Lokomotywa parowa, którą w czasie strajku w lipcu 1980 r. zatrzymali kolejarze w Lublinie, będzie symbolicznym pomnikiem Lubelskiego Lipca 1980, czyli fali strajków, które latem 1980 r. przetoczyły się przez Lubelszczyznę.
Pomnik-parowóz odsłonił w niedzielę podczas obchodów 37. rocznicy Lubelskiego Lipca 1980 m.in. prezydent Lublina Krzysztof Żuk. „Chcemy, żeby lokomotywa nie uległa zniszczeniu, ale stanowiła pewnego rodzaju symbol pamięci o wydarzeniach zrywu solidarnościowego tamtych dni. Ten symbol jest ważnym elementem naszej historii” – powiedział PAP Żuk.
Parowóz wyprodukowany w Zakładach Przemysłu Metalowego im. Hipolita Cegielskiego w Poznaniu w 1950 r., to jedna z lokomotyw, którą w lipcu 1980 r. zatrzymali strajkujący kolejarze, kiedy zablokowali węzeł kolejowy. 67-letnia lokomotywa, ustawiona na terenie dawnej lokomotywowni, od 1988 r. była traktowana jako pomnik dedykowany pamięci pracujących na Lubelszczyźnie kolejarzy. „Od kilku lat nie miał się kto nią zająć, przykro było patrzeć, jak rdzewieje i niszczeje” – powiedział PAP szef kolejarskiej Solidarności w Lublinie Mirosław Oleszczuk, który podjął starania, aby opiekę nam parowozem przejęło miasto Lublin.
Miasto Lublin wydzierżawiło parowóz wraz z fragmentem torowiska na 10 lat od PKP Cargo. Lokomotywa została odmalowana. Miasto planuje też remont parowozu. „Jesienią zamówiona będzie ekspertyza, która określi, jaki jest stan lokomotywy oraz ile kosztować będzie jej remont” - powiedziała rzeczniczka prezydenta Lublina Beata Krzyżanowska.
Oleszczuk dodał, że będzie czynił starania, aby na terenie dawnej lokomotywowni, gdzie stoją obecnie puste budynki, powstało muzeum lub miejsce pamięci, które będą mogli odwiedzać podróżni. „Ta lokomotywa jest widoczna z dworca i już budzi zainteresowanie, ludzie przychodzą, oglądają, robią sobie zdjęcia. Warto byłoby, aby mogli się dowiedzieć więcej o historii tego miejsca” – zaznaczył.
W uroczystościach rocznicowych w Lublinie wzięli udział związkowcy, przedstawiciele władz, parlamentarzyści, samorządowcy. Złożyli kwiaty pod tablicą upamiętniającą strajk na kolei oraz przed pomnikiem "Doli Kolejarskiej" w pobliżu dawnej lokomotywowni.
List do uczestników uroczystości skierował prezydent Andrzej Duda, który podkreślił, że odsłonięty pomnik-parowóz jest symbolem zasług lubelskich kolejarzy, bo strajk w lokomotywowni miał znaczenie nie tylko jako protest przeciwko łamaniu praw pracowniczych, ale także jako „zaczyn przełomowych zmian”. „Lubelski Lipiec stanowi preludium polskiego sierpnia i już na zawsze zostanie tak zapisany na kartach polskiej historii” – napisał Duda. Prezydent wyraził wdzięczność mieszkańcom Lubelszczyzny, uczestnikom tamtych wydarzeń, „za utorowanie drogi do wolnej Polski”.
List do uczestników obchodów skierował również prezes PiS Jarosław Kaczyński. Wyraził w nim wdzięczność uczestnikom strajków w lipcu 1980 za to, że „potrafili się zorganizować i sprzeciwić”, że „upomnieli się o naszą godność”. Zdaniem Kaczyńskiego etos Solidarności to dziedzictwo, które należy pielęgnować. „Okoliczności się zmieniają, warunki życia ulegają zmianie, ale elementarne wartości wciąż pozostają takie same. To, czy będziemy im wierni, zależy od nas samych”- napisał Kaczyński. „Wspominając Lubelski Lipiec odwołujemy się do tego, co w naszej narodowej tradycji najpiękniejsze, najbardziej wartościowe” – zaznaczył prezes PiS.
Sparaliżowanie lubelskiego węzła kolejowego należało do najważniejszych wydarzeń fali strajków w 1980 r. na Lubelszczyźnie. Kolejarze rozpoczęli protest 16 lipca w lokomotywowni, a potem zastrajkował cały węzeł. Ruch pociągów przez Lublin został na dwa dni zablokowany, a pociągi pasażerskie kończyły kursy pod miastem, skąd dowożono pasażerów komunikacją zastępczą.
Protesty w regionie - nazwane potem Lubelskiem Lipcem 1980 - rozpoczęły się 8 lipca w zakładach PZL Świdnik. Bezpośrednim impulsem do przerwania pracy była podwyżka cen w zakładowej stołówce, dlatego później mówiono, że "zaczęło się od kotleta". Robotnicy przychodzili do zakładu, ale nie pracowali. Czwartego dnia podpisano porozumienie, na mocy którego m.in. pracownicy dostali podwyżkę płac i zapewnienie, że zaopatrzenie w Świdniku będzie lepsze, a władze zobowiązały się, że nie będą wyciągać żadnych konsekwencji w stosunku do strajkujących. Było to pierwsze w PRL porozumienie władz ze strajkującymi robotnikami.
Protesty objęły potem w regionie 150 zakładów pracy i około 40 tys. ich pracowników. Strajkujący żądali podwyżek płac, poprawy warunków pracy, lepszego zaopatrzenia, ale także m.in. pociągnięcia do odpowiedzialności winnych marnotrawstwa i nadużyć, ograniczenia biurokracji, nowych wyborów do władz związków zawodowych, wolnej prasy.
Strajki trwały ponad dwa tygodnie – do 25 lipca. Wkrótce po ich wygaśnięciu rozpoczęły się strajki na Wybrzeżu, gdzie korzystano z lubelskich doświadczeń, a które doprowadziły do podpisania porozumień i utworzenia Solidarności. (PAP)
ren/ agz/