27.05.2009 Warszawa (PAP) - Przegrana formacji, którą popierałem 4 czerwca 1989 r., a także moja osobista przegrana w tych wyborach były bardzo korzystne. Dla państwa - bo Balcerowicz dokonał tego, czego Rakowski dokonać nie mógł, dla mnie - bo zyskałem fortunę - ocenia rzecznik rządu w ostatnich latach PRL, Jerzy Urban.
"Wstrząsające było to, że w zasadzie polityczna rezygnacja z władzy, czyli rzecz o historycznym znaczeniu, dokonała się w ciągu 2-3 minut, w całkowitym milczeniu, nikt nie zabrał głosu, nikt nie zaprotestował. Rezygnacja odbyła się - powiedziałbym z perspektywy czasu - łatwo i w milczeniu. Było w tym - po czterdziestu paru latach rządzenia - coś wstrząsającego" - ocenił.
Urban zaznaczył, że same wyniki wyborów były dla władzy pewnym zaskoczeniem. "Myśleliśmy, że uzyskamy lepszy wynik, choć wiedzieliśmy, że przegramy z Solidarnością te wybory, które są miarodajne - do Senatu, natomiast liczyliśmy na jakieś 25-30 proc." - powiedział.
"Zaskoczył mnie też mój osobisty wynik. Uzyskałem tylko trzydzieści parę tysięcy głosów do 75 tysięcy przeciwnika. Najbardziej mnie zaskoczyły wyniki zagraniczne, bo ja startowałem z Warszawy-Śródmieścia, a tam spływały głosy od wszystkich polskich obywateli przebywających za granicą. Ponieważ głównie głosowały wielkie budowy w Związku Radzieckim i Libii spodziewałem się tam wygranej" - stwierdził.
"Sądziłem, że to są wybrańcy, którym się szczególnie dobrze powodzi i którzy są w jakiś sposób wybierani na te wyjazdy zagraniczne. To dowodzi, że nie byli dobierani z punktu widzenia politycznego" - ocenił.
"Wynik wyborów z 4 czerwca był dla nas istotny, bo orientujący jak kiepska jest nasza pozycja (...). Ale przecież proces oddawania władzy rozpoczął się od momentu rozmów o Okrągłym Stole" - podkreślił Urban.
"Zawsze oceniałem Okrągły Stół jako największe, najważniejsze wydarzenie w XX-wiecznych dziejach Polski. W jakimś sensie ważniejsze niż 11 listopada 1918 r. Nie tyle może w skutkach, ile ze względu na to, że przywrócenie niepodległości Polski w 1918 r. nie było polskim dziełem, a w 1989 było dziełem niektórych sił politycznych wewnątrz kraju" - powiedział.
Urban podkreślił, że z perspektywy czasu korzystnie ocenia przegraną formacji, którą popierał 4 czerwca. "Wybory 4 czerwca pokazały, że nie mamy już legitymacji politycznej do rządzenia, że poparcie dla nas jest mniejsze niż sądziliśmy" - ocenia Urban. "Dalsze zdarzenia pokazały, że Balcerowicz zdołał dokonać tego, czego Rakowski dokonać nie mógł i że korzystna była zdecydowana zmiana ustroju, a nie rozciągnięta na lata - tak jak my planowaliśmy" - dodał.
Również osobistą przegraną w wyborach Urban ocenia pozytywnie podkreślając, że gdyby wygrał w wyborach i zasiadł na rok w Sejmie kontraktowym, "przespałby" ten okres będąc trzeciorzędnym członkiem klubu lewicy zamiast "budować dla siebie nową pozycję". "Nie założyłbym w tym czasie tygodnika +Nie+, a co za tym idzie, nie zyskałbym wielkich wpływów politycznych i znacznej fortuny" - powiedział.
Oceniając 20-lecie wolnej Polski z punktu widzenia najważniejszych wydarzeń Urban ocenia, że były nimi przystąpienie do UE i NATO oraz reformy Balcerowicza "ze wszystkimi tego skutkami".
"Wejście do UE to zapoczątkowanie drogi - mam nadzieję - niszczenia zacofania Polski w stosunku do Europy, które ciągnie się od XVI wieku, modernizacji kraju, a przede wszystkim niszczenia tej nacjonalistycznej ciasnoty, tego zamknięcia językowego, mentalnego" - powiedział. (PAP)
js/ pz/ jra/