14 października 1964 r. w wyniku pałacowego zamachu stanu władzę w Związku Radzieckim stracił Nikita Chruszczow. „Jedna z pierwszych zasad słabnącego autokraty powinna brzmieć: nie zostawiaj stolicy w rękach rywali” – podsumował okoliczności spisku amerykański politolog.
Nikita Chruszczow, który rządził Związkiem Radzieckim po śmierci Stalina, w odróżnieniu od niego stale podróżował. Amerykański politolog William Taubman w książce „Chruszczow. Człowiek i epoka” (biografii wyróżnionej nagrodą Pulitzera, polskie wydanie Bukowy Las, Wrocław 2012), przypomniał, że Chruszczow w 1963 r. spędził poza Moskwą 170 dni i aż 150 w pierwszych dziewięciu miesiącach następnego roku. W ten sposób – zdaniem Taubmana - ułatwił zadanie swoim wrogom. „Jedna z pierwszych zasad słabnącego autokraty powinna brzmieć: nie zostawiaj stolicy w rękach rywali” – podsumował okoliczności spisku, który doprowadził do obalenia Chruszczowa.
Spisek, a właściwie pałacowy zamach stanu na Kremlu, wyniósł do władzy Leonida Breżniewa, ale głównym pomysłodawcą i organizatorem był Aleksandr Szelepin, który jako szef Komitetu Kontroli Partyjno-Państwowej był jedną z najbardziej wpływowych osób, bo sterował armią i aparatem partyjno-państwowym. W dodatku zachował wpływy w KGB, gdzie był szefem od 1958 do 1961 roku. To Szelepin wymyślił, by Chruszczowa zastąpić Breżniewem (w tamtym momencie przewodniczącym Prezydium Rady Najwyższej Związku Radzieckiego, czyli faktycznego „numeru dwa” w oficjalnej hierarchii władzy).
Atak nastąpił, gdy Chruszczow przebywał w Picundzie, letniskowej miejscowości nad Morzem Czarnym). W nocy z 13 na 14 października w Moskwie pod nieobecność Chruszczowa zebrało się Prezydium Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Głównym punktem zebrania był referat zawierający szczegółowy opis działalności Chruszczowa jako szefa partii i rządu (łączył te stanowiska). Wśród zarzutów było „odejście od leninowskich zasad i norm w kierowaniu partią”, o co – paradoksalnie - kilka lat wcześniej Chruszczow oskarżył Stalina przystępując do destalinizacji. W referacie opisano też wulgarny sposób, w jaki przywódca odnosił się do różnych osób. „Przestał przestrzegać nawet elementarnych norm przyzwoitości i posługiwał się tak wulgarnym językiem, że uszy więdły i wszyscy chcieli się pod ziemię zapaść. „Głupiec, nierób, leń, smród, brudna mucha, zmokła kura, łajno, gówno, dupa” – to tylko co delikatniejsze spośród stosowanych przez niego wyzwisk” – twierdzili autorzy dokumentu.
Wezwany do Moskwy Chruszczow próbował się bronić, ale jeszcze tegoż samego dnia został pozbawiony stanowisk. Jego wieloletnich ochroniarzy zastąpiono nowym oddziałem strażników z KGB i odłączono większość połączeń telefonicznych. Pozbawiono go również luksusowej jak na radzieckie stosunki limuzyny marki ził i podstawiono zamiast niej zwykłą czarną wołgę. Zaraz potem kazano mu opuścić rezydencję na Wzgórzach Leninowskich i zamieszkać na daczy w Pietrowo-Dalnim, po drugiej stronie Moskwy. Gdy już się pogodził z porażką, synowi zwierzył się, że sposób w jaki to się dokonało był jego największym sukcesem: „w czasach Stalina w walkach o władzę leciały głowy, a tutaj wystarczyło zwykłe głosowanie”.
Chmury nad Chruszczowem zbierały się już od 1962 roku. W polityce zagranicznej zaszkodziła mu sprawa umieszczenia jesienią tegoż roku na Kubie rakiet mogących przemieszczać ładunki jądrowe. Wysyłając je na tę rządzoną przez Fidela Castro wyspę ugruntował na Zachodzie opinię nieobliczalnego awanturnika, na którą zapracował już wcześniej – zrywając rozmowy z Amerykanami w odwecie za lot ich szpiegowskiego samolotu (1 maja 1960 r. samolot U-2 został zestrzelony nad Syberią), waląc butem w pulpit podczas sesji ONZ pięć miesięcy później i otaczając Berlin Zachodni murem (formalnie tę decyzję podjęły władze NRD). W oczach własnych wojskowych i Fidela Castro Chruszczow stracił, wydając rozkaz zdemontowania sowieckich rakiet na Kubie. Dyktator Kuby uznał to za zdradę, a generałowie – za dowód słabości.
Kolejną klęskę za granicą Chruszczow poniósł w Chinach - Mao nigdy nie zaakceptował zainicjowanego w 1956 roku na XX zjeździe Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego potępienia Stalina. W kraju na Chruszczowie mściła się jego polityka gospodarcza. O ile władzy Stalina nie naruszyły nawet klęski głodu (w latach trzydziestych i zaraz po II wojnie światowej zmarło z tego powodu prawdopodobnie aż dziesięć milionów ludzi), to pozycję jego następcy podkopało wprowadzenie w latach 1962-1963 kartek na artykuły żywnościowe. Żeby zapobiec brakom Chruszczow zgodził się na import około dziesięciu milionów ton zbóż. W obliczu znacznie gorszej sytuacji trzydzieści lat wcześniej Stalin nie tylko zboża nie importował, ale eksportował, żeby zdobyć pieniądze na przyspieszoną industrializację. Chruszczowa w Związku Radzieckim nikt jednak z tego powodu nie bronił, bo aparat partyjny (tylko on miał coś do powiedzenia w rządzonym po dyktatorsku kraju) pamiętał jego buńczuczne zapowiedzi, że dzięki przeznaczeniu pod uprawę tak zwanych ziem dziewiczych dogonią Stany Zjednoczone w produkcji rolnej.
Kolejne kłopoty Chruszczow ściągnął na siebie z powodu destalinizacji. Po dekadach masowych represji, w trakcie których nawet osoby z najwyższych kręgów władzy nie mogły czuć się bezpiecznie, a w łagrze aż do śmierci Stalina więziona była np. żona Wiaczesława Mołotowa, strach ustąpił. Skutkiem ubocznym były jednak żądania wypuszczanych na wolność ludzi, by rozliczyć tych, którzy stali za represjami. Problem polegał na tym, że część odpowiedzialności za te zbrodnie ponosił również Chruszczow.
Konsekwencji brakowało również w relacjach Chruszczowa z inteligencją. Z jednej strony pozwolił na wydrukowanie opowiadania Aleksandra Sołżenicyna „Jeden dzień z życia Iwana Denisowicza” w 1962 r., a z drugiej - publicznie w chamski sposób łajał artystów i poetów. „Patrzycie na władzę radziecką z perspektywy muszli klozetowej! Jak wam się tutaj nie podoba, idźcie do diabła. Nikt was nie trzyma. Załatwcie sobie paszport, od razu dam wam pozwolenie. Jest tutaj Gromyko? Wydajcie mu paszport i niech się wynosi” – krzyczał na poetę Andrieja Wozniesienskiego. Przy innej okazji bez ceregieli obszedł się z Andriejem Gromyką. „To nie minister spraw zagranicznych, ale kupa g…” – stwierdził.
Irytował wtrącaniem się w różne drobiazgi. Pod koniec sierpnia 1964 roku, czyli na kilka tygodni przed utratą stanowiska szefa moskiewskich struktur partyjnych oraz burmistrza stolicy zapytał, z czego robi się deski klozetowe do nowych mieszkań w Moskwie. I wściekł się, gdy usłyszał, że z drewna. „Wiedziałem, jesteście rozrzutni! Trzeba używać plastiku. Byłem niedawno w Polsce, mieszkałem w willi. Mają tam takie deski, że jak człowiek siada, nie jest mu zimno. Pojedźcie tam i sami się przekonajcie, a potem zamówcie takie same dla Moskwy” – rozkazał. Poważniejsze skutki dla losu Chruszczowa miały jego uwagi co do uzbrojenia wojska. Przekonany o sile wojsk rakietowych, dawał generałom odczuć, że nie zamierza wydawać pieniędzy na tysiące nowych czołgów. „Szykujecie się do jakiegoś podboju? Nie? W takim razie po co nam to całe uzbrojenie, które dziś oglądaliśmy?” – zrugał marszałka Rodiona Malinowskiego, gdy ten na początku września niedaleko Moskwy zorganizował pokaz sprawności czołgów, artylerii i śmigłowców. „Jak tak dalej pójdzie, wszyscy będziemy przez was chodzić bez spodni” – takie podsumowanie pokazu generałowie zrozumieli jako groźbę ograniczenia wydatków na zbrojenia.
„Chruszczow zagubił się wśród narastających problemów politycznych. Jego działania były niekonsekwentne i wewnętrznie sprzeczne” – podsumował przyczyny przewrotu z października 1964 r. historyk Rudolf G. Pichoja („Historia władzy w Związku Radzieckim 1945-1991", Wydawnictwo Naukowe PWN 2011).
W grudniu 1965 r. Breżniew pozbył się Szelepina, który go wyniósł do władzy. Pod pretekstem reorganizacji zlikwidował stanowisko szefa Komitetu Kontroli Partyjno-Państwowej, które z Szelepina czyniło jedną z najważniejszych osób w państwie.
W tajemniczych okolicznościach zginął Nikołaj Mironow – generał KGB, który rzekomo w trakcie pałacowego zamachu stanu był łącznikiem między Szelepinem z Breżniewem i innymi spiskowcami. 19 października 1964 r. poleciał na obchody dwudziestej rocznicy wyzwolenia Belgradu, ale tuż przed lądowaniem samolot rozbił się o górski stok, nikt nie przeżył. (PAP)
Autor: Józef Krzyk
jkrz/ aszw/ szuk/