Kanclerz Niemiec Angela Merkel powiedziała w wywiadzie dla dziennika „Sueddeutshe Zeitung”, że życie w NRD było pod pewnymi względami niemal wygodne, ponieważ nie wymagało podejmowania tylu decyzji, co w Niemczech Zachodnich.
"Życie w NRD bywało w pewien sposób prawie wygodne, ponieważ nie miało się wpływu na niektóre rzeczy. Swobodnego decydowania o wszystkim trzeba się nauczyć" - powiedziała Merkel, porównując mentalność Niemców ze Wschodu i Zachodu.
Szefowa niemieckiego rządu, która choć urodziła się w Hamburgu, to dorastała w NRD, przyznała, że wizja Zachodu jej rodaków była kształtowana przez seriale kryminalne w zachodniej telewizji i relacje krewnych. W związku z tym obywatele NRD uważali, że w Niemczech Zachodnich panuje wysoka przestępczość, ale też, że łatwo się dorobić. "Po zjednoczeniu często żartowaliśmy, że Zachód jest już nie ten, co kiedyś" - wspomina Merkel.
Pytana, ile tkwi w niej wciąż "Wschodu", odpowiedziała: "35 lat. Ponad połowa mojego życia. To były lata formujące. Miałam szczęście mieszkać w domu, w którym często bywali goście z Republiki Federalnej (...), ale mimo wszystko było to życie ukształtowane przez Wschód" - przyznała niemiecka kanclerz.
Zwróciła też uwagę, że po zjednoczeniu Niemiec ludzie mieli nadzieję, że różnice między dwiema częściami kraju zostaną bardzo szybko zniwelowane. Nie stało się to jednak, ani po 10, ani po 20, ani po 30 latach. "Dziś widać, że będzie to trwało pół wieku, albo dłużej" - prognozuje.
W sobotę Niemcy świętują 30. rocznicę upadku muru berlińskiego, czyli koniec zimnej wojny i komunizmu w Europie. Długi na 156 km system umocnień przez 28 lat oddzielał Berlin Zachodni od Wschodniego. 9 listopada 1989 r. otwarto wszystkie przejścia graniczne między podzielonymi częściami miasta. W głównych uroczystościach rocznicowych w sobotę w Berlinie udział weźmie m.in. prezydent Polski Andrzej Duda.
Z Berlina Artur Ciechanowicz (PAP)
asc/ cyk/