Na początku XVII wieku w Anglii doszło do zmiany panującej dynastii. Następcą bezdzietnej Elżbiety I Tudor został król Szkocji Jakub VI Stuart. Początek epoki rządów Stuartów uważany jest za okres rodzenia się przyszłej potęgi brytyjskiej – przypomina redakcja „Mówią wieki”.
Pierwszym krokiem do przyszłego sukcesu była unia personalną królestwa Anglii i Szkocji. Ów proces spajania tych dwóch monarchii był niezwykle chaotyczny i krwawy. Dotyczyło to szczególnie peryferyjnych obszarów Wysp Brytyjskich. Niektóre z ówczesnych konfliktów tliły się lub wciąż tlą we współczesnej Wielkiej Brytanii. Dotyczy to między innymi Irlandii, która w XVI i XVII w. była areną walk, w których wielką rolę odgrywały nie tylko podziały religijne i polityczne, ale również poczucie honoru i więzi rodowych. „Obraza honoru zazwyczaj kończyła się pojedynkiem; za taką uznawano sprawy dziś uważane za błahe – wystarczyło nazwać kogoś kłamcą, podać w wątpliwość szlachetność czyjegoś pochodzenia lub odwagę” – podkreśla irlandzki historyk Frank Harris.
Jednym z najbardziej dramatycznych momentów wczesnego panowania Stuartów jest tzw. spisek prochowy. Pamięć o wydarzeniach 1605 r. wciąż żyje w pamięci historycznej Brytyjczyków. „Pamiętaj, pamiętaj, bo data to święta, Gdy spisek wykryto prochowy, Piątego listopada wydała się zdrada, W pamięci tę datę zachowaj” – głosi powtarzany do dziś wierszyk. Wydarzenia, które mogły bezpowrotnie zmienić historię Anglii i całego kontynentu przypomina historyk Gabriela Fesnak. Prześladowania katolików oraz coraz bardziej autokratyczny styl panowania Jakuba I sprawił, że na jego życie czyhała coraz więcej spiskowców. Najszerzej zakrojony spisek miał na celu zgładzenie króla i członków parlamentu podczas otwarcia obrad Izby Gmin jesienią 1605 r. Po sukcesie Guya Fawkesa i jego towarzyszy kraj miał stanąć do walki z dynastią Stuartów. Historycy do dziś spierają się o przyczyny wykrycia, niemal w ostatnim momencie spisku prochowego. Jak podkreśla autorka, część teorii wyjaśniających wydarzenia z jesieni 1605 r. zakłada nawet, że część uczestników spisku Fawkesa była podwójnymi agentami.
Według słów, tworzącego w czasach panowania króla Jakuba I, Williama Szekspira z dramatu „Ryszard II” Anglia to „klejnot w srebrne oprawiony morze”. Symbolem rodzącego się panowania Brytanii nad morzami były wyprawy Jamesa Cooka. Jednym z uczestników podróży kapitana Jamesa Cooka byli Polacy szkockiego pochodzenia – Jan i Jerzy Forsterowie. O ich niezwykłych losach opowiada historyk Mateusz Będkowski. „Udało nam się wypełnić podstawowy cel wyprawy, jakim było poszukiwanie Południowego Kontynentu, istniejącego jakoby w granicach strefy umiarkowanej: spenetrowaliśmy bowiem nawet pokryte lodem morza przeciwnej półkuli, położone już za kołem polarnym, nie natrafiając nigdzie na ów rozległy ląd, w którego istnienie niektórzy dotąd wierzyli” – pisał w relacji z podróży Jerzy Forster.
Czasy budowy Imperium Brytyjskiego to również czasy niezwykłego rozwoju nauki. Szczególną pozycję wśród filozofów brytyjskiego oświecenia zajmuje twórca nowoczesnej ekonomii Adam Smith. Każdy student ekonomii lub zarządzania zetknął się z jego słynną historią fabryki szpilek, która miała udowadniać czytelnikom „Badań nad naturą i przyczynami bogactwa narodów” przewagę podziału pracy nad dawnym systemem wytwórczości rzemieślniczej. Jak zauważa prof. Michał Kopczyński szpilka w czasach Smitha była drobnym, lecz niezwykle często używanym przedmiotem. „Szpilek używali krawcy i szwaczki, ale nie tylko. Bez szpilek nie mogli się obyć noszący peruki mężczyźni, układające włosy kobiety, przedstawiciele obu płci zapinający ubrania i przytwierdzający do nich ozdoby. Szpilki kupowali biedni i bogaci” – podkreśla autor. Wbrew słowom Smitha przemysł produkcji szpilek był już wówczas wspaniale zorganizowany. Jak zauważa autor, stanowił zaczątek i wzór metod stosowanych później w całym przemyśle. „Warto o tym pomyśleć, biorąc do ręki małą szpilkę” – stwierdza prof. Michał Kopczyński.
W XIX wieku Imperium Brytyjskie obejmowało ziemie na wszystkich kontynentach. Jego perłą w koronie były Indie. Przez cały wiek XIX wszystkie mocarstwa dążyły do osłabienia brytyjskiego panowania w tej części świata. Szczególne wielkie ambicje przejawiała Rosja, która uważała, że kluczem do Indii jest Afganistan. Jak jednak przypomina Antonina Łuszczykiewicz z Uniwersytetu Jagiellońskiego nie były to jedyny kraj, który stał się areną „wielkiej gry” między dwoma imperiami. Toczyła się ona również w tajemniczym i niedostępnym Tybecie. Sytuację komplikowały zabiegi wysłanników ówczesnego Dalajlamy, który w sojuszu z Rosją widział zabezpieczenia swojego kraju przed wpływami Brytyjczyków. „W 1902 roku atmosferę podgrzała plotka o tajnym porozumieniu chińsko-rosyjskim. Mówiono, że w zamian za zobowiązanie się Cesarstwa Rosyjskiego do poszanowania i obrony integralności Chin Pekin zgodził się na uznanie Tybetu za rosyjską strefę wpływów, a być może nawet na ogłoszenie tybetańskiej niepodległości” – stwierdza autorka.
Zbliżający się koniec karnawału sprzyja rozważaniom nad dziejami tego wyjątkowego okresu. Dziś jego odmienność od pozostałych momentów roku uległa pewnemu zatarciu. W średniowieczu był to jednak moment odejścia lub wręcz zakwestionowania obowiązującego ładu moralnego i porządku społecznego. W powieści Umberto Eco „Imię róży” spory pomiędzy mnichami wywoływała kwestia grzeszności śmiechu. Okres średniowiecznego karnawału to czas, w którym nikt nie prowadził tego rodzaju dysput, a dziś niektóre z ówczesnych zwyczajów wciąż mogłyby budzić zdziwienie lub wręcz oburzenie. „W ramach korowodu karnawałowego oddawano cześć osiołkowi, kukle osła bądź błaznowi z oślą maską. Taka postać bądź figura opuszczała gmach lokalnego kościoła okryta bogato obszytym ornatem, a na wezwania do +modlitwy+ uczestnicy odpowiadali oślimi okrzykami” – pisze mediewista Maciej Badowicz z Uniwersytetu Gdańskiego. Opisy te wzbudzają skojarzenia z ilustrującym artykuł słynnym obrazem Pietera Brueghela „Wojna postu z karnawałem”.
Z karnawałem nierozerwalnie łączą się artykuły poświęcone historii alkoholu. Jak przypomina Maciej Badowicz luksusowe gatunki win odgrywały ważną rolę na średniowiecznych dworach. „W roku 1408 doszło do ważnego spotkania Jagiełły i Witolda z Ulrykiem von Jungingenem w Kownie. Z rachunków podskarbiego malborskiego wynika, że wielki mistrz polecił zakupić wówczas dwie duże beczki (fasy) wina alzackiego, dwie beczki przedniej małmazji, 12 beczek wina istryjskiego oraz trzy duże beczki wina burgundzkiego” – pisze autor. Czasy sarmackie ukształtowały stereotyp pijanej polskiej szlachty. Zdaniem Emila Kalinowskiego nie jest on w pełni prawdziwy. Pijaństwo w dawnej Rzeczypospolitej spotykało się z potępieniem i krytyką. Autor przytacza wyjątkowe świadectwo z epoki, które ma udowadniać tę tezę. „Przytoczmy +Nagrobek pijanicy+, zapisany ręką jednego z kancelistów urzędu ziemskiego bielskiego w Surażu: +Tu leży pijanica nago urodzony/ Nago z karczmy przychodzi, nago pogrzebiony/ Nago na sąd powstanie, teraz bez odzienia/ D… sobie zagrzewa w piekle od płomienia+” – cytuje autor.
Znacznie poważniejsze tropy literackie odnajdujemy w artykule poświęconym przypadającej w zeszłym roku dwutysięcznej rocznicy śmierci jednego z największych historyków starożytności Tytusa Liwiusza, autora „Ab urbe condita”. Wpływ zachowanych ksiąg tego wielkiego dzieła opisującego 800 lat dziejów Rzymu jest nie do przecenienia. Mają one wielkie znaczenie nie tylko dla naszej wiedzy o Imperium Romanum, ale również wywarły wielkie piętno na dziejach europejskiej literatury i pisarstwa historycznego. „Wybitny historyk Marcin Kromer, autor utworu +O pochodzeniu i dziejach Polski ksiąg XXX+ (1555). Pochwały Liwiusza jako autora dzieła historycznego znajdziemy także w +Kronice wszystkiego świata+ (1564) Marcina Bielskiego oraz +Kronice polskiej, litewskiej, żmudzkiej i wszystkiej Rusi+ (1582) Macieja Stryjkowskiego. Odwołania do Liwiusza pojawiają się również w pismach Łukasza Górnickiego i Erazma Glicznera” – podkreśla profesor filologii klasycznej Stanisław Stabryła.
Pasjonatów dziejów wojskowości zainteresują artykuły poświęcone dwudziestowiecznym konfliktom zbrojnym. Jeden z najsłynniejszych filmów wojennych „Czas apokalipsy” rozpoczyna się piosenką zespołu The Doors „The End”. Piotr Korczyński zwraca uwagę jak wielką rolę w odbiorze tego obrazu odgrywa ścieżka dźwiękowa. Jej znaczenie dalece wybiega poza obszar popkultury i kształtuje nasze wyobrażenie o tamtej wojnie oraz przesłaniu filmu Francisa Forda Coppoli. Dotyczy to nie tylko piosenki Jima Morrisona, ale również słynnej sceny ataku helikopterów w rytm „Cwału Walkirii” Wagnera „Nie tak dawno można się było przekonać o tym przy okazji wojny w Iraku, kiedy to zarejestrowano prawdziwy atak na pozycje irackie helikopterów szturmowych, które z głośników puszczały patetyczne tony Wagnera” – przypomina autor.
Wojna w filmie Coppoli jest brudna i odległa od propagandowych przekazów, które często dominują nad prawdziwymi obrazami konfliktów. Tak było również w czasie I wojny światowej. Jak przypomina historyk wojskowości Piotr Szlanta, wielkim problemem w milionowych armiach walczących na ówczesnych frontach były wszy i inne pasożyty nękające żołnierzy. „Śmiertelne zmęczenie – odpoczynki w mokrych rowach przydrożnych, gdzie z miejsca się zasypiało. Posiłek w nocy, gdy kuchnia polowa dołączała do kompanii. I wreszcie najcięższa plaga żołnierzy – wszy, wszy i jeszcze raz wszy… Nie było ani miejsca, ani czasu na ich tępienie” – pisał oficer armii austrowęgierskiej, przyszły generał Stanisław Sosabowski. Fatalne warunki panowały również w wielu obozach internowania, które wciąż są niechlubną kartą w dziejach amerykańskiej polityki i wojskowości. Prewencyjne internowanie Amerykanów japońskiego pochodzenia zarządzone tuż po ataku na Pearl Harbor uważane jest dziś za fatalny błąd niszczący życie 100 tysięcy amerykańskich obywateli. „Nieszczęśnikom wywożonym z miejsc ich zamieszkania pozwalano zabrać tylko podręczny bagaż; tym samym tracili oni cały dorobek życia. Następnie internowanych przewożono do specjalnych, ulokowanych w odludnych miejscach obozów odosobnienia” – pisze Łukasz Czarnecki z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Najnowszy numer „Mówią wieki” jest pierwszym zawierającym dodatek „Z dziejów gospodarczych Polski”. Podobnie jak ukazujące się w 2017 r. „Polskie osiągnięcia naukowo-techniczne” jest on redagowany we współpracy z Narodowym Bankiem Polskim. W lutowym numerze historię bankowości centralnej na ziemiach polskich i reform Władysława Grabskiego przypomina profesor Wojciech Morawski ze Szkoły Głównej Handlowej.
Michał Szukała PAP
szuk/ ls/