20.04.2010. Warszawa (PAP) - W ubiegłym tygodniu w ramach pomocy prawnej polski konsul przesłuchał w Urugwaju polonijnego biznesmena Jana Kobylańskiego. Proces karny wytoczony przez Kobylańskiego kilkunastu dziennikarzom został odroczony do czasu dostarczenia do kraju oryginału protokołu.
Sędzia Robert Żak poinformował, iż w piątek dotarła faksem do sądu kopia protokołu z przesłuchania Kobylańskiego, które odbyło się 12 kwietnia w stolicy Urugwaju Montevideo. Na poprzedniej rozprawie, w grudniu zeszłego roku, obrońcy oskarżonych wnieśli, aby Kobylański - jako oskarżyciel prywatny - był przesłuchany w pierwszej kolejności, bo taka jest logika procedury karnej. Jego pełnomocnik, mec. Andrzej Lew-Mirski oświadczył, że Kobylański z uwagi na wiek i stan zdrowia nie podejmie trudu przyjazdu do Polski. Sąd postanowił więc, że będzie on przesłuchany w Urugwaju przez polskiego konsula z Buenos Aires (Argentyna).
Obrońcy oskarżonych sprzeciwili się we wtorek ujawnieniu treści liczącego ponad 20 stron faksu. "W sensie prawnym nie stanowi on dowodu i trzeba poczekać na oryginał protokołu" - zgodnie dowodzili. Ponadto wskazywali, iż nie zdążyli się zapoznać z nadesłanym faksem. Sąd wyznaczył termin kolejnej rozprawy, na której mają zostać odczytane zeznania Kobylańskiego, na 28 maja.
Jak powiedział PAP mec. Lew-Mirski, który był obecny przy przesłuchaniu Kobylańskiego w Montevideo, odbyło się ono w wynajętej sali i trwało około ośmiu godzin. Kobylański odpowiadał na pytania przesłane przez obrońców oskarżonych.
W ramach udzielania pomocy prawnej konsul, na wniosek sądu lub prokuratora, może przesłuchać obywatela polskiego przebywającego na stałe w okręgu konsularnym. Przesłuchanie następuje na podstawie listy pytań nadesłanej przez właściwy organ krajowy. Konsul sporządza z przeprowadzonego dowodu protokół, zawierający dane osobowe przesłuchiwanego, czas i miejsce przesłuchania oraz informację o pouczeniu przesłuchiwanego o obowiązku mówienia prawdy. Konsul może wykonać taką czynność tylko wobec obywatela polskiego.
87-letni Kobylański to milioner, założyciel i szef Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej (USOPAŁ), b. konsul honorowy RP w Urugwaju (odwołany w 2000 r. m.in. za antysemickie wypowiedzi przez ówczesnego szefa MSZ Władysława Bartoszewskiego).
Czując się dotknięty tekstami w "Gazecie Wyborczej", "Rzeczpospolitej", "Newsweeku" i "Polityce", skierował prywatny akt oskarżenia przeciw dyplomatom i dziennikarzom, m.in.: Ryszardowi Schnepfowi, Danielowi Passentowi, Jarosławowi Gugale, Adamowi Michnikowi, Jerzemu Baczyńskiemu, Mikołajowi Lizutowi. Liczy on prawie sto stron i dotyczy ukazujących się przed czterema laty tekstów o Kobylańskim, w których wspominano o jego antysemickich wypowiedziach oraz podejrzeniach IPN, że w czasie wojny mógł wydawać za pieniądze Żydów Niemcom.
W 2007 r. pion śledczy IPN odmówił wszczęcia śledztwa w sprawie domniemanego wydania podczas wojny ukrywających się Żydów w ręce gestapo przez Kobylańskiego. IPN nie udało się bowiem ustalić ponad wszelką wątpliwość, by był on tym samym Januszem Kobylańskim, który w latach 40. był podejrzany w Polsce o szmalcownictwo. IPN ustalił, że Stanisław Kobylański (wobec którego śledztwo umorzono w latach 40. z powodu braku dowodów winy) miał trzech synów - imiona dwóch ustalono, w tym Jana, b. konsula honorowego RP w Ameryce Płd. Nie udało się także ustalić, czy żydowska rodzina, która miała być wydana, faktycznie zginęła.
Jako oskarżyciel prywatny Kobylański wskazuje, że wszystkie zarzuty, o jakich donosiły media, to kłamstwa, zaś same publikacje miały, jego zdaniem, na celu poniżenie go jako Polaka i patrioty oraz "odebranie zaufania potrzebnego do sprawowania funkcji prezesa USOPAŁ i udziału w życiu Polonii w Urugwaju". Uznał też, że celem dziennikarzy było przedstawienie go "jako szpiega, denuncjatora, fałszerza, cudzołożnika, oszusta, obozowego feldfebla, łapówkarza, megalomana, latynoskiego kacyka, niekompetentnego mitomana".
W lipcu ubiegłego roku Kobylański pozwał oddzielnie Radosława Sikorskiego za jego książkę, w której nazwał go "antysemitą" i "typem spod ciemnej gwiazdy". "Zmuszony jestem podtrzymać słowa, które zapisałem w książce. Będę czekał na proces i postaram się tę tezę udowodnić" - mówił wówczas szef MSZ.(PAP)
mja/ malk/ jbr/