To pierwszy tak obszerny przegląd twórczości Józefa Brandta, jednego z najwybitniejszych malarzy batalistów drugiej połowy XIX wieku - powiedziała PAP Ewa Micke-Broniarek, kuratorka wystawy „Józef Brandt 1841–1915” w Muzeum Narodowym w Warszawie.
PAP: Konie w galopie, rozpędzone bryki, wyjazdy na polowania i powroty z łowów… czy te obrazy Józefa Brandta zobaczymy na obecnej wystawie?
Ewa Micke-Broniarek: Dodałabym jeszcze: Kozaków w stepie, ataki husarii, zwiady, czaty, bitwy, obrazy rodzajowe, jak np. sceny ze słynnych końskich jarmarków w Bałcie czy ze stadnin w majątkach ziemiańskich. Większość słynnych obrazów Józefa Brandta prezentujemy na wystawie w warszawskim Muzeum Narodowym.
Brandt jeszcze nigdy nie miał wystawy zakrojonej na tak dużą skalę. To jest pierwszy od śmierci malarza, tak obszerny monograficzny przegląd jego twórczości. Pokazujemy blisko trzysta dzieł Brandta: obrazów olejnych, akwarel i rysunków. A jeśli dodamy do tego przedmioty pochodzące z jego kolekcji, eksponowane w części zaaranżowanej na pracownię artysty – to będzie prawie czterysta obiektów. W swej niezwykle oryginalnej pracowni w Monachium artysta zgromadził kolekcję zabytkowych przedmiotów, w tym liczne militaria i orientalne kostiumy. Kolekcja ta – warto przypomnieć - zgodnie z wolą artysty została przez jego rodzinę podarowana narodowi polskiemu. Do Warszawy trafiła ona w roku 1920.
PAP: Oprócz obrazów na wystawie są też liczne fotografie?
Ewa Micke-Broniarek: Pośród prezentowanych prac znalazły się również wybrane fotografie z kolekcji Brandta. Często są to zdjęcia zaaranżowanych sytuacji i scen, które potem artysta przenosił na płótno, malując obrazy rodzajowe. Fotografie zastępowały malarzom szkic rysunkowy, stanowiły formę notatnika. Ale nie tylko. To były czasy, kiedy artyści, m.in. Maksymilian i Aleksander Gierymscy, Witkiewicz, Brandt odkrywali nową sztukę, jaką była fotografia i doceniali jej zalety – możliwość zbliżenia, wyboru kadru, niesłychaną swobodę kompozycji.
PAP: A tej nie można chyba odmówić Brandtowi, którego obrazy pełne są ruchu, zgiełku, impetu?
Ewa Micke-Broniarek: Oczywiście – to są wszystkie istotne cechy jego malarstwa: epicki rozmach, dekoracyjność, bogactwo kolorystyki, znajomość i umiejętność odtworzenia historycznego kostiumu, broni, akcesoriów wojennych, i właśnie brawurowe oddanie bitewnego zgiełku oraz dynamiki ruchu ludzi i koni. Był jednym z najwybitniejszych malarzy batalistów w drugiej połowie XIX wieku. Dobrze są znane jego monumentalne kompozycje batalistyczne - panoramy malarskie pełne dramatyzmu, porywające rozmachem i siłą ekspresji, jak „Bitwa pod Wiedniem”, „Chodkiewicz pod Chocimiem” czy „Odbicie jasyru”.
Już w młodości Brandta fascynowały dzieje XVII-wiecznej Polski. Kilkakrotnie wyprawiał się na wschodnie rubieże dawnej Rzeczypospolitej: na Ukrainę, w rejony zaporoskich Dzikich Pól. Podróże te, niewątpliwie, wywarły wpływ na kształt jego wizji malarskich. Swoimi obrazami tworzył epicką opowieść o przeszłości tych ziem.
Obok monumentalnych płócien malował niewielkie, kadrowane z bliska sceny, w których przywoływał dawne życie na Kresach, ukazywał barwne stroje, egzotykę obyczajów i zawadiacki temperament bohaterów obrazów: polskich rycerzy, lisowczyków, Kozaków Turków i Tatarów. Niekiedy podejmował także tematykę myśliwską oraz rodzajową. Sugestywnie oddawał klimat epoki, specyfikę krajobrazu i realia zagubionych na Kresach wsi i prowincjonalnych miasteczek. Sceny rodzajowe z życia współczesnego, np. wspomniane już wyjazdy i powroty z polowań, często osadzał w pejzażu charakterystycznym dla okolic Orońska, gdzie w rodzinnym majątku rokrocznie spędzał letnie miesiące.
PAP: Jaka jest kompozycja wystawy; według jakich idei, wątków i motywów pokazywany jest ten bogaty zbiór obrazów?
Ewa Micke-Broniarek: Te same wątki tematyczne przewijają się przez całą twórczość Brandta, dlatego jako klucz do przedstawienia prac artysty przyjęliśmy kryterium chronologiczne. I tak, w salach na parterze prezentowane są najwcześniejszych dzieł Brandta, rysunków zestawionych z fotografiami oraz prac mówiących o jego warsztacie malarza-akademika. Część tę zamykamy obrazem „Chodkiewicz pod Chocimem” - był on ukoronowaniem studiów Brandta pod kierunkiem Franza Adama, a zarazem dziełem, którym młody malarz zadebiutował na międzynarodowej wystawie w Paryżu.
W salach na I piętrze pokazujemy obrazy z lat 1869–1913. Są to sceny batalistyczne i inne popularne motywy w jego malarstwie, takie jak przemarsze i pochody wojska, oczekiwanie na przeprawę przez rzekę, zwiady i czaty niewielkich grup żołnierzy czy wspomniane już jarmarki końskie. I tu prezentowane jest dzieło – znajdujące się w stałej ekspozycji MNW „Czarniecki pod Koldyngą”. Obraz ten wciąż funkcjonuje pod tym tytułem, choć już od dawna budził on wątpliwości. Przez wiele lat uważano, że namalowana scena dotyczy epizodu z wojen polsko-szwedzkich, z roku 1658, kiedy nasze wojska pod wodzą Stefana Czarnieckiego pomagały Duńczykom, z którymi byliśmy wówczas sprzymierzeni, w odbiciu Szwedom twierdzy Koldyngi. Tymczasem szturm zamku w Koldyndze nie był poprzedzony morską przeprawą jego uczestników. Przedstawiona na płótnie scena odpowiada opisom desantu wojska z Półwyspu Jutlandzkiego na wyspę Als. Kontrowersje wokół tytułu tego obrazu opisujemy w katalogu, towarzyszącym wystawie.
Obok wielkoformatowych scen batalistycznych pokazujemy mniejsze obrazy z motywami potyczek, utarczek, pogoni, w których już nie występują postaci historyczne, a ich bohaterami są anonimowi żołnierze. Naturalnie i te scenki malowane są ze znajomością realiów, strojów, broni; detale ukazywane są w zbliżeniu.
PAP: Jak długo trwały prace nad przygotowaniem tej wystawy?
Ewa Micke-Broniarek: Właściwie podjęłyśmy pracę nad nią, wspólnie z Agnieszką Bagińską i Krystyną Znojewską-Prokop, bezpośrednio po zamknięciu wystawy poświęconej Aleksandrowi Gierymskiemu w 2014 r. Podczas blisko czterech lat poświęconych na badania naukowe udało nam się zweryfikować wiele faktów związanych z twórczością i biografią Brandta. Jedno z takich „odkryć” dotyczy tytułu obrazu „Modlitwa w stepie”, który przez szereg lat był określany jako „Matka Boska Poczajowska”.
To bardzo nastrojowy obraz: nocą w stepie zatrzymała się grupa wędrowców; wśród nich są mniszki w habitach. Wszyscy modlą się przed wizerunkiem Matki Bożej, ale nie jest to cudowny obraz z Ławry Poczajowskiej. Brandt przedstawił tu wydarzenie z jesieni 1672 roku, kiedy Ormianie, opuszczając za zgodą Turków Kamieniec Podolski, potajemnie zabrali ze sobą słynący cudami obraz Matki Bożej. Musieli udać się w głąb terytorium tureckiego, nie dostali bowiem zgody na przejście na ziemie polskie. W modlitwie polecali swój niepewny los opiece Bożej Rodzicielki. To bardzo wzruszający obraz i pełen poezji, jego liryczny, nieco tajemniczy nastrój podkreśla nocna sceneria stepu.
PAP: Z jakich muzeów, galerii i kolekcji pochodzą obrazy zebrane na tej wystawie?
Ewa Micke-Broniarek: Dzieła zostały wypożyczone z wielu polskich muzeów i kolekcji prywatnych, a także z kilku muzeów zagranicznych. Niektóre z obrazów są wystawione po raz pierwszy w Polsce po stu latach. Były one pokazywane na niewielkiej, ale znaczącej wystawie, zorganizowanej w Poznaniu na przełomie lat 1917 i 1918 lub na wystawie pośmiertnej artysty, która odbyła się w Warszawie w 1926 roku. Inne dzieła Brandta nie były nigdy pokazywane w Polsce, ponieważ bezpośrednio z jego monachijskiej pracowni trafiały do muzeów lub prywatnych kolekcji za granicą. Można powiedzieć, że muzea zagraniczne wyprzedziły Polaków, jeśli chodzi o zakup dzieł malarza. Do połowy lat 80. XIX w. jedynie dwa obrazy Brandta znajdowały się w zbiorach publicznych na ziemiach polskich – W Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie i w Muzeum Narodowym w Krakowie.
PAP: Podobno pod wrażeniem obrazów Brandta był Henryk Sienkiewicz?
Ewa Micke-Broniarek: Nic dziwnego, że pisarz, który stworzył w literaturze rycersko-szlachecki epos wschodnich kresów Rzeczypospolitej, potrafił trafnie i niezwykle sugestywnie scharakteryzować twórczość Józefa Brandta. Pisał o malarzu, że „nie ma on sobie równego w odtwarzaniu stepów, koni, zdziczałych dusz stepowych i krwawych scen, które się rozgrywały dawniej na onych wiecznych pobojowiskach (…) Brandt jest po prostu poetą stepowym [...]. Czasy zamarłe zmartwychpowstają pod jego pędzlem, a na widok jednego epizodu mimo woli odtwarza się w duszy cały świat rycersko kozaczy”.
Rozmawiała Anna Bernat (PAP)
Ekspozycja „Józef Brandt 1841–1915”, której kuratorkami są Ewa Micke-Broniarek, Agnieszka Bagińska będzie czynna w Muzeum narodowym w Warszawie od 22 czerwca do 30 września 2018. Wystawie towarzyszy trzytomowy katalog.
Wydarzenie, które objął patronatem Prezydent RP Andrzej Duda, odbywa się w ramach projektu „3 × Niepodległa w Muzeum Narodowym w Warszawie”.
abe/