Jeżeli wolno karać za kłamstwo oświęcimskie, to dlaczego my nie mielibyśmy prawa karać za pomówienie Polski i narodu polskiego - mówi w wywiadzie dla poniedziałkowego "DGP" prezydent Andrzej Duda.
Prezydent odpowiedział w ten sposób na pytanie, czy nie ma zastrzeżeń do zasady rozstrzygania sporów historycznych ustawą karną.
"Nikt uczciwy nie zaprzecza temu, że wśród Polaków byli szmalcownicy czy inni nasi rodacy dokonujący wówczas podłości. W takich czasach w każdym narodzie mogą znaleźć się ludzie, którzy dopuszczają się zbrodni. Ale proszę nie mówić, że zbrodni dopuścił się polski naród. Polski naród walczył przeciwko Niemcom. Rząd w Londynie i Polskie Państwo Podziemne karały szmalcowników i innych zdrajców śmiercią i ustanowiły Radę Pomocy Żydom +Żegota+. starały się wykonywać podstawowy obowiązek, jakim jest ochrona życia obywateli polskich, także Żydów" - powiedział Andrzej Duda.
Na pytanie, czy oczekuje do Trybunału Konstytucyjnego - do którego skierował ustawę - "pomocy w wyplątaniu się z niezręcznej sytuacji politycznej" prezydent odpowiedział: " Jeżeli wskazówki co do legislacji można uznać za +pomoc w wyplątaniu się+, to tak. Może pan to tak zrozumieć. Ale to jest dużo bardziej skomplikowany dylemat prawny".
Prezydent mówi, że gdyby przedstawił swój własny projekt w tej sprawie, dodałby do niego "jednoznaczną deklarację, że chodzi wyłącznie o czyny popełnione z winy umyślnej".
Jak dodał, nie rozważał zawetowania noweli o IPN, choć przyznał, że zaskoczyło go "nagle pojawienie się ustawy, a potem tempo prac nad nią". "Ale nie są to uwagi do treści ustawy, ale sposobu procedowania. Trudno mi zrozumieć, co motywowało ustawodawców do takiego sposobu działania" - powiedział prezydent.
Prezydent uznał, że źle się stało, że ustawa o IPN została przyjęta w tym właśnie momencie i w takiej formie, w przeddzień Dnia Pamięci i Ofiarach Holokaustu.
Pytany o ocenę wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego w Monachium powiedział, że ocenia ją jako niezręczną. "Jestem pewien, że premier nie miał intencji urażenia czyjejkolwiek wrażliwości" - dodał.
"Zagłada narodu żydowskiego, wszystko to, co wówczas się działo, to materia bardzo trudna. Po pierwsze dlatego, że budzi zrozumiałe i uzasadnione emocje. Po drugie, nam urodzonym wiele lat po wojnie, trudno jest w ogóle wczuć się w tamte sytuacje. Stąd bardzo trzeba ważyć słowa i oceny. Także my się tego domagamy jako Polacy. Nasz naród tez przeżył tragedię" - wyjaśnił Andrzej Duda.
Na uwagę dziennikarza, że skoro premier wymienił wśród "sprawców" także Polaków i że pewnie chodziło mu o zupełnie inny typ współudziału niż w przypadku Niemców, Andrzej Duda mówi: "To dla mnie oczywiste. Dlatego mówię o niezręczności, a nie o złej intencji". (PAP)
bos/ jbp/