Todor Żiwkow 25 lat po obaleniu jego reżimu i 16 lat po śmierci jest nadal obecny w Bułgarii. Komunistyczny przywódca ma na Facebooku ponad 10 profili, a na jednym z nich 3 565 przyjaciół. Synonimem władzy komunistycznej był w kraju przez 33 lata.
Żiwkow stał na czele Bułgarskiej Partii Komunistycznej (BPK) w latach 1956-89. Jednocześnie był premierem (1962-71) i przewodniczącym Rady Państwa (1971-89).
Długie lata, w których portret Żiwkowa był obowiązkowym wyposażeniem każdego urzedu, a jego zdjęcia nie schodziły z pierwszych stron gazet, były okresem braku wolności obywatelskich, siermiężnym czasem regulowanej gospodarki ze wszystkimi jej cechami: deficytem towarów konsumpcyjnych, brakiem mieszkań, zatłoczonymi tramwajami i brzydkimi meblami. Powstałe wówczas betonowe osiedla na obrzeżach miast wciąż czekają na renowację.
O Żiwkowie opowiadano dowcipy, czekano na jego odejście, zwłaszcza po gorbaczowowskich zmianach w ówczesnym ZSRR. On jednak pozostawał najdłużej urzędującym przywódcą obozu komunistycznego. 10 listopada 1989 r., dzień po upadku muru berlińskiego, został odsunięty od władzy przez zasiadających w Biurze Politycznym BPK zwolenników gorbaczowowskiej linii pieriestrojki.
Badanie agencji Alpha Research, przeprowadzone z okazji 25-lecia początku procesu transformacji, wskazuje, że obecnie 55 proc. Bułgarów wyraża aprobatę dla Żiwkowa, negatywny stosunek do niego ma 25 proc. ankietowanych. To drastyczna różnica w porównaniu z danymi z 1991 r. Wówczas dezaprobatę wyrażało 76 proc., aprobatę – zaledwie 16 proc.
Próby postawienia go przed sądem za doprowadzenie kraju do katastrofy gospodarczej i wypędzenie ponad 300 tys. bułgarskich Turków, podjęte na początku lat 90., zakończyły się niepowodzeniem. Sąd Najwyższy orzekł, że jako głowa państwa nie może być sądzony i uchylił wyrok pozbawienia wolności na 7 lat. Żiwkow przebywał jednak w areszcie domowym w willi pod Sofią, przyjmował dziennikarzy, udzielał wywiadów, publikował obszerne wspomnienia. Zmarł 5 sierpnia 1998 r.
Fenomen popularności Żiwkowa sięga połowy lat 90. Kiedy po raz pierwszy zezwolono mu opuścić Sofię i odwiedzić rodzinne miasto Prawec, gdzie był witany entuzjastycznie przez tłumy ludzi, jedna z dużych gazet napisała: "Żiwkow jest jedynym, któremu Bułgarzy nie tylko przebaczyli, lecz którego również polubili".
Zadziwiająca jest popularność Żiwkowa nie tylko wśród starszego pokolenia, lecz i wśród młodych Bułgarów, którzy od urodzenia słyszeli, że „za Żiwkowa było spokojnie i pewnie, była praca i nikt nie głodował”. I jakby automatycznie przywykli uważać, że tamte czasy były jeśli nie sielanką, to jednak lepsze od obecnych.
Badanie agencji Alpha Research, przeprowadzone z okazji 25-lecia początku procesu transformacji, wskazuje, że obecnie 55 proc. Bułgarów wyraża aprobatę dla Żiwkowa, negatywny stosunek do niego ma 25 proc. ankietowanych. To drastyczna różnica w porównaniu z danymi z 1991 r. Wówczas dezaprobatę wyrażało 76 proc., aprobatę – zaledwie 16 proc.
Rok temu badanie agencji socjologicznej NCIOM wstrząsnęło opinią publiczną – 60 proc. bułgarskich uczniów ostatnich klas nie wiedziało co to jest Gułag i żelazna kurtyna, 40 proc. nie słyszało o istnieniu komunistycznej SB, Todor Żiwkow znalazł się wśród trzech największych obrońców demokracji, a 18 proc. ankietowanych deklarowało, że chciałoby żyć w tamtych czasach.
Im dalej od epoki Żiwkowa, tym bardziej jest on idealizowany. W jego rodzinnym mieście stoją dwa pomniki, jest muzeum. Wnuczka Ewgenia Żiwkowa, znana projektantka mody, była posłanką, jej brat Todor jest stałym bohaterem prasy brukowej i telewizyjnych show. Na prowincji w knajpach i warsztatach portret Żiwkowa jest reklamą.
O fakcie, że Bułgaria nadal spłaca zadłużenia z okresu komunistycznego, media przypominają rzadko. Podręczniki nie akcentują tematu bułgarskiego komunizmu. W materiałach do matury z historii nie ma ani jednego pytania na ten temat.
Premier Bojko Borysow, który na początku lat 90. był osobistym ochroniarzem Żiwkowa, nigdy nie ukrywał swojego szacunku do dawnego przywódcy i mówił, że wiele się od niego nauczył. „Byłoby ogromnym sukcesem, gdybyśmy potrafili zbudować nawet setną część tego, co zbudował Żiwkow” – mówił w 2010 r. podczas swojej pierwszej kadencji. Wielu Bułgarów widzi w nim nowe wcielenie Żiwkowa.
„Niewielu ludzi można porównywać z Żiwkowem jako politykiem. Obecnie nie jest modne mówić o nim dobrze, ale jak się porówna Żiwkowa i tych, którzy nami rządzą w ostatnich 25 latach, porównanie przemawia na jego korzyść. Stąd ta nostalgia. (…) Skoro był u władzy tak długo, widocznie miał do tego zdolności” – oświadczył dwa tygodnie temu Krasimir Karakaczanow, współprzewodniczący Frontu Patriotycznego, partii, popierającej rząd Borysowa w obecnym parlamencie.
Prof. Iskra Baewa, historyczka, autorka wydanej rok temu politycznej biografii Żiwkowa, mówi o fenomenie nostalgii za nim: „Na początku lat 90. nie było żadnej nostalgii, była silna nienawiść. Dobre wspomnienia o nim pojawiły się wraz z masowym zubożeniem. Wielu Bułgarów zaczęło +wspominać+, jak pewne były ich dochody za jego czasów. Jednocześnie woleli zapominać o brakach na rynku, o niedostępnych zachodnich towarach, nie mówiąc już o braku politycznych wolności”. Nostalgia za tamtymi czasami zniknie, kiedy Bułgarzy zaczną żyć lepiej od tonących w kryzysie Greków – dodaje.
Według dziennikarza i historyka Christo Christowa, autora monografii o Żiwkowie, „spóźniliśmy się z przeczytaniem historii komunizmu”. „Tyle lat po upadku reżymu komunistycznego nie tylko prawda o łagrach, o których stworzeniu Żiwkow zadecydował osobiście, lecz i cała prawda o jego rządach, które trzykrotnie doprowadziły Bułgarię do upadłości, wciąż nie weszła do podręczników szkolnych. Zamiast tego mamy kolejną próbę odrestaurowania Żiwkowa w stylu dawnej propagandy - jako ojca narodu, męża stanu i wielkiego polityka” – mówi Christow.
Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)
man/ mmp/ kar/