Katastrofa smoleńska to była największa tragedia polskiego narodu od II wojny światowej i ona wymaga uhonorowania, wymaga pamięci i do tego służą pomniki - powiedział wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński.
Piotr Gliński, zapytany w radiowej "Trójce", jakie są jego osobiste refleksje związane z katastrofą z 10 kwietnia 2010 r. odpowiedział, że są one "bardzo smutne, bardzo traumatyczne". Samo wydarzenie wicepremier nazwał "straszliwym". "W zasadzie to jest takie wydarzenie, o którym również dobrze można milczeć, można się modlić, można być przerażonym, ale chyba najwłaściwszą postawą jest robić wszystko, żeby takie tragedie w polskiej historii się nie powtarzały".
Gliński pytany, czy przy całym zgiełku dotyczącym pomnika przy pl. Piłsudskiego stanie się on miejscem pamięci i zadumy, wicepremier odpowiedział, że "ma nadzieję, że tak będzie". W tym kontekście przypomniał słowa b. premiera Donalda Tuska, który - jak cytował Gliński - powiedział, że katastrofa smoleńska to największa tragedia narodu polskiego od II wojny światowej. "Tak, to była największa tragedia polskiego narodu od II wojny światowej i ona wymaga uhonorowania, wymaga pamięci i do tego służą pomniki" - powiedział Gliński.
Pytany, co musi się stać, aby miejsce upamiętnienia ofiar nie budziło takich emocji, odpowiedział, że "emocje na pewno będą". "Ale chodzi o to, żeby te emocje były takimi emocjami, które są należne pomnikowi, który upamiętnia tragedie i nic poza tym" - dodał. "Są w Polsce środowiska, są partie polityczne, część polskiej opozycji, która chce robić awanturę i przecież nie od dzisiaj jako swój główny oręż polityczny używa złych emocji" - ocenił.
Pytany czy fakt, że m.in. Nowoczesna i Platforma Obywatelska odmówiły wzięcia w udziału w uroczystościach 8. rocznicy katastrofy smoleńskiej, umniejsza rangę tego wydarzenia. Jak odparł: "to ich sprawa". "Tu nie chodzi o rangę. Zamykamy pewien symboliczny okres żałoby. Nie pozwolono nam przeżywać tej żałoby w sposób cywilizowany i normalny, dlatego teraz (powstały) pomniki, dlatego też są jakieś dywagacje na temat tego, czy te pomniki powinny tu stać, czy gdzieś indziej. Nie można było ich postawić w innym miejscu, bo władza Warszawy zachowywała się w tej kwestii, żeby powiedzieć w sposób delikatny - niecywilizowany" - mówił.
W "Trójce" przypomniano też doniesienia medialne o tym, że rodziny ofiar katastrofy są oburzone otrzymaniem zaproszeń na uroczystości w ostatniej chwili i rozważają bojkot uroczystości. Gliński zapewnił, że "wszystko zostało wyjaśnione", a zaproszenia nie zostały wysłane "na ostatnią chwilę" i pracownicy MKiDN dodatkowo dzwonili do rodzin ofiar z informacją o uroczystościach. "Nie można było też wcześniej wysłać zaproszeń (...) chociażby dlatego, że myśmy nie wiedzieli jeszcze do niedawna, czy uda się na czas skończyć pomnik. Dużo robiono, żeby nam uniemożliwić zrealizowanie tego pomnika" - mówił.
Gliński pytany, czy przedstawiciele rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej są na uroczystościach oczekiwani, odparł: "nie tylko oczekiwani, oni są głównym aktorem tych uroczystości". "Wszyscy zostali zaproszeni, wbrew temu, co się w mediach ukazywało" - odpowiedział.
Zapytany, czy to rodziny ofiar będą odsłaniać pomnik potwierdził. "W momencie odsłaniania pomnika rodziny, grupa osób, podejdzie do pomnika i symbolicznie odsłonią pomnik" - powiedział. Gliński przypomniał, że pomnik, który zostanie odsłonięty zostanie jeszcze otoczony żywopłotem, w którym będzie stał krzyż z Krakowskiego Przedmieścia.
Pytany, czy pomnik śp. Lecha Kaczyńskiego, pod który ma być we wtorek wmurowany kamień węgielny, zostanie odsłonięty 11 listopada, odpowiedział: "chcielibyśmy, żeby na 11 listopada ten pomnik był już gotowy".
Wicepremier odniósł się również do kwestii pomnika ofiar katastrofy, który miał stanąć w Smoleńsku. Jak mówił, Rosjanie po rozstrzygnięciu konkursu "zaczęli stawiać warunki", choć - jak dodał - uczestniczyli w pracach komisji konkursowej dotyczącej pomnika. Przyznał, że "najpierw proponowali, żeby ten pomnik skrócić, później, żeby go obniżyć". "Nasza strona nie może dyskutować w ten sposób, że druga strona ciągle zmienia i zawęża warunki rozwiązania tej kwestii, czyli krótko mówiąc - niszczy koncepcję, która wygrała w konkursie" - powiedział.
Dopytywany, jaki jest stan na dzisiaj odpowiedział, że "czekamy aż się, przepraszam, Rosjanie opamiętają". "Albo chcą tam zrobić pomnik zgodnie z cywilizowanymi procedurami i będą dotrzymywać słowa, albo będą próbować wprowadzać zamieszanie i robić wszystko, żeby pomnik nie powstał" - mówił.
10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154 w Smoleńsku zginęło 96 osób udających się na obchody rocznicy zbrodni katyńskiej, wśród nich prezydent Lech Kaczyński i najwyżsi dowódcy wojska. (PAP)
autor: Grzegorz Bruszewski
gb/ agz/