
Na głowach mają kaptury, w rękach insygnia Męki Pańskiej. Podczas Wielkiego Postu leżą na posadce Bazyliki św. Franciszka z Asyżu w Krakowie i powtarzają „memento homo mori”, co oznacza w staropolskim języku „pamiętaj człowiecze na śmierć”. Arcybractwo Męki Pańskiej powstało w 1595 r. i do dzisiaj zachowuje swoje rytuały. Opowiada o nich Marek Grabania, który do Bractwa wstąpił 16 lat temu.
MHP: Kiedy powstało Arcybractwo Męki Pańskiej?
Marek Grabania: Dokładnie 9 czerwca 1595 r. Wtedy odbyło się w Krakowie pierwsze nabożeństwo według liturgii ustalonej przez założyciela Arcybractwa - biskupa Marcina Szyszkowskiego, który w 1616 r. został metropolitą krakowskim. Kanoniczne zatwierdzenie Bractwa nastąpiło 6 marca 1597 r. bullą papieża Klemensa VIII. Wkrótce papież Paweł V podniósł Bractwo do rangi Arcybractwa, zalecając tworzenie dalszych Bractw w innych polskich miastach.
MHP: Czy właśnie od tego czasu powtarzane są wielkopostne rytuały?
Marek Grabania: Tak. Forma tego nabożeństwa nie uległa właściwie większym zmianom. Łączą się one z Wielkopiątkową liturgią XV Stopni Męki Pańskiej.
MHP: Czym różni się ona od Drogi Krzyżowej?
Marek Grabania: Nabożeństwo XV Stopni Męki Pańskiej jest odprawiane w każdy piątek Wielkiego Postu, ale w Wielki Piątek już nie, ponieważ jest to jedyny dzień w roku, w którym nie odprawia się mszy świętej, a taki charakter ma ta liturgia. Zdecydowanie różni się ona od Drogi Krzyżowej, choćby tym, że ma więcej stacji.
MHP: Podczas tego nabożeństwo Arcybractwo używa różnych insygniów. Do czego one służą?
Marek Grabania: Te insygnia służą niezmiennie temu samemu i wiążą się z zawołaniem Bractwa „memento homo mori”, co oznacza w staropolskim tłumaczeniu „pamiętaj człowiecze na śmierć”. A więc - żyj, ciesz się rodziną, otaczającym światem i niech widmo śmierci nie zdominuje twojego życia, ale - MEMENTO - pamiętaj, że każda ludzka droga kiedyś się kończy i trzeba będzie zdać rachunek. Dlatego trzeba czasem przystanąć. Temu służy okres Wielkiego Postu.
Do niedawna przed nabożeństwem XV Stopni Męki Pańskiej oprócz Krzyża Pasyjnego wystawialiśmy katafalk i cztery czaszki rzeźbione w drewnie. Obecnie ograniczyliśmy się tylko do dwóch czaszek wieńczących kostury trzymane przez dwóch tzw. Kalwarystów. Poza tym wystawiamy tzw. Latarnię, na której widnieją podświetlone sceny Męki Pańskiej. Te insygnia nie zmieniły się od 427 lat.
MHP: Do Arcybractwa należeli: Zygmunt III Waza, Władysław IV, Jan Kazimierz i Jan III Sobieski. Czy to ze względu na nich wprowadzono czarne kaptury, ponieważ nie chcieli ujawniać swoich twarzy?
Marek Grabania: Nie sądzę. Zakrycie głów kapturami ma charakter symboliczny: przed Bogiem jesteśmy równi, nie liczą się nazwiska, tytuły, stan majątkowy.
MHP: Dzisiaj bracia chodzą w strojach uszytych na wzór tych sprzed wieków. Skąd one pochodzą?
Marek Grabania: Kilka lat temu Bractwo powróciło do swoich historycznych strojów, takich jak malował je niegdyś Jan Matejko w cyklu „Stroje polskie”. Są to obszerne, czarne habity, przepasane sznurem (obecnie czerwonym), z rozszerzającymi się rękawami sięgającymi poza dłonie. Nosimy też kaptury i długie narzutki. Każda z nich jest ozdobiona na plecach innym malowidłem ze sceną z Męki Pańskiej. Narzutki te wykonano w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Są uszyte na miarę, z ciepłej, włoskiej wełny. Taki pełny strój waży 5 kg.
Dotychczas korzystaliśmy z używanych habitów, darowanych nam przez franciszkanów. Teraz wreszcie wyglądamy jak Arcybractwo, różniąc się od zakonników. Stroje zawdzięczamy naszemu sponsorowi, Bogdanowi von Steinhoffowi, który wciąż wspomaga Bractwo kolejnymi rzeczowymi darowiznami, np. ponad 100-letnią rzeźbioną w drewnie Pietą lub oryginalnym krzyżem sądowym.
MHP: Czy wspomniani już tu królowie nadali Bractwu jakieś przywileje?
Marek Grabania: Jak najbardziej. Król Władysław IV nadał przywilej uwalniania w Wielki Czwartek „gardłownika”, czyli człowieka skazanego na śmierć. Starannie dobierano kandydata, któremu ratowano życie. Już na zawsze pozostawał on pod pieczą Bractwa, by w końcu zostać jego członkiem. Uwolnionego skazańca prowadzono w otoczeniu Braci ze stojącego na Rynku ratusza, w którego podziemiach mieściły się lochy, do kościoła franciszkanów. Niósł on w rękach czaszkę, na znak tego, że uratował głowę. Prowadzono go najkrótszą drogą między ratuszem i kościołem, czyli dzisiejszą ulicą Bracką. Stąd istniejąca do dzisiaj nazwa ulicy.
MHP: Czy to był jedyny przywilej, jaki posiadało Bractwo?
Marek Grabania: Nie, Bractwo miało także przywilej uwalniania „debitorów”, czyli więźniów skazanych za długi. Sponsorem najczęściej był król. Przykładem takiego wykupionego dłużnika był Jan Aleksander Gorczyn, dziennikarz i drukarz, który wydawał pierwszy polski tygodnik „Merkuriusz Polski”. Został on osadzony w więzieniu za długi w 1683 roku. Dzięki staraniom Bractwa wyszedł na wolność 30 kwietnia 1684 r. Można przypuszczać, że ta data nie była przypadkowa. Dzień 30 kwietnia to była rocznica śmierci założyciela Arcybractwa.
Przywileje te zostały zniesione dopiero po III rozbiorze Polski.
MHP: Dlaczego Arcybractwo nazywane jest także Bractwem Dobrej Śmierci?
Marek Grabania: Ta druga nazwa ma charakter historyczny. Bractwo opiekowało się więźniami, młodzieżą terminującą w cechach rzemieślniczych, ubogimi i chorymi. Ubogim zmarłym bracia urządzali pogrzeby i pokrywali koszty ich pochówków.
MHP: A kiedy pan wstąpił do Arcybractwa? Łatwo się do niego dostać ?
Marek Grabania: Jestem w Bractwie od 16 lat. Jesteśmy Bractwem dosyć zamkniętym. Nie reklamujemy się, nie prowadzimy żadnych akcji mających na celu nabór nowych członków. Zgłaszają się do nas kandydaci, ale tylko nieliczni zostają. Dlaczego odchodzą? Trudno powiedzieć. Może dociera do nich, że członkostwo w Bractwie obliguje do życia ewangelicznego? Może zraża ich forma liturgiczna owych XV stopni - obejmująca krótką adorację, podczas której leżymy krzyżem na posadzce?
Do pełnego członkostwa w Bractwie trzeba dojrzeć, dlatego obowiązuje okres kandydacki. Nie od razu przywdziewa się habit, a pełne, uroczyste przyjęcie do Bractwa następuje po 2 latach, co obecnie ma być skrócone do roku. Kandydat składa wtedy uroczyste przyrzeczenie przed ołtarzem i otrzymuje stosowny dokument.
Od kandydatów oczekujemy zaangażowania w życie Kościoła. Ja na przykład prowadziłem liczne szkolenia i wykłady dla dyrektorów szkół katolickich z zakresu prawa pracy, gdyż jestem emerytowanym prawnikiem. Ostatnie 20 lat pracowałem w Państwowej Inspekcji Pracy jako inspektor. Nikt z moich kolegów nie wiedział, że jestem w Bractwie.
Rozmawiała: Magda Huzarska-Szumiec
Źródło: MHP