Na przykościelnym cmentarzu w Szymonce pochowano w sobotę Mazurów. Ich szczątki wykopano przypadkowo z terenu dawnego cmentarza, który gmina Ryn sprzedała prywatnej osobie, ponieważ na urzędowych mapach teren figurował jako "nieużytki".
Dawnych mieszkańców Szymonki pochowali dwaj katoliccy księża - proboszcz Wojciech Chmielecki i ks. Krzysztof Morka oraz pastor kościoła ewangelicko-augsburskiego z Rynu ks. Jan Neumann. Na skromną, ale bardzo poruszającą uroczystość przyszła też grupa obecnych mieszkańców Szymonki.
"Dla mnie to nie jest ważne, czy oni byli Polakami, czy Niemcami. Patrzę na to tak, że to są ludzie, którzy kiedyś tu żyli, trzeba ich godnie pochować" - powiedziała PAP jedna z obecnych na pogrzebie pań, która mieszka w Szymonce od 1953 roku.
Szczątki Mazurów, których jesienią przypadkowo wykopano z parceli sąsiadującej z kościołem umieszczono w małej drewnianej trumnie, krzyż zrobiono także drewniany z typowym mazurskim daszkiem na górze i napisem: "Dawni mieszkańcy Szymonki 1566-1877". Trumienka i krzyż przed ceremonią stały w kościele, który jak przypomniał proboszcz Chmielecki, "obecnie jest używany przez katolików, ale wybudowali go 135 lat temu bracia ewangelicy".
Szczątki Mazurów, których jesienią przypadkowo wykopano z parceli sąsiadującej z kościołem umieszczono w małej drewnianej trumnie, krzyż zrobiono także drewniany z typowym mazurskim daszkiem na górze i napisem: "Dawni mieszkańcy Szymonki 1566-1877".
"Dziękujemy dziś za trud i pracę dawnych mieszkańców Szymonki. Dzięki temu, że oni tu żyli i pracowali dziś my możemy tu mieszkać i pracować" - mówił proboszcz Chmielecki.
Pastor Naumann podkreślał, że wspólna modlitwa "nad szymoneckimi ojcami i matkami", których szczątki wykopano jesienią oraz godny ich pochówek to jedyne, co teraz można było uczynić.
Po krótkim nabożeństwie trumnę ze szczątkami Mazurów wyniósł z kościoła archeolog Jerzy Łapo, z inicjatywy którego zorganizowano pogrzeb danych mieszkańców Szymonki.
Nad mogiłą modlili się ponownie pastor i księża.
Gdy zasypywano grób poruszony pastor Naumann powiedział, że zwykle w tym momencie dziękuje w imieniu rodziny przybyłym. "Teraz jesteśmy jedną wielką rodziną. Pamiętamy o tych, którzy kiedyś tu byli, to są nasi praojcowie. Dziękuję, że mogliśmy ich tak godnie, ze słowem bożym, pochować" - powiedział ks. Naumann.
Równie poruszony proboszcz Chmielecki dodał, że ma nadzieję, iż "to będzie taka symboliczna mogiła na cmentarzu, którą będą odwiedzać wszyscy mieszkańcy".
Archeolog Jerzy Łapo i wspomagający go w organizacji pochówku giżycki historyk Jan Sekta zgodnie przyznali PAP, że "tak właśnie powinno to wyglądać, skromnie, godnie, ekumenicznie".
W pochówku dawnych mieszkańców Szymonki nie wziął udziału właściciel działki, który jesienią wykopał szczątki Mazurów - w sobotę wyjechał ze wsi. Wcześniej w rozmowie z PAP mówił on, że "ma względem tej działki plany inwestycyjne".
Na pogrzebie nie stawił się też nikt z gminy Ryn, która przed rokiem wystawiła na sprzedaż w ramach przetargu dawny cmentarz. Burmistrz Rynu Józef Karpiński pozwiedzał wcześniej PAP, że działkę sprzedano, ponieważ na żadnych obecnie dostępnych urzędnikom mapach nie było informacji o tym, że przed wojną w tym miejscu był cmentarz. Nekropolię wskazywały tu przedwojenne niemieckie mapy, ale Karpiński podkreślił, że nie ma obowiązku i możliwości, by urzędnicy z nich korzystali.
Szymonka to niewielka wieś na trasie z Giżycka do Mikołajek. Cmentarz, którego fragment gmina sprzedała prywatnej osobie funkcjonował w latach 1566-1877. Nekropolia ta została zamknięta, gdy wzniesiono nowy, istniejący do dnia dzisiejszego kościół, który stanął po drugiej stronie drogi – dokładnie 96 kroków od starej świątyni. Mimo zamknięcia cmentarza jeszcze w XIX w., to na jego terenie pogrzebano szczątki żołnierzy niemieckich poległych w czasie I i II wojny światowej oraz mieszkańców wsi zmarłych w styczniu 1945 r. (PAP)
jwo/ mhr/