Muzeum Archeologiczne w Krakowie ma niezwykłą historię, ciągnącą się od średniowiecza, kiedy przy dzisiejszej ulicy Senackiej osiadł zakon karmelitów bosych. Pod koniec XVIII wieku Austriacy przekształcili budynek w więzienie, które zlikwidowano i w 1956 r. oddano na potrzeby muzeum – mówi dr hab. Jacek Górski, dyrektor instytucji, w której po dłuższej przerwie, spowodowanej remontem, ponownie otwarto wystawę zatytułowaną „Dzieje najstarsze i stare gmachu Muzeum Archeologicznego w Krakowie”.
Co jest takiego szczególnego w krakowskim Muzeum Archeologicznym, że stało się ono bohaterem ekspozycji?
Dr hab. Jacek Górski: Choćby to, że fundamenty piwnicy, w której pokazywana jest wystawa, są fragmentem kamiennych murów miasta pochodzących z XIII lub XIV wieku. Zanim je zbudowano, w tym miejscu na głębokości ok. 5 metrów przebiegał wał podgrodzia, pierwszego organizmu miejskiego. Po lokacji Krakowa w 1257 r. postawiono mury obronne, które dochodziły do znajdujących się w naszym dzisiejszym ogrodzie bagien Żabiego Kruka. To były takie starorzecza Wisły, których nazwa nie wiadomo skąd pochodzi i które w końcu zasypano gruzem.
Kiedy zaczęły powstawać tu pierwsze budynki?
Dr hab. Jacek Górski: W XV i XVI wieku. Najpierw była łaźnia, po której nie zachowały się żadne ślady. Pierwsze duże budynki, niewiele różniące się od tych, które są obecnie, powstawały ok. 1632 r. Były to pomieszczenia klasztorne karmelitów bosych. Na wystawie pokazujemy rysunki, na podstawie których możemy zorientować się, jak to kiedyś wyglądało. Pokoje, w których znajduje się administracja naszego muzeum, są bardzo małe, gdyż służyły one mnichom jako cele. W miejscu, gdzie dzisiaj jest muzealny dziedziniec, stał kościół pod wezwaniem św. Michała i św. Józefa. Został on jednak zburzony przez Austriaków w XIX w., a jego wystrój rozparcelowany po innych krakowskich kościołach. Fragmenty jego ołtarza można znaleźć dziś u franciszkanów, a nagrobki u bernardynów. Na wystawie możemy oglądać ich zdjęcia, by później spróbować samodzielnie je odnaleźć w tamtejszych świątyniach.
Kiedy zniknęli stąd karmelici?
Dr hab. Jacek Górski: Zakonnicy byli tu do końca XVIII wieku, do czasu, kiedy Austriacy rozwiązali wszystkie kontemplacyjne klasztory i przejęli ich majątki. Zaborcy przekształcili te budynki w więzienie, a klasztorne cele stały się celami skazanych. Znajdowały się tu też inne pomieszczenia, takie jak łaźnia, lazaret, pralnia, siedziba szefostwa, wartownia… A dzisiejszy ogród był spacerniakiem.
Kto trafiał do ówczesnego więzienia?
Dr hab. Jacek Górski: Tu wyroki odsiadywali znani polscy patrioci, uczestnicy powstania listopadowego i styczniowego, a także powstania krakowskiego i Wiosny Ludów. Przetrzymywano m.in. Józefa Wysockiego, Władysława Ludwika Anczyca. Siedzieli oni w celach razem z pospolitymi kryminalistami. Od przełomu XIX i XX wieku do więzienia zaczęli trafiać opozycjoniści, organizatorzy i uczestnicy strajków robotniczych, studenci i działacze organizacji młodzieżowych.
Podobno siedział tu Michał Bałucki, który napisał w tych murach słynną pieśń „Góralu, czy ci nie żal”.
Dr hab. Jacek Górski: Tak, wszyscy znają jej refren. Tak naprawdę nosi ona tytuł „Za chlebem” i powstała dzięki prostemu człowiekowi, który siedział z Bałuckim w jednej celi. Był on góralem i opowiadał o swojej tęsknocie za rodzinnymi stronami, za ślebodą, a poeta napisał o tym wiersz.
Znajdowało się tu nie tylko więzienie, ale i sąd. Kiedy go utworzono?
Dr hab. Jacek Górski: W XIX wieku, po rozbiórce kościoła. Sądzono tu m.in. Ludwika Waryńskiego, który trafił do celi.
Czy było to ciężkie więzienie?
Dr hab. Jacek Górski: Zdecydowanie tak, ludzie byli przetrzymywani w ciemnych, ciasnych i wilgotnych pomieszczeniach, w których trudno było wytrzymać. Wykonywano tu też wyroki na skazańcach. Na wystawie widzimy zdjęcia przedstawiające szubienicę. Z kolei na dziedzińcu straceń, znajdującym się wewnątrz budynku, rozstrzeliwano osądzonych więźniów.
Czy funkcja budynku zmieniła się po odzyskaniu przez Polskę niepodległości?
Dr hab. Jacek Górski: Nie, było tu cały czas więzienie, a także sąd, w którym odbywały się głośne wówczas procesy, jak choćby Rity Gorgonowej skazanej za zabójstwo córki lwowskiego architekta. W Narodowym Archiwum Cyfrowym zachowały się zdjęcia pokazujące ją na procesie. Wiemy dokładnie, w którym miejscu siedziała. Możemy też zobaczyć fotografie Gorgonowej, chodzącej po spacerniaku z wózkiem, w którym leżało urodzone przez nią w więzieniu dziecko.
Pewnie podczas wojny więzienie przejęli Niemcy?
Dr hab. Jacek Górski: Oczywiście, od razu weszli do budynku, w którym zaczęli przetrzymywać więźniów, wobec których toczyło się śledztwo, a także osoby skazane przez sądy. To było więzienie kryminalne, gdzie sądzono ludzi według prawa niemieckiego. W okresie okupacji dokonywano tu także egzekucji więźniów z wyrokami śmierci. Choć nie wszystkich. Wielu z nich wywieziono do Przegorzał oraz Krzesławic, gdzie zostali rozstrzelani. W 1943 r. uruchomiono w piwnicy celę śmierci. I właśnie w miejscu, gdzie była ściana śmierci, kończy się nasza wystawa. Tu cichną głosy zwiedzających.
Wcześniej jednak pokazujecie tablice przypominające 18 sierpnia 1946 r, kiedy doszło tu do odbicia ponad 60 żołnierzy Armii Krajowej, Narodowych Siły Zbrojnych i innych organizacji niepodległościowych, aresztowanych przez Urząd Bezpieczeństwa.
Dr hab. Jacek Górski: Odbili ich partyzanci krakowskiego oddziału Józefa Kurasia, noszącego pseudonim „Ogień”. Było to kilku młodych chłopaków. Przy pomocy strażniczki Ireny Odrzywołek, która przed akcją dostarczyła więźniom pistolety i granaty, udało się wyprowadzić ich z cel i wywieźć ciężarówką. Jadąc w kierunku Olkusza, minęli samochód wypełniony żołnierzami radzieckimi, którzy już się dowiedzieli, że coś stało się w więzieniu. To była rzeczywiście brawurowa akcja. Co roku w jej rocznicę, razem z Instytutem Pamięci Narodowej i Stowarzyszeniem Odra-Niemen, składamy wieńce pod tablicą pamiątkową. Zawsze jest z nami grupa rekonstruktorów z Nowego Targu, którzy przedstawiają parateatralną opowieść o tym wydarzeniu. W przyszłym roku minie 75 lat od akcji w więzieniu św. Michała, planujemy więc zorganizowanie dużej imprezy.
Czy to akcja partyzantów od „Ognia” doprowadziła do zamknięcia stalinowskiego więzienia?
Dr hab. Jacek Górski: Tak, uznano, że nie jest ono bezpieczne, w związku z tym więźniów przeniesiono do innych miejsc odosobnienia. Budynek był wtedy w ruinie. Prezentujemy zdjęcia, jak wyglądał w 1954 r., kiedy to został przeznaczony na siedzibę Muzeum Archeologicznego. Już wtedy była to ponad stuletnia instytucja z dużymi zbiorami, nie mieszczącymi się w siedzibie Akademii Umiejętności, do której była przypisana. Przy okazji remontu część tego budynku przeznaczono na Instytut Nauk Geologicznych PAN. W 1966 muzeum wprowadziło się tutaj, a rok później została otwarta pierwsza stała wystawa. I tak prezentujemy tu naszą kolekcję do dzisiaj. Zakładam, że karmelici byli tu ok. 150 lat, więzienie istniało ok. 160. My jesteśmy dopiero 60 lat, więc mam nadzieję, że jeszcze przynajmniej całe stulecie przed nami.
Magda Huzarska-Szumiec