W Rogowie, nad jeziorem Resko (Zachodniopomorskie) oddano w sobotę hołd ofiarom tragicznego lotu z marca 1945 r. Poświęcono miejsce pamięci – tablice upamiętniające ofiary katastrofy, głównie dzieci.
71 lat temu w okolicach Rogowa rozbił się wodnopłatowiec niemieckiego lotnictwa Dornier DO-24. Na pokładzie samolotu znajdowało się około 80 osób, głównie dzieci, które Niemcy ewakuowali na Zachód przed zbliżającą się Armią Czerwoną. Uratowała się jedna osoba.
W miejscu tragedii odmówiono ekumeniczną modlitwę. Złożono kwiaty.
Wcześniej w pobliskim Trzebiatowie, w tamtejszym liceum uczniowie zaprezentowali projekt "Dzieci z jeziora Resko Przymorskie" przygotowany przez uczniów z Berlina i Trzebiatowa.
W uroczystościach wzięli udział m.in. federalny przewodniczący Ludowego Związku Opieki nad Niemieckimi Grobami Wojennymi Markus Meckel, konsul generalna RFN w Gdańsku Cornelia Pieper, lokalne i regionalne władze, okoliczni mieszkańcy i uczniowie pobliskich szkół.
Jak powiedział PAP uczestniczący w wydarzeniu konsul honorowy Niemiec w Szczecinie Bartłomiej Sochański, była to „wzruszająca uroczystość, bo upamiętniająca dzieci, ofiary wojny, które w żaden sposób związane z wojna nie są, bo wojna to wymysł dorosłych”.
„Każdy cywilizowany naród powinien oddawać cześć zmarłym. Niewątpliwie mamy na tych ziemiach ofiar wojny i należy im się szacunek. Im więcej szacunku będziemy tu na Pomorzu Zachodnim oddawać, tym bardziej możemy się spodziewać szacunku dla naszych grobów na Wschodzie” – podkreślił konsul.
W marcu 1945 roku, w ówczesnej bazie lotnictwa wodnego odbywała się pośpieszna ewakuacja ludności cywilnej z terenu objętego działaniami wojennymi. W obliczu zbliżającej się Armii Czerwonej dowódca 81 Dywizjonu Ratownictwa Morskiego kpt. Karl Born zorganizował most powietrzny, którym transportowano cywilów w bezpieczne miejsce, m.in. do miejscowości Bug, Parow, Garz i Divenow (Dziwnów).
Podczas całej akcji mogło być ewakuowanych łącznie około 2-3 tys. ludzi, choć dane te nie są udokumentowane. Wśród ewakuowanych znajdowało się wiele dzieci, które decyzją władz niemieckich zostały wcześniej przewiezione na teren Pomorza, by chronić je przed nalotami aliantów na miasta niemieckie.
Osoby, które próbowały wydostać się z Pomorza zanim dotrze tam Armia Czerwona ewakuowano z lotniska dla wodnopłatowców, które mieściło się przy jeziorze Resko Przymorskie.
5 marca 1945 roku doszło do tragedii. Wodnopłatowiec Dornier-24 natychmiast po starcie spadł i zatonął w jeziorze. Przypuszcza się, że samolot runął trafiony odłamkami, które uszkodziły jedną z instalacji unieruchamiając silnik. Samolot, który właśnie się wznosił, nie miał szans na awaryjne lądowanie. Po uderzeniu w taflę jeziora maszyna przełamała się w części ogonowej i zatonęła.
Nieznane są nazwiska ofiar z wyjątkiem członków załogi. Wiadomo, że część ofiar to mieszkańcy dzisiejszego Mrzeżyna.
Do 2001 roku okolice jeziora były niedostępne, bo teren wokół niego należał do wojska.
Na początku 2012 roku władze Gminy Trzebiatów oraz niemieckie organizacje, w tym Niemiecki Ludowy Związek Opieki nad Grobami Wojennymi podjęły wspólną inicjatywę "Dzieci z Kamp", której celem jest uczczenie pamięci ofiar tamtego wydarzenia.
Samolot z ofiarami do dziś znajduje się niespełna 2 metry pod powierzchnią wody na zamulonym dnie jeziora.(PAP)
epr/ hgt/