Powrót adm. Józefa Unruga do Polski stał się możliwy po godnym pochówku jego podwładnych, skazanych i straconych w sfingowanym procesie - podkreślali przedstawiciele BBN, IPN i wojska, którzy wzięli udział w ceremonii pożegnania trumien obrońcy wybrzeża z 1939 r. i jego żony.
Szczątki zostały we wtorek w porcie wojennym w Breście wniesione na pokład fregaty ORP Kościuszko, skąd ruszą go Gdyni, gdzie 2 października odbędzie się uroczysty pogrzeb. Decyzją prezydenta Andrzeja Dudy, na wniosek szefa MON Mariusza Błaszczaka, Józef Unrug został mianowany na stopień admirała floty - poinformowało we wtorek Biuro Bezpieczeństwa Narodowego.
Przedstawiciele IPN, BBN i wojska podkreślali podczas uroczystości, że powrót admirała stał się możliwy po odnalezieniu i godnym pochówku jego podwładnych – oficerów marynarki, skazanych i straconych w sfingowanym tzw. procesie komandorów.
Dariusz Gwizdała - wiceszef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, które przed dwoma laty podjęło starania o sprowadzenie prochów admirała, podkreślił, że dokonuje się to w roku stulecia polskiej niepodległości. „Żegnamy go tak, jak na to zasłużył – jak bohatera. Kończy się wypełnianie testamentu admirała. Nie było to możliwe w czasach komunistycznego zniewolenia. Admirał był przecież nieprzejednanym wrogiem bolszewizmu, nigdy się nie pogodził z sowiecką dominacją nad naszym krajem” – mówił Gwizdała.
„Także wolna Polska nie od razu pospieszyła złożyć mu należny hołd. Dzisiaj jednak nasze na powrót suwerenne państwo przyjmuje admirała wraz z małżonką na swoje łono” – dodał. Przypomniał, że na mocy testamentu Unruga na cmentarzu Marynarki Wojennej na Oksywiu powstała marynarska kwatera pamięci. Podkreślił, że Józef i Zofia Unrugowie „zostaną pochowani w kwaterze swoich towarzyszy broni”.
Dowódca okręgu i strefy Atlantyku, prefekt morski Atlantyku-Brest wiceadm. Jean-Louis Lozier podkreślił, że adm. Unrug „miał świadomość wielkiego znaczenia swojego kraju, który nie był na sprzedaż”.
"Stał się więźniem Niemców razem ze swoimi ludźmi” – mówił Lozier, przypominając, że w niewoli Unrug z niemieckimi oficerami porozumiewał się przez tłumacza, odrzucał też propozycje wstąpienia do Kriegsmarine. „Nie powrócił za życia do swojej ukochanej suwerennej i wolnej Polski. Dzisiejsza uroczystość jest okazją do przypomnienia silnych historycznych więzi, które - z dala od powierzchownych agitacji - łączą nasze marynarki i nasze kraje” – powiedział Lozier.
Wiceprezes IPN Mateusz Szpytma odczytał list prezesa IPN Jarosława Szarka, w którym określił on powrót Unruga jako „o ponad 45 lat spóźniony”. „Temu wspaniałemu polskiemu żołnierzowi, patriocie, wybitnemu dowódcy obrony wybrzeża w 1939 r. uroczysty państwowy pogrzeb należał się już w lutym 1973 r. Było to jednak niemożliwe także dlatego, że – tylko pozornie bardziej liberalni – komuniści przedostatniej dekady PRL nadal ukrywali miejsca pochówku pomordowanych podkomendnych adm. Unruga” – mówił Szpytma.
„Admirał Józef Unrug nie wrócił po wojnie do zniewolonej przez komunistów Polski. Uniknął w ten sposób represji, a najpewniej śmierci z rąk stalinowskich zbrodniarzy. Nie uniknął jednak dramatycznego losu wygnańca” – napisał prezes IPN. Podkreślił, że Unrug chciał tego powrotu, „gdy Polska będzie już naprawdę wolna i sprawiedliwa”. „A taka dzisiaj naszym wspólnym wysiłkiem się staje” – dodał Szarek.
„Odnajdywanie grobów naszych bohaterów, ich identyfikacja i uroczyste pożegnanie jest zadaniem najbardziej zaszczytnym. To ta część naszej służby jest dla nas najważniejsza i zarazem najpiękniejsza. Przyczyniamy się bowiem do przywracania naszej ojczyźnie bohaterów, którzy dla nas współczesnych są największym skarbem” – podkreślił w liście prezes IPN.
Inspektor Marynarki Wojennej kadm. Jarosław Ziemiański przypomniał historię Unruga, syna generała gwardii pruskiej i jego służbę w cesarskiej marynarce, za którą w I wojnie światowej został odznaczony Krzyżem Żelaznym. Jak dodał, silne przywiązanie do polskiej tradycji sprawiło, że po wojnie wystąpił z niemieckiego wojska; krótko po odzyskaniu przez Polskę niepodległości Unrug zgłosił się do powstającej Marynarki Wojennej RP, a w 1939 organizował obronę Helu i Gdyni.
„Był gorącym orędownikiem ćwiczeń na morzu, zarówno na okrętach, jak i jednostkach żaglowych. Podkreślał, że +marynarz nie wyrabia się przy ławce szkolnej, tylko na pokładzie okrętu+” – zaznaczył Ziemiański. Podkreślił, że jego nieugięta postawa wobec Trzeciej Rzeszy spowodowała, że całą wojnę spędził w obozach jenieckich.
„Admirał Unrug zawsze chciał spocząć w Polsce, ale w swoim testamencie zastrzegł, że jego prochy mogą wrócić do Polski tylko wtedy, gdy godny pogrzeb znajdą szczątki trzech zamordowanych przez bezpiekę komandorów. Nazywał ich swoimi najlepszymi oficerami” – dodał inspektor MW.
W grudniu ub. r. w Gdyni odbył się pogrzeb trzech oficerów Marynarki Wojennej - Stanisława Mieszkowskiego, Jerzego Staniewicza i Zbigniewa Przybyszewskiego, skazanych i straconych w 1952 r. na podstawie fałszywych dowodów na śmierć za szpiegostwo i dywersję. W 1956 r. wszystkich oficerów skazanych na śmierć lub dożywocie w procesie nazywanym "procesem komandorów" zrehabilitowano. Ich miejsce pochówku długo pozostawało nieznane. Zlokalizowali je badacze IPN.
Józef Unrug urodził się w 1884 r. w Brandenburg an der Havel niedaleko Berlina jako Joseph von Unruh, syn pruskiego oficera. Jego ojciec po odejściu z wojska zainteresował się polskimi przodkami, zaczął uczyć synów polskiego. Józef, wzorem ojca, wstąpił do wojska i w 1907 roku został oficerem Cesarskiej Marynarki Wojennej. W I wojnie światowej dowodził okrętami podwodnymi, był dowódcą flotylli okrętów szkolnych. Został odznaczony Krzyżem Żelaznym. Po wojnie odszedł do cywila.
W 1919 r. wstąpił do Wojska Polskiego w stopniu kapitana marynarki, nominację na stopień kontradmirała otrzymał w 1933 r. W 1939 r. dowodził obroną wybrzeża, które poddało się jako jedno z ostatnich miejsc. Był jeńcem kilku oflagów. Po uwolnieniu w 1945 r. uczestniczył w rozwiązywaniu Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, żył na emigracji w Wielkiej Brytanii i Francji.
Żona admirała Zofia, urodzona w 1895 r. w Berlinie, podzielała jego pasję do Polski. Od 1958 r. obydwoje przebywali w domu spokojnej starości dla byłych kombatantów i polskich uchodźców politycznych w Lailly-en-Val koło Orleanu we Francji.
autor: Jakub Borowski, Nadia Senkowska, Martyna Olasz
brw/ nak/ oma/ agz/