Chciałbym, żeby prezydent Andrzej Duda zorganizował na uroczystość 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości jeden wspólny, piękny Marsz Niepodległości - powiedział we wtorek wicepremier, minister kultury Piotr Gliński.
Wicepremier wyraził nadzieję w RMF FM, że prezydent Andrzej Duda, "który ma olbrzymie poparcie w społeczeństwie", zdecyduje o zorganizowaniu jednego wspólnego marszu. "Myślę, że pan prezydent tak powinien zrobić na 100-lecie niepodległości" - ocenił.
Jak wyjaśniał, chodzi o polski, patriotyczny, normalny Marsz Niepodległości. "Nasz wspólny polski, piękny Marsz Niepodległości, gdzie będziemy mogli się cieszyć z tego, że mamy wolną ojczyznę i jesteśmy wspólnotą polityczną" - dodał.
11 listopada pod hasłem "My chcemy Boga" ulicami stolicy przeszedł Marsz Niepodległości organizowany przez środowiska narodowe. Manifestujący nieśli różne transparenty, jedna z grup także takie z radykalnymi hasłami: "Biała Europa", "Europa tylko dla białych" czy "Wszyscy różni, wszyscy biali".
Gliński, pytany dlaczego nie uczestniczył w tegorocznym Marszu Niepodległości powiedział, że jak zobaczył w telewizji "ten nieszczęsny transparent o białej sile, czy białej Europie", to stwierdził, że to nie dla niego. "Ponieważ u mnie w rodzinie jest dużo miedzianowłosych osób żona stwierdziła, że to nie dla nas, bo my jesteśmy ruda siła" - żartował.
Wicepremier zapytany o wypowiedź jednego z organizatorów marszu, rzecznika Młodzieży Wszechpolskiej Mateusza Pławskiego, który w wywiadzie dla DoRzeczy.pl powiedział m.in., "że osoba czarnoskóra nie jest Polakiem", powiedział: "To są dla nas trudne momenty, ponieważ ci ludzie (uczestnicy marszu) są wykorzystywani przez różnego typu manipulatorów i propagandzistów dlatego, żeby przedstawiać Polskę w negatywnym świetle".
W ocenie Glińskiego zdecydowana większość ludzi traktuje ten marsz jak marsz patriotów. "Natomiast mamy problem z grupkami ekstremalnymi, z radykałami, którzy, jak pan wie, na szczęście w Polsce nie odgrywają żadnej roli politycznej" - mówił Gliński.
Wicepremier podkreślił, że politycy PiS nieprzypadkowo od lat świętują ten dzień w Krakowie, ponieważ nie chcą mieć nic wspólnego z awanturami. "Kiedyś to były awantury prowokowane przez ówczesną władzę(...). Teraz z kolei +jacyś inni szatani tam są czynni+" - stwierdził Gliński. (PAP)
autor: Edyta Roś
ero/ hgt/