Ponad 20 tysięcy ludzi wzięło udział w ceremonii na obiekcie drużyny piłkarskiej Liverpool, podczas której uczczono pamięć 96 ofiar tragedii, do której doszło 15 kwietnia 1989 roku na stadionie Hillsborough w Sheffield.
W trakcie półfinałowego meczu Pucharu Anglii między tym zespołem a Nottingham Forest napierający tłum zadeptał i zadusił 96 osób. 766 kibiców zostało rannych. Wszyscy byli fanami Liverpoolu.
W trakcie uroczystości na stadionie Anfield na głos odczytano nazwiska ofiar. Najmłodszą był zaledwie 10-letni Jon-Paul Gilhooley, kuzyn obecnego kapitana "The Reds" Stevena Gerrarda, który razem z kolegami z drużyny wziął udział w ceremonii.
Dokładnie o godzinie 16.06 rozpoczęła się minuta ciszy. Zatrzymał się transport miejski, a kościelne dzwony w regionie uderzyły 96 razy.
Choć od wydarzenia minęło już ćwierć wieku, sprawa wciąż nie jest zamknięta. We wrześniu 2012 roku niezależne śledztwo ujawniło, że podczas wcześniejszych postępowań policja próbowała zniekształcić fakty, aby zminimalizować własną odpowiedzialność i zrzucić ją na ofiary. W oparciu o zeznania policjantów tabloid "The Sun" opublikował artykuł przedstawiający kibiców Liverpoolu jako pijanych i agresywnych.
Po zapoznaniu się z raportem niezależnej komisji premier David Cameron przeprosił rodziny ofiar za "podwójną niesprawiedliwość", ponieważ ich bliscy po śmierci zostali oczernieni. Ujawnił także, że w celu ukrycia prawdy zmieniono zeznania 164 policjantów.
W marcu rozpoczęło się nowe śledztwo w sprawie tragedii. Impulsem do niego stał się opublikowany w 2012 roku raport niezależnej komisji, z którego wynikało, że 41 ofiar miało szansę przeżyć, gdyby pomoc medyczna nadeszła szybciej. Dochodzenie ma się zakończyć dopiero w przyszłym roku. (PAP)
wkp/ co/