Sąd Okręgowy w Krakowie uznał w środę, że autor książki "Cena przetrwania. SB wobec Tygodnika Powszechnego" Roman Graczyk i wydawca nie działali bezprawnie i nie naruszyli dóbr osobistych pozywającego ich Jacka Pszona. Sąd oddalił powództwo.
W pozwie Jacek Pszon wskazywał, że zarówno autor książki Roman Graczyk, jak i jej wydawca, spółka Czerwone i Czarne, naruszyli jego dobra osobiste poprzez przypisanie w publikacji jego nieżyjącemu już ojcu Mieczysławowi współpracy z SB. Domagał się opublikowania w prasie przeprosin od obu pozwanych za zamieszczenie w książce "nieuprawnionych i krzywdzących ocen, że Mieczysław Pszon był współpracownikiem SB". Wnosił także o zakaz publikacji książki.
Oddalając pozew sąd podkreślił, że do napisania książki skłoniły autora zarówno osoby ze środowiska "Tygodnika Powszechnego", jak i ówczesny prezes Instytutu Pamięci Narodowej Janusz Kurtyka. Pisanie odbywało się w ramach programu IPN, dotyczącego inwigilacji środowiska dziennikarskiego przez SB, a wszelkie procedury, dotyczące zdobywania materiałów zostały – zdaniem sądu – dochowane. Rzetelnie również przedstawiono w książce treść dokumentów. Działania Romana Graczyka nie były więc nieuprawnione ani bezprawne – uznał sąd.
Oddalając pozew sąd podkreślił, że do napisania książki skłoniły autora zarówno osoby ze środowiska "Tygodnika Powszechnego", jak i ówczesny prezes IPN Janusz Kurtyka. Pisanie odbywało się w ramach programu IPN, dotyczącego inwigilacji środowiska dziennikarskiego przez SB, a wszelkie procedury, dotyczące zdobywania materiałów zostały - zdaniem sądu - dochowane. Rzetelnie również przedstawiono w książce treść dokumentów. Działania Romana Graczyka nie były więc nieuprawnione ani bezprawne - uznał sąd.
Ponadto – zdaniem sądu – nie zostały naruszone dobra osobiste syna, ponieważ sam przyznał on przed sądem, że książka nie zmieniła jego obrazu ojca.
W uzasadnieniu sąd wskazał jednak na pewną dwoistość, z jaką są oceniane materiały IPN wytworzone przez ówczesną służbę bezpieczeństwa: dla jednych są niegodne dla pochylenia się nad nimi, dla innych są materiałem historycznym.
Jak stwierdził, nawet przy ocenianiu ich jako materiały historyczne – do czego był zobowiązany sąd - "zawsze będzie istniał ten dwojaki punkt widzenia, bo każda ze stron inaczej widziała swoje działania: inaczej SB, a inaczej osoby, które w jakiś sposób współdziałały z tymi służbami". "Tutaj mamy do czynienia z takim zjawiskiem. Każdy inaczej to traktował, ale skoro są badane materiały SB trzeba zobaczyć, jak to było traktowane przez te służby" – wyjaśnił sąd.
Roman Graczyk powiedział PAP po wyroku, że jest usatysfakcjonowany, "ponieważ sąd całkowicie podzielił jego punkt widzenia i w całości oddalił twierdzenia pozwu".
Z rozstrzygnięcia nie był zadowolony Jacek Pszon. "Absolutnie się z nim nie zgadzam. Moje dobra osobiste zostały naruszone, a działania pana Graczyka miały charakter dzikiej lustracji i ona została bezprawnie przeprowadzona. Będziemy składali apelację" – powiedział Jacek Pszon. Jak podkreślił jego pełnomocnik mec. Krzysztof Bachmiński, apelacji będą podlegać zarówno kwestie dotyczące dóbr osobistych, jak i ocena wiarygodności dokumentów SB, ponieważ sąd odrzucił jego wniosek o powołanie biegłego do oceny dokumentów IPN.
W opublikowanej w lutym 2011 r. książce "Cena przetrwania. SB wobec Tygodnika Powszechnego" Graczyk pisze o inwigilacji środowiska tygodnika i o jego uwikłaniu we współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. Powołując się na dokumenty SB, podaje, że jako kontakt operacyjny SB zarejestrowana była obrończyni praw człowieka Halina Bortnowska, a jako tajni współpracownicy: publicysta katolicki, były redaktor naczelny miesięcznika Znak, prezes Fundacji Kultury Chrześcijańskiej Znak Stefan Wilkanowicz; poeta, przyjaciel Jana Pawła II Marek Skwarnicki; i legenda Tygodnika, ekspert stosunków polsko-niemieckich, zmarły w 1995 r. Mieczysław Pszon.
Jacek Pszon napisał w pozwie, że oceny i twierdzenia Graczyka na temat jego ojca są tendencyjnymi i dowolnymi hipotezami opartymi na domysłach; są skażone nieuczciwością intelektualną; ponadto autor utożsamia "kontakty" ze "współpracą"; obce mu są rzetelność, obiektywizm, uczciwość i zwykła kultura, która skłania do głębszych refleksji nad konsekwencją własnych działań.
Tezy zawarte w książce Graczyka wywołały duże poruszenie w mediach. Stefan Wilkanowicz na stronie Fundacji Kultury Chrześcijańskiej Znak oświadczył, że nie był współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Skwarnicki w oświadczeniu wydrukowanym w książce pisze, że przed rozmową z Graczykiem nie miał pojęcia o tym, że w archiwach IPN figuruje jako TW, nigdy nie podpisywał umowy o współpracy z SB i nie składał sprawozdań, a o kontaktach z SB informował kierownictwo "Tygodnika" oraz kard. Karola Wojtyłę i kard. Franciszka Macharskiego. Bortnowska powiedziała wówczas PAP, że nie zna książki jako całości, dlatego nie jest w stanie się teraz do niej odnieść. "I w ogóle nie czuję takiej potrzeby. Jedyne, co mogę zrobić, to odesłać wszystkie zainteresowane tym osoby do mojej własnej książki (+Wszystko będzie inaczej+)" - powiedziała Bortnowska.
Wyrok nie jest prawomocny.(PAP)
hp/ bos/ mow/