„For/ma/cja” - to wystawa prac Jacka Staszewskiego, Piotra Siwczuka i Rafała Kochańskiego prezentowana w warszawskiej Galerii XX1. Prace artystów, których inspiruje ludzka cielesność, fizyczność, materialność, ale i skomplikowana emocjonalność, będzie można oglądać od 25 marca z zewnątrz przez witryny galerii.
Galeria XX1 działa pod auspicjami Mazowieckiego Instytutu Kultury. MIK podał, że każdy z artystów "wyciąga jednak kompletnie odmienne wnioski i realizuje kompletnie indywidualną ich wersję, równocześnie odmieniając przez wszystkie deklinacje i koniugacje figurę ludzką".
"Świat sztuki czerpie nieodmiennie z ludzkiej cielesności, fizyczności, materialności, czasem nie da ukryć - mięsności. Jesteśmy z mięsa, ale podobno mamy też i dusze. Tych drugich nikt nie widział, ale uparcie powtarzamy, że bez wątpienia istnieją, a co więcej wiemy nawet, że ważą 21 gramów. Niby niewiele, ale to one jakoby odróżniają nas, od wszystkich innych żywych organizmów na tym i na każdym zapewne innym świecie (...)" – wyjaśnia Bogusław Deptuła, historyk i krytyk sztuki, wprowadzając w tematykę wystawy.
Wskazuje, że "najpewniej jako pierwsze widzimy i zapamiętujemy twarze". "One są najważniejszym i najprostszym znakiem rozpoznawczym wśród ludzi. Zapis twarzy jest zapisem właściwie kompletnym i wystarczającym. Twarz mówi wszystko, może być jak legitymacja otwierająca wszystkie drzwi i serca, albo przeciwnie, jedno złe spojrzenie może pozamykać wszystko, albo wszystkich. Zapłakane oczy dziecka, radosne spojrzenie matki, zamyślony wzrok starca, sceny, które po wielekroć możemy oglądać w ciągu naszych żyć. Zatem od wieków twarz może wystarczyć, za całą resztę człowieka, to nigdy nie jest +tylko+, to zawsze raczej jest +aż+. Można ją zobaczyć bardzo detalicznie, albo wprost przeciwnie, jako sumaryczny znak, ikonę stanu ludzkiego bycia w tym konkretnym momencie. Jest samodzielna i wystarczająca, może być ostatecznym wyjaśnieniem, eksplikacją wszystkiego, początkiem i końcem" - ocenił.
Deptuła dodał, że "taka jest jej prawdziwa moc i nią zajął się Jacek Staszewski". "Ikona ciała, niekończąca się możliwość wersji i wariantów zapisu ludzkiej figury, jej cielesnych wariantów i wariacji na temat ich wersji. Klawiatura kości, stratygrafia mięśni, mapy zmarszczek; no i co najważniejsze, jakim spojrzeniem obdarzymy owo ciało czy ciała, co z niego zapamiętamy, co z niego wyciągniemy i zapiszemy, utrwalimy. Może ożebrowanie, może oskórowanie, może uwłosienie, gramatykę gnatów. Tyle możliwych wariantów, tyle różnych podejść, różnych zapisów do wykonania. Trwanie i zmienność na co się zdecydować. W ciele są obie rzeczy naraz i wieczność i przemijanie, trwałość i nicość; i tym właśnie spotkaniem przeciwieństw pozostajemy(...)" – zdaniem Deptuły ujawnia to sztuka Siwczuka.
"Ciało w ruchu, ciało poruszone, poruszona cielesność; a nawet jeśli pozostaniemy nieruchomi, zastygniemy w bezruchu, przemijanie i tak nas dogoni, a procesy fizjologiczne i psychiczne trwają. Jakie zatem znaczenie będzie miało to czy przez życie przebiegniemy, czy przestoimy? I tak przeminiemy, znikniemy, umrzemy. Taki nasz los. Byt ku śmierci, jak to przenikliwie ujął Heidegger. Ciało w ruchu, poruszone, może nawet nieco rozmyte i niewyraźne, to ciało wciąż pozostaje symbolem obu przeciwności: nieskończoności i skończoności. Tym wszakże pozostajemy w naszym ziemskim przebycie, który nieodmiennie kończy się w taki sam sposób i nikomu jeszcze nie udało się tego odmienić, nawet Rafałowi Kochańskiemu, w jego poszukiwaniu nieskończonego w skończonym" - powiedział Deptuła.
Wystawa dostępna jest przez wielkie witryny galerii bez potrzeby wchodzenia do jej wnętrza. Będzie prezentowana do 23 kwietnia. (PAP)
autor: Katarzyna Krzykowska
ksi/ dki/