"Zawężone spojrzenie na I wojnę św. uniemożliwia w 2014 r. wsparcie europejskiego dyskursu historycznego" - napisano w ogłoszonym w środę manifeście, podpisanym przez stu intelektualistów, historyków, publicystów, b. działaczy opozycji antykomunistycznej z Europy.
Oświadczenie wydane zostało w siedmiu językach: angielskim, czeskim, francuskim, niemieckim, polskim, rosyjskim i węgierskim. Zatytułowane zostało: "1914, 1989 i +wiek skrajności+. Kto wspomina I wojnę światową, musi mówić o jej skutkach. Manifest europejskiej kultury pamięci".
Z polskiej strony inicjatorem powstania tego tekstu są dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku Basil Kerski i szef Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. Willy'ego Brandta Uniwersytetu Wrocławskiego prof. Krzysztof Ruchniewicz. Innymi twórcami manifestu są m.in. Gyorgy Dalos (Węgry), Etienne Francois (Francja), Anna Kaminsky, Ulrich Maehlert i Markus Meckel (Niemcy).
"Przebieg publicystyki i debat publicznych w Europie szczególnie ostatnich sześciu miesięcy wzbudził nasz niepokój. Kluczowe państwa Europy zachodniej - Niemcy, Francja, Wielka Brytania - poświęciły bardzo wiele uwagi bardzo specyficznej dyskusji, co było przyczyną wybuchu I wojny światowej. Wydaje nam się, że są to dość akademickie debaty" - powiedział PAP Kerski.
Zdaniem szefa ECS "najbardziej stosowne dzisiaj jest nawiązanie do dziedzictwa 1989 r.".
Sygnatariusze odezwy podkreślili, że I wojna "wszędzie jest wprawdzie określana jako +prakatastrofa XX wieku+, jednak skupienie na 1914 r. powoduje, że nie poświęca się odpowiedniej historycznej uwagi jej skutkom dla Europy".
"Przy dużym nakładzie sił i środków wspomina się w Europie w 2014 r. wybuch przed 100 laty I wojny światowej. Można równocześnie zauważyć fatalne zawężenie perspektywy: przyczyny tej wojny przedstawia się jako niepowodzenie dyplomacji. Od lat 20. XX wieku dyskutowano nad problemem winy za jej wybuch, a obecnie zapanowała w Europie osobliwa zgoda, że imperialne mocarstwa w 1914 roku +bezmyślnie+, jak lunatycy, rozpętały wojnę, ale nie wskazuje się na jednoznaczną za nią odpowiedzialność" - głosi manifest, przekazany PAP przez biuro prasowe ECS.
Sygnatariusze odezwy podkreślili, że I wojna "wszędzie jest wprawdzie określana jako +prakatastrofa XX wieku+, jednak skupienie na 1914 r. powoduje, że nie poświęca się odpowiedniej historycznej uwagi jej skutkom dla Europy".
"A przecież do europejskiej perspektywy powinien skłaniać właśnie rok 2014. W tym roku przywołujemy nie tylko wybuch I wojny światowej, ale także inne rocznice, bowiem od rozpoczęcia wywołanej przez Niemcy II wojny światowej mija 75 lat, od pokojowych rewolucji przeciwko dyktaturom komunistycznym 25 lat, a od rozszerzenia Unii Europejskiej o osiem państw środkowoeuropejskich 10 lat" - uważają autorzy dokumentu.
W manifeście podkreślono, że "dzięki rewolucjom 1989 roku mieszkańcy Europy Środkowo-Wschodniej odzyskali wolność i niezależność. Rewolucyjne zmiany były nie tylko warunkiem pokonania niemieckiego i europejskiego podziału, lecz także nowym napędem integracji europejskiej, która w 2004 roku wraz z pierwszym rozszerzeniem UE na wschód i Traktatem Lizbońskim osiągnęła punkt kulminacyjny dla tego okresu swych dziejów".
Według autorów manifestu, "podział Europy oddziałuje jednak do dziś na europejską świadomość historyczną".
"Przez dziesięciolecia podziału kontynentu zachodni Europejczycy tracili stopniowo z pola widzenia państwa i społeczeństwa za żelazną kurtyną. W 1989 roku państwa środkowoeuropejskie skonfrontowały powstającą przez dziesięciolecia zachodnioeuropejską narrację historyczną z historią swego podwójnego doświadczenia dyktatury. Szybko stało się jasne, że na Zachodzie kontynentu nie istniała prawie żadna wiedza o skutkach dyktatury komunistycznej – i do dzisiaj wiedza ta nie istnieje" - ocenili twórcy manifestu.
Ich zdaniem, "kto mówi o 1914 roku i I wojnie światowej, musi być świadom tego, że wywołała ona przemiany, które punkt szczytowy uzyskały w +wieku skrajności+". "Zakończył się on w Europie Środkowo-Wschodniej dopiero w 1989 roku. Jednocześnie po upadku reżimów komunistycznych drogę utorowały sobie konflikty, które sięgają korzeniami I wojny światowej i nastałego po niej porządku pokojowego. W okresie obcej dominacji w Europie Środkowo-Wschodniej nie dochodziły one do głosu. Czechosłowacja podzieliła się wprawdzie pokojowo na dwa państwa w 1992 roku, w Jugosławii doszło jednak do krwawych wojen" - oceniono.
"A 100 lat po wybuchu I wojny światowej szokują informacje z Ukrainy. Jest to kraj, którego dążenie do własnego państwa pozostało w efekcie I wojny niespełnione, a z powodu potężnego sąsiada do dziś nie miał szansy decydować o własnej przyszłości w sposób niezależny. Aneksja przez Rosję należącego do Ukrainy Krymu jest powrotem do czasów, gdy obowiązywała nie siła prawa, lecz prawo silniejszego" - czytamy w manifeście.
Sygnatariusze podkreślili, że jest "rzeczą słuszną i właściwą, że wspomina się I wojnę światową w 2014 roku w Europie".
"Jednak spojrzenie na Verdun albo Flandrię nie powinno oznaczać pominięcia działań wojennych na Wschodzie. W roku 2014 ta perspektywa nie może się ograniczać jedynie do I wojny światowej. W związku z zaostrzaniem się kryzysu legitymizacji, w którym znajduje się 28 państw Unii Europejskiej, konieczne jest europejskie porozumienie na temat wspólnej historii. Nie powinno ono zastąpić historii narodowych, ale przede wszystkim uczynić bardziej zrozumiałymi wzajemne historyczne powiązania naszych narodów" - zaapelowano.
W manifeście napisano, że "szczególne znaczenie przypada na rok 1989, który w kontekście europejskiej historii wolności i demokracji jednych tchem może być wymieniony z rewolucją francuską".
"Plany europejskich instytucji, jak i narodowych rządów uczczenia 25. rocznicy pokojowych rewolucji nie oddają znaczenia tych wydarzeń dla wspólnej historii. Należy w tym zakresie jeszcze sporo uczynić i to nie tylko z uwagi na 25. rocznicę upadku dyktatur w Europie. Pokojowe rewolucje muszą wejść do europejskiej kultury pamięci, która od Irlandii po Cypr, od Portugalii do Estonii stworzy odpowiednią świadomość zarówno dla historii dyktatur, jak i demokracji w Europie XX wieku" - głosi manifest.
Spośród Polaków pod manifestem podpisali się także m.in. Władysław Bartoszewski, Jan Lityński, Paweł Machcewicz i Paweł Śpiewak. (PAP)
rop/ abe/ gma/