Imię i życiorys Beniamina Rozenfelda, autora cyklu pięciu rysunków z Archiwum Ringelbluma, przedstawiających warunki życia i śmierć w getcie warszawskim, zostały potwierdzone przez badaczkę dr Agnieszkę Żółkiewską z Żydowskiego Instytutu Historycznego.
„Jestem członkiem zespołu przygotowującego Encyklopedię Getta Warszawskiego online. Naszym zadaniem jest docieranie do nowych informacji, scalanie już istniejących i ich weryfikacja. Ja zajmuję się wyłącznie ludźmi szeroko rozumianej kultury. Staram się rekonstruować ich wojenne i przedwojenne biografie. Zajmuję się też różnego rodzaju artystycznymi artefaktami, które powstały w getcie” – powiedziała PAP dr Żółkiewska, adiunkt w ŻIH, tłumaczka z języka jidysz.
„Źródłem informacji o Rozenfeldzie stało się dla mnie świadectwo naocznego świadka, który go znał, czyli ocalałej żony historyka sztuki Szymona Zajczyka, Dory (Natalii) Zajczyk. To świadectwo zostało spisane po wojnie przez innego historyka sztuki Józefa Sandla i niestety zapomniane. Zajczyk opisała losy Beniamina Rozenfelda i potwierdziła jego tożsamość jako autora pięciu rysunków zachowanych w Archiwum Ringelbluma. I ja szukając informacji na temat życia plastyków w getcie do tego świadectwa dotarłam. To był jeden z artykułów Sandla w języku jidysz, dzięki któremu dziś mogę opowiedzieć więcej o Rozenfeldzie” – Wyjaśniła.
Udało jej się zrekonstruować tożsamość artysty, który wcześniej był znany tylko z nazwiska i jego biografię na podstawie bardzo różnych źródeł m.in. prasy i innych powojennych świadectw. „Obecnie doprecyzowuję pewne informacje współpracując z jego rodziną w Izraelu. Wydaje się, że to jest ważne, bo rzadko się zdarza, żeby po tylu latach udało się odkryć czyjąś tożsamość” – podkreśliła dr Żółkiewska.
„Można powiedzieć, że to co stworzył Rozenfeld, czyli cykl pięciu rysunków o getcie to są świadectwa wizualne, niepowtarzalne dokumenty, unikatowe w skali nie tylko Archiwum Ringelbluma, w którym te rysunki się zachowały, ale w skali w ogóle różnego rodzaju świadectw z okresu II wojny. A tych świadectw nam brakuje. Przeważają zdjęcia, które też nie zawsze oddają wiernie rzeczywistość, ponieważ były zwykle robione na zamówienie pewnych instytucji albo służyły celom propagandowym - mam tu na myśli film kręcony przez Niemców w getcie w 1942 r.” – zauważyła.
Stąd – w jej ocenie - ogromna wartość tych rysunków, które znalazły się w Archiwum Ringelbluma w 1942 r. „Autor dokładnie 7 marca 1942 r. - bo mamy dokument potwierdzający - oddał te rysunki skarbnikowi konspiracyjnej organizacji Oneg Szabat Menachemowi Kohnowi, za co otrzymał gratyfikację. Wcześniej musiało być to jakoś umówione, bo członkowie grupy, która tworzyła Podziemne Archiwum Getta Warszawskiego starali się dobierać bardzo ostrożnie współpracowników. To zaś, że dostał gratyfikację było czymś naturalnym, ludzie dzięki tym środkom mogli przeżyć, żyć dalej w getcie, gdzie warunki były skrajne” – wyjaśniła badaczka.
„Te rysunki są bardzo cenne, ponieważ stanowią pewnego rodzaju niedokończony cykl. Autor ewidentnie chciał stworzyć wręcz kilka cyklów, co zaznaczył w nagłówkach rysunków nadając im poszczególne tytuły. Te rysunki są wyjątkowe także dlatego, że opatrzone są jego komentarzami. Czyli możemy dokładnie rozpoznać miejsca, osoby, wydarzenia, które zostały na nich przedstawione. I one pokazują tę rzeczywistość getta taką jaką była, choć oczywiście przetworzoną artystycznie, ale ukazują normalne, choć dla nas trudne do przyjęcia doświadczenia codzienne każdego mieszkańca getta, czyli przemoc, chorobę i śmierć. I to jest ta niezwykła wartość tych prac” - zaakcentowała.
Autorem rysunków, który przez dziesiątki lat funkcjonował tylko pod nazwiskiem jest Beniamin Rozenfeld, uciekinier z okupowanego przez Niemców Lwowa. „Urodził się tam, wychował, ukończył Politechnikę Lwowską z tytułem inżyniera. I w czasie okupacji razem z pięcioma braćmi i matką udało mu się przedostać do Warszawy i zamieszkać w getcie, co wtedy wydawało się takim wyborem naturalnym. Później, kiedy rozpoczęła się akcja likwidacyjna, oczywiście szukał także możliwości schronienia się poza murami” – opowiadała dr Żółkiewska.
W getcie doceniono jego umiejętności. „I przypuszczalnie zaraz po pojawieniu się tam, prawdopodobnie pod koniec 1941 r. został zatrudniony przez prezesa warszawskiego Judenratu Adama Czerniakowa jako kierownik prowadzonych przy Judenracie kursów, które miały zapewnić młodym Żydom zdobycie nowych kwalifikacji, właśnie w takich dziedzinach technicznych. Rozenfeld jednocześnie angażował się jako artysta w takie życie społeczno-charytatywne. Prawdopodobnie zwyciężył w konkursie na plakat ogłoszonym jeszcze pod koniec 1941 roku. Niestety nie zachowała się reprodukcja pracy” – relacjonowała.
„Dalsze jego losy są dla mnie jeszcze dosyć niejasne. Prawdopodobnie, kiedy rozpoczęła się akcja likwidacyjna i masowe transporty Żydów z getta do Treblinki, czyli latem 1942 roku, wydostał się zdaje się tylko z jednym ze swoich braci, najmłodszym Józefem i ukrył po aryjskiej stronie. Tam również prowadził bardzo aktywne życie, mimo że był prześladowany przez szmalcowników. Te prześladowania ucięły się w momencie, kiedy związał się z Armią Ludową i w jej szeregach działał jako konspirator robiący nasłuchy radiowe komunikatów z odbiornika ukrytego w jego pokoju, w piecu. Przygotowywał też plakaty nawołujące do zrywu powstańczego w Warszawie” – powiedziała badaczka.
Jak zaznaczyła, mimo iż opuścił getto utrzymywał intensywny kontakt z ludźmi, którzy tam pozostali po akcji likwidacyjnej. „A miał tam wielu znajomych m.in. był zaprzyjaźniony z Szymonem Zajczykiem i wspierał go, szmuglując do getta produkty żywnościowe. Według relacji żony Zajczyka, Rozenfeldowi udało się też przeprowadzić na dość dużą skalę budowę bunkrów, schronów na terenie getta, dosyć wysokiego standardu, wyposażonych w elektryczność, bieżącą wodę, wentylację, które były w stanie pomieścić ok. 100 osób. Te bunkry prawdopodobnie, w pierwszym etapie przed powstaniem, stanowiły schronienie dla osób, które znajdowały się na terenie getta. A podczas zrywu na pewno znalazły się tam też osoby, które próbowały ocalić życie” – mówiła.
„Jego zasługi dla samego getta są więc naprawdę duże. Później wziął też udział w Powstaniu Warszawskim w randze podporucznika 3. Batalionu im. Czwartaków Armii Ludowej. I w tym powstaniu poległ prawdopodobnie we wrześniu 1944 r. na Żoliborzu - spoczywa w zbiorowej mogile na Wojskowych Powązkach” – podkreśliła dr Żółkiewska.
Jej zdaniem, prace Rozenfelda mogą konkurować - jeżeli chodzi o wartość poznawczą, dokumentalną - z innymi świadectwami z tego okresu getta warszawskiego. „Pokazują w sposób bardzo ekspresywny, wymowny, przy pomocy pewnych środków artystycznych, specyficznej kreski, kolorystyki rzeczywistość getta w tym wymiarze codzienności, takim najbardziej dramatycznym i tragicznym. Ciekawe i poruszające na tych rysunkach jest to, że w sposób szczególny eksponują los dzieci w getcie, na który to los był Rozenfeld szczególnie uwrażliwiony. Pokazują dzieci, które są świadkami śmierci rodziców albo same są chore albo narażają życie, by utrzymać rodzinę” - zauważyła.
„Jeden z zaplanowanych przez niego cyklów nosił tytuł +Mali szmuglerzy+. I tam właśnie chciał pokazać los tych bohaterskich dzieci, które były jedynymi żywicielami swoich rodzin i z narażeniem życia przedzierały się przez mury getta, żeby zdobyć, wyżebrać bądź kupić żywność, która była tam po prostu tańsza. Za taką chęć niesienia swoim rodzinom pomocy zwykle płaciły życiem. I to doskonale widać na tych rysunkach” – zaakcentowała badaczka.
„Co ciekawe na świadectwach wizualnych z tego czasu Niemcy, SS-mani najczęściej są nieobecni, niewidoczni. Unikało się także mówienia o nich w różnego rodzaju dokumentach bądź pisano ukrywając tożsamość, posługując się jakimiś kryptonimami. Tu widzimy tych oprawców, widzimy, że są nimi Niemcy w mundurach, gestapowcy, oni są widoczni na tych rysunkach. I to też w taki niezwykły sposób odróżnia rysunki Rozenfelda od innych prac, jakie zachowały się z tamtego czasu. Można powiedzieć, że rzeczywistość jaką pokazał jest pod tym względem kompletna - są i ofiary i oprawcy, i Żydzi, którzy byli w getcie i ci, którzy ich prześladowali i mordowali, czyli Niemcy. Widać na tych rysunkach tę tragiczną codzienność, ciągłe oscylowanie między życiem a śmiercią, ulice pełne żebraków, ludzi umierających z głodu, martwych. To bardzo przejmujące narysowane dokumenty tamtych czasów” - mówiła.
W jej ocenie to odkrycie jest ważne i symboliczne przede wszystkim z uwagi na to jak wiele jest osób, których tożsamości nie poznaliśmy i do dziś pozostają anonimowe. „A które były w getcie i wniosły znaczący wkład w jego historię. W przypadku Rozenfelda jego biografia jest pewnym wyjątkiem, bo wniósł ogromny wkład w dzieje getta warszawskiego - nie tylko jako rysownik, ale i inżynier” - dodała.
„Beniamin Rozenfeld to postać wyjątkowa, ponieważ łączy w sobie wiele wspaniałych cech. Jest bohaterem tamtych czasów - Żydem, Polakiem, artystą i żołnierzem, który potrafił fantastycznie malować, tworzyć dokumenty tamtego okresu, a równocześnie przelać krew za innych. To niezwykła biografia jak na tamte czasy i myślę, że odkrywając ją udało mi się wydobyć z cienia, z niepamięci, wyjątkowego człowieka. I zależy mi, żeby kolejne osoby, do tej pory anonimowe, nieznane odzyskały swoją twarz, biografię, podmiotowość” – podsumowała badaczka. (PAP)
autor: Anna Kondek-Dyoniziak
akn/ pat/