Grudzień 1970 to jedna z polskich stacji na drodze ku wolności i jedno z tych miejsc, gdzie to pragnienie łączyło się z ofiarą krwi – powiedział w poniedziałek w Bazylice św. Brygidy w Gdańsku metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź.
Grudzień 1970 to jedna z polskich stacji na drodze ku wolności i jedno z tych miejsc, gdzie to pragnienie łączyło się z ofiarą krwi – powiedział w poniedziałek w Bazylice św. Brygidy w Gdańsku metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź.
Hierarcha odprawił mszę św. w intencji ojczyzny dla uczczenia 49. rocznicy tragicznych wydarzeń na Wybrzeżu.
W kościele obecni byli m.in. przewodniczący NSZZ "Solidarność" Piotr Duda, szef Zarządu Regionu Gdańskiego "S" Krzysztof Dośla, wojewoda pomorski Dariusz Drelich oraz posłowie PiS - Kacper Płażyński i Kazimierz Smoliński.
"Wtedy, na początku siódmej dekady ubiegłego wieku, to był krzyk na trwogę, usłyszany przez wielu. Otworzył dla wielu oczy na istotę tamtego systemu. Ukazał cynizm władzy, która, mieniąc się przedstawicielem ludzi pracy, strzelała do nich" - powiedział w homilii arcybiskup.
Podkreślił, że ofiara krwawych wydarzeń w grudniu 1970 r. nie była nadaremna, ponieważ dziesięć lat później zrodziła ruch "Solidarności".
"49 lat temu miało miejsce to tragiczne wydarzenie w powojennej historii ojczyzny i narodu – niewinnie przelana polska, robotnicza krew. 44 zamordowanych i zmarłych z odniesionych ran, ponad tysiąc rannych. Wstrząsające żniwo tamtej zbrodni. Pomorze gdańskie i Polska o tym pamięta" - mówił.
Abp Głódź podkreślił, że w wydarzeniach Grudnia’70 tkwi bolesny cierń. "Bo przecież nie udało się tej tragedii do końca wyjaśnić, a także rozliczyć. Wskazać tych, którzy byli sprawcami zbrodni. Dotrzeć do prawdy, do sedna tamtych decyzji, działań, rozkazów (...) Wciąż trzeba nam o tym pamiętać. I dążyć by prawdę o tamtym czasie utrwalić. A wiemy, jak jest trudno i dzisiaj już w roku 2019" – mówił.
Po mszy jej uczestnicy przeszli ulicami Gdańska pod Pomnik Poległych Stoczniowców.
W grudniu 1970 r., w proteście przeciw podwyżkom cen wprowadzonym przez władze PRL, przez Wybrzeże przetoczyła się fala strajków i demonstracji. W Gdańsku i Szczecinie protestujący podpalili gmachy komitetów wojewódzkich PZPR. Aby stłumić protesty, władze zezwoliły milicji i wojsku na użycie broni. Według oficjalnych danych, w grudniu 1970 r. na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga od kul milicji i wojska zginęły 44 osoby (w tym 18 w Gdyni), a ponad 1160 zostało rannych.(PAP)
autor: Robert Pietrzak
rop/aszw/