Symbolika niektórych zwyczajów, kojarzonych wyłącznie z Wielkanocą, nawiązuje do starosłowiańskich obrządków. Dotyczy to np. śmigusa-dyngusa czy jajek, których spożywania w okresie wielkanocnym początkowo Kościół w Polsce zabraniał – mówi etnolog dr Grzegorz Odoj z Uniwersytetu Śląskiego.
Ekspert wyjaśnił, że okres wielkanocny to w kulturze starosłowiańskiej czas obchodów świąt ku czuci zmarłych; były to tzw. dziady wiosenne. "Stąd wiele znanych do dziś symboli, o których nie mamy pojęcia, że wiążą się z kultem zmarłych. Przykładem może być gałązka wierzbowa – dziś jest integralnym elementem palmy, ale niegdyś wierzba była określana jako drzewo zmarłych; więc ta palma wielkanocna jest symbolem ambiwalentnym – z jednej strony życie, z drugiej śmierć; triumf, ale wcześniej męka. I taki też jest sens tych świąt w wymiarze religijnym, chrześcijańskim" – mówił Odoj.
Echem archaicznego zwyczaju o charakterze magicznym jest też wzajemnie polewanie się wodą, czyli śmigus-dyngus. "Polewanie się wodą z jednej strony miało moc oczyszczającą, a z drugiej strony moc zapładniającą. Wiadomo, że to mężczyźni polewali dziewczyny, ponieważ utożsamiano to ze sprzężeniem sił tkwiących w przyrodzie, która teraz, wiosną, ma rozpoczynać swój dynamiczny rozwój" – powiedział etnolog.
Z czasem – jak dodał – zwyczaj nabrał też wymiaru społecznego, w jakim jest znany do dziś. Zaznaczył, że chłopcy polewali te dziewczyny, która im się podobały, był to gest wyrażający sympatię. "Czasem był to też początek +chodzenia ze sobą+, jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli" – mówił. Odoj przypomniał, że zwyczaj ten ostał się, ale dziś polewanie jest symboliczne, a kiedyś potrafiono dziewczynę nawet zalewać cebrami zimnej wody.
Echem archaicznego zwyczaju o charakterze magicznym jest też wzajemnie polewanie się wodą, czyli śmigus-dyngus. "Polewanie się wodą z jednej strony miało moc oczyszczającą, a z drugiej strony moc zapładniającą. Wiadomo, że to mężczyźni polewali dziewczyny, ponieważ utożsamiano to ze sprzężeniem sił tkwiących w przyrodzie, która teraz, wiosną, ma rozpoczynać swój dynamiczny rozwój" – powiedział etnolog dr Grzegorz Odoj.
Starodawne korzenie ma także symbolika jajka. Jak przypomniał etnolog, po wprowadzeniu chrześcijaństwa w Polsce Kościół przez dwa wieki zabraniał wręcz spożywania jajek w okresie wielkanocnym, ponieważ był to wcześniej ważny rekwizyt służący praktykom o charakterze magicznym, związany z kultem solarnym. "Po jakimś czasie Kościół pozwolił kultywować ten zwyczaj, ale pod warunkiem, że jajka będą święcone" - mówił.
Pierwotnie jajka kraszono na czerwono, ponieważ czerwień to symbol krwi, "esencji życia, triumfu". Był to więc symbol odradzającej się przyrody, odradzającego się życia, a potem również symbol zmartwychwstałego Chrystusa.
Z czasem na jajkach zaczęły się pojawiać rysunki. "Dzisiaj po prostu podziwiamy ich wygląd pod względem estetycznym; podobają się nam, są ładne, tworzą klimat. Natomiast niegdyś te znaki miały sens magiczny, dlatego pojawiały się ryciny, rysunki, kształty związane z kultem solarnym" – opowiadał Odoj. Dzisiaj – dodał – symbolika jajka jest już uniwersalna.
Z regionalnych zwyczajów wielkanocnych Górnego Śląska badacz tradycji wymienił "hazoka", czyli zajączka, który w niedzielę wielkanocną przynosi najmłodszym drobne upominki (choć to zwyczaj nie tylko tego regionu). Odoj przypomniał, że jego geneza związana jest z oddziaływaniem kultury germańskiej. "Zając był w niej integralną częścią wyobrażeń związanych z wegetacją sił przyrody; był symbolem płodności, urodzaju, dorodności itd. Istotna jest tu zwłaszcza starogermańska bogini Ostara, piękna kobieta, która w licznych wyobrażeniach ikonograficznych była ujmowana w otoczeniu kurek, ptaków, ale również małych zajączków" – wyjaśnił Odoj.
"Dzisiaj traktujemy zająca tylko jako jeden z symboli profanum Wielkanocy, a jego symbolika – podobnie jak jajka – jest już uniwersalna" – dodał etnolog.
Zdaniem badacza, nie zastanawiamy się już jednak nad sensem tych tradycji czy znaczeniem symboli. "Każda tradycja w dużej mierze ma charakter irracjonalny, tzn. my praktykujemy pewne działania, obrzędy, rytuały, określając je mianem tradycyjnych, ale nie zastanawiamy się nad ich genezą. Dlaczego więc tak czynimy? Bo tak trzeba, tak wypada – to są święta, moi ojcowie, dziadkowie to robili" – powiedział Odoj.
Realizowanie tych praktyk – zdaniem badacza – pozwala ponadto stwarzać wokół siebie pewną atmosferę bezpieczeństwa, przynależności do jakieś grupy.
Etnolog podkreślił jednocześnie, że tradycja jest zmienna i podatna na wpływy z innych kultur. "Młode pokolenie jak przez sito interpretuje pewne zwyczaje; niektóre odrzuca mniej lub bardziej świadomie, niektóre same ulegają zapomnieniu, a niektóre są rewitalizowane, wręcz trendy" – zaznaczył. (PAP)
akp/ itm/