Igrzyska 1960 roku przyniosły wysyp gwiazd. W Rzymie swój olimpijski sukces świętował najsłynniejszy bokser wagi ciężkiej XX wieku Amerykanin Cassius Clay, czyli Muhammad Ali. Zanim przeszedł na zawodowstwo, zdążył pokonać w finale Zbigniewa Pietrzykowskiego.
W stolicy Włoch swój jedyny złoty medal zdobył Raimondo d'Inzeo. Rywalizujący w jeździectwie w latach 1948-76 Włoch zdobył sześć medali w ośmiu olimpijskich startach. To jeden z najlepszych wyników w historii. Cztery lata temu w Londynie po raz dziesiąty wystartował kanadyjski jeździec Ian Millar.
Raimondo w jego wszystkich olimpijskich występach towarzyszył brat Piero, który - choć mniej utytułowany - uzbierał również sześć medali (dwa srebrne i cztery brązowe).
Rzymianie mieli także okazję oklaskiwać podczas igrzysk jednego z najbardziej rozpoznawalnych długodystansowców XX wieku - Etiopczyka Bikilę Abebe. Sportowiec ten zasłynął tym, że wygrał maraton biegnąc boso. Jego triumf w miejscu dawnego Imperium Rzymskiego stał się ważnym symbolem dla krajów afrykańskich, walczących w tym czasie o uniezależnienie się od europejskich mocarstw kolonialnych.
Abebe cztery lata później w Tokio ponownie wygrał maraton, tym razem już w butach. Tym samym stał się pierwszym lekkoatletą, który zdołał obronić tytuł mistrza olimpijskiego w maratonie. Jakby tego było mało, zdecydował się wtedy na start zaledwie sześć tygodni po operacji wyrostka robaczkowego.
O ile w Melbourne zachwycano się Betty Cuthbert, o tyle w Rzymie podziwiano amerykańską lekkoatletkę Wilmę Rudolph. Czarnoskóra sprinterka w dzieciństwie chorowała na polio, przechodziła także bardzo poważne zapalenie płuc. Mimo tego już w wieku 16 lat zdobyła swój pierwszy medal olimpijski - w 1956 roku w sztafecie 4x100 m. W Rzymie jej gwiazda jaśniała pełnym blaskiem - zdobyła trzy złote medale: w biegu na 100 i 200 m oraz w sztafecie 4x100 m. Została też ochrzczona przez europejską prasę "Czarną Gazelą".
Igrzyska w Tokio, w 1964 roku, były ukoronowaniem kariery wspaniałej australijskiej pływaczki Dawn Fraser. Została ona pierwszą zawodniczką, która zdobywała trzykrotnie olimpijskie złoto w tej samej konkurencji. Jej koronnym dystansem było 100 m stylem dowolnym. Pierwszy sukces zanotowała w 1956 roku w Melbourne w wieku 18 lat. Później "era Fraser" trwała dekadę. W sumie pływaczka zdobyła osiem medali olimpijskich - cztery złote i cztery srebrne.
Jeszcze większym osiągnięciem niż Fraser na tej samej olimpiadzie mogła poszczycić się radziecka gimnastyczka Larysa Łatynina. Jeszcze do niedawna, czyli 2012 roku, była najbardziej utytułowanym olimpijczykiem w historii nowożytnych igrzysk. W trakcie trzech olimpiad, w latach 1956-64, zdobyła aż 18 medali, z czego połowę złotych. Jej wyczyn poprawił cztery lata temu w Londynie amerykański pływak Michael Phelps, który ma teraz w dorobku 22 krążki w tym... 18 z najcenniejszego kruszcu.
Urodzona na Ukrainie Łatynina swoje olimpijskie występy rozpoczęła od mocnego uderzenia w Melbourne. Zdobyła wówczas sześć medali, z czego aż cztery złote. Wspaniałą serię kontynuowała w Rzymie (znów sześć medali, w tym trzy złote), by zakończyć ją w Tokio kolejnymi sześcioma krążkami (dwa złote).
Łatynina była bardzo wszechstronną gimnastyczką, dzięki czemu mogła startować w wielu konkurencjach. Po zakończeniu kariery przez dziesięć lat (1967-77) prowadziła żeńską reprezentację ZSRR.
Stolica Japonii była również niezapomnianym miejscem dla węgierskiego waterpolisty Dezso Gyarmatiego. W Tokio zdobył piąty medal na piątej kolejnej olimpiadzie. W tym czasie węgierscy piłkarze wodni należeli do światowej czołówki, ale wyczyn Gyarmatiego jest wart uwagi, chociażby z tego względu, że pomiędzy pierwszym medalem zdobytym w Londynie a ostatnim upłynęło 16 lat.
Węgier godnie uczcił swój jubileusz - w Tokio sięgnął po trzecie złoto w karierze (miał w dorobku również srebro i brąz). (PAP)
mar/ cegl/