Brytyjski szef dyplomacji Jeremy Hunt zaapelował we wtorek w Waszyngtonie o wzmocnienie sojuszy między państwami o podobnych wartościach oraz reformy demokracji i organizacji międzynarodowych, aby ochronić powojenny ład w obliczu rosnącej siły Rosji i Chin.
Podczas wystąpienia w US Institute for Peace minister nakreślił cztery wyzwania dla powojennego porządku, które wymagają pilnej reakcji ze strony zachodnich liderów: powtarzające się przypadki naruszenia zasad ładu międzynarodowego, zmieniający się układ sił między Zachodem a Wschodem, krytyka pod adresem systemów demokratycznych i walka z islamskim terroryzmem.
"Po upadku muru berlińskiego wielu założyło, że dotarliśmy do +końca historii+ - że zachodnie demokracje liberalne były w tak oczywisty sposób najlepszym sposobem organizacji społeczeństwa, że nikt nigdy nie zakwestionuje ich unikalnej kombinacji swobód gospodarczych i politycznych. Rzeczywiście: to, co nazywaliśmy zachodnimi wartościami, w pewnym sensie stało się uniwersalne i przyjęte przez obywateli w Afryce i Azji, a także Europie i Ameryce - ale teraz wiemy, że ten niczym niezmącony optymizm był przesadzony" - przekonywał Hunt.
Jak wskazywał, w ostatnich latach "nasz model demokratyczny traci na atrakcyjności", a od 2006 roku ranking Freedom House notuje większe spadki wolności obywatelskiej i politycznej niż we wcześniejszych latach.
Szef MSZ zaznaczył, że jednym z kluczowych wyzwań jest m.in. regularne łamanie prawa międzynarodowego przez Rosję, w tym np. przy aneksji Krymu lub wcześniejszej agresji na Gruzję, a także naruszanie traktatów dotyczących używania broni chemicznej, np. przez Syrię i Iran.
Krytykując rosyjskie władze, Hunt ocenił, że "świat stał się mniej bezpiecznym miejscem" za rządów rosyjskiego prezydenta Władimira Putina, i wezwał sojuszników do "wspólnego nazywania po imieniu i reagowania jednym głosem na wszystkie naruszenia, gdziekolwiek i kiedykolwiek do nich dojdzie", przypominając m.in. tegoroczną próbę zabójstwa byłego pułkownika GRU Siergieja Skripala w angielskiej miejscowości Salisbury, o której przeprowadzenie brytyjski rząd oskarża Kreml.
Jednocześnie minister powiedział, że Wielka Brytania oczekuje od sojuszników "pójścia o krok dalej", i wezwał Unię Europejską "do zadbania o to, by sankcje nałożone na Rosję były (bardziej) kompleksowe", biorąc pod uwagę m.in. niedawne zaostrzenie restrykcji przez Stany Zjednoczone.
Szef dyplomacji wspomniał również o "nadszarpniętym poparciu dla systemów demokratycznych" w Wielkiej Brytanii i USA, wskazując na konsekwencje kryzysu finansowego z 2008 roku i spadku zaufania obywateli do procesu globalizacji, a także na rosnące problemy związane z rozpowszechnianiem fałszywych informacji i próbami ingerencji w procesy wyborcze ze strony państw trzecich.
Hunt ostrzegał także przed konsekwencjami zmian geopolitycznych, w tym rosnącej roli gospodarczej Chin, które dotychczas nie stawały jednoznacznie ze społecznością międzynarodową w obronie powojennego ładu opartego na wspólnie wypracowanych zasadach międzynarodowych.
"Władza wynika z pieniędzy. Jeśli chcemy projektować na świat swoje wartości, to potrzebujemy konkurencyjnych gospodarek" - przekonywał polityk.
"Postęp, który (dotychczas) osiągnęliśmy, nie powstał z przypadku, ale był efektem nadzwyczajnego wysiłku i trudnych wyborów, których dokonywaliśmy w krytycznych momentach. Jak mówiła (...) Eleanor (Roosevelt), w pracy nad godnością i wolnością rasy ludzkiej +stanie w miejscu to wycofywanie się+, więc podobnie jak w przypadku tych, którzy zrobili to przed nami, nadeszła pora, aby wykonać krok do przodu, z jasnością i poczuciem misji" - przekonywał szef brytyjskiego MSZ.
51-letni Jeremy Hunt jest ministrem spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii od lipca br. Zastąpił na tym stanowisku byłego burmistrza Londynu Borisa Johnsona.
Z Londynu Jakub Krupa (PAP)
jakr/ ndz/ mc/