Świat, który otrząsnął się z wojennej pożogi, nie był już taki sam jak w 1939 roku. Zmieniło się i oblicze sportu. Odtąd coraz bardziej będzie on spleciony z polityką, pieniędzmi, a coraz mniej z ideą czystej rywalizacji, którą głosił baron de Coubertain.
Dowodem na to mogły być choćby bojkoty igrzysk w 1980 i 1984 roku, najpierw przez USA i kraje Europy Zachodniej, później zaś przez ZSRR i popierające go państwa socjalistyczne.
Mimo wszystko jednak igrzyska II połowy XX wieku dostarczały nowych talentów, a coraz liczniejszym widzom - większych emocji. Rosła liczba dyscyplin olimpijskich i sportowców, pojawiało się zatem coraz więcej gwiazd, które królowały w swoich konkurencjach. Trudno wskazać wszystkich, którzy przyczynili się do popularyzacji igrzysk. Pewne jest natomiast jedno: bez mistrzów olimpijskich, zwłaszcza tych niespodziewanych, nie byłoby magii, która towarzyszy olimpiadzie również dziś.
Pierwsze igrzyska po II wojnie światowej zorganizowano w 1948 roku w Londynie. Choć cała Europa odczuwała jeszcze skutki wojny, zawody okazały się dużym wydarzeniem, podobnie jak występy ich głównych bohaterów.
Szczególnie zachwyciła wszystkich 30-letnia już wtedy holenderska sprinterka Fanny Blankers-Koen. Lekkoatletka miała za sobą starty w igrzyskach 12 lat wcześniej, choć wówczas jeszcze bez sukcesów. W stolicy Wielkiej Brytanii nikt jednak nie mógł się z nią równać. Zdobyła wszystkie swoje olimpijskie medale - w Londynie cztery razy stanęła na najwyższym stopniu podium po biegach na 100, 200 m oraz 80 m przez płotki, a także w sztafecie 4x100 m.
Gdyby nie wciąż obowiązujące ograniczenie liczby startów indywidualnych dla kobiet, jej dorobek byłby na pewno bardziej imponujący. W czasie igrzysk bowiem Blankers-Koen była rekordzistką świata w skoku w dal oraz w skoku wzwyż. Holenderka wystartowała jeszcze na olimpiadzie w Helsinkach, choć już bez sukcesów.
W Londynie rodziły się jednak także nowe gwiazdy. Jedną z nich był bez wątpienia Węgier Karoly Takacs, który reprezentował swój kraj w strzelectwie. Tuż przed wojną przeżył wielką tragedię - podczas ćwiczeń wojskowych w 1938 roku utalentowany strzelec stracił prawą rękę wskutek wybuchu w dłoni granatu.
Twardy Węgier nie załamał się. Po miesiącu rehabilitacji w szpitalu rozpoczął sekretne treningi strzeleckie, do których wykorzystywał lewą dłoń. Wkrótce zaczął odnosić pierwsze sukcesy w kraju. Na drodze do kariery światowej stanęła tym razem wojna. Odwołano kolejne igrzyska i na wymarzoną olimpiadę Takacs pojechał dopiero w wieku 38 lat.
Gdy pojawił się na strzelnicy przed konkurencją strzelania z pistoletu szybkostrzelnego, faworyt zawodów Hiszpan Carlos Enrique Diaz Saenz Valiente zagadnął go, po co tu w ogóle przyjechał. Ten lakonicznie miał odpowiedzieć: "po naukę". Kilka godzin później Węgier odbierał gratulacje jako mistrz olimpijski i nowy rekordzista świata.
Podczas dekoracji medalami drugi na strzelnicy Valiente dokończył krótką rozmowę: "Chyba już nauczyłeś się wystarczająco dużo...".
Takacs cztery lata później w Helsinkach w tej samej konkurencji ponownie był najlepszy. (PAP)
mar/ cegl/