Zaplanowane na sobotę i niedzielę spacery tematyczne, których uczestnicy poszukają w Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie i wokół niego “śladów militarnej chwały Lwa Lechistanu”, uczczą zbliżającą się 340. rocznicę zwycięskiej bitwy pod Wiedniem.
Zdaniem historyczki dr Anny Ziemlewskiej z Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie, przygotowania do wyprawy wiedeńskiej i wydarzenia 1683 r. to jeden z "ewenementów w historii światowej", kiedy połączonym siłom sojuszników udało się skutecznie przyjść z odsieczą wielkiemu miastu i rezydencji cesarskiej, jaką był Wiedeń, oblężony przez liczną armię Imperium Osmańskiego pod wodzą wezyra Kara Mustafy.
"Sojuszników cesarz Leopold I szukał już dużo wcześniej, porozumienie o wzajemnej pomocy z Rzeczypospolitą podpisano już pod koniec marca, a dokładnie 1 kwietnia, ale było antydatowane. Kiedy wojska osmańskie rzeczywiście stanęły pod murami Wiednia siły polskie wyruszyły z odsieczą, podobnie jak zobligowane do tego wojska państw Rzeszy. W sumie udało się zebrać dziesiątki tysięcy żołnierzy, którym towarzyszyły tabory, konie, uzbrojenie. Ogromnym wysiłkiem logistycznym było, żeby te wszystkie armie zdołały się połączyć i zdecydować o powierzeniu naczelnego dowództwa królowi Janowi III Sobieskiemu" - mówiła.
Wśród kolejnych czekających na sprzymierzone wojska trudności wskazała przeprawę przez Dunaj oraz pokonanie otaczających Wiedeń ze strony północnej i zachodniej wysokich wzgórz, tzw. Lasu Wiedeńskiego, pokrytych gęstym borem. "Osmanie nie spodziewali się więc ataku z tej strony. Sprzymierzeni rozważali różne scenariusze, zwyciężył pomysł Jana III zbieżny z koncepcją dowódcy wojsk cesarskich księcia Karola Lotaryńskiego, by zaatakować ze wzgórz Lasu Wiedeńskiego i wykorzystać różnicę terenu. Podjęto więc decyzję, zwłaszcza że z Wiednia szły rozpaczliwe znaki, że bronią się ostatkiem sił" - relacjonowała Ziemlewska.
"Atak poprzedziła słynna msza, która miała zapewnić wsparcie niebios dla całej wyprawy. Bitwa rozpoczęła się wczesnym rankiem upalnego 12 września 1683 r. Zaczęła ją piechota z oddziałów cesarskich księcia Lotaryńskiego i zadziwiająco dobrze sobie radziła posuwając się wzdłuż Dunaju, choć walki były zażarte. Po kilku godzinach, kiedy się okazało, że front sprawnie się przesuwa uznano, że jest okazja by przeprowadzić całą bitwę w ciągu jednego dnia, wcześniej bowiem rozważano czy nie trzeba będzie jej przedłużyć na dzień kolejny" - opowiadała.
Jak mówiła, po przeprowadzeniu rozpoznania okazało się, że teren jest sprzyjający do ataku kawalerii. "I po południu, po wielu godzinach walk, 20 tys. kawalerzystów zarówno z oddziałów koronnych, jak z kontyngentów niemieckich zjechało ze wzgórz na obóz Kara Mustafy. Tego ataku jego armia nie wytrzymała i rzuciła się do ucieczki, opuszczając obóz. Wojska odsieczowe zwyciężyły. Sam Kara Mustafa uciekł z pola bitwy gubiąc strzemię, które zostało szybko wysłane przez króla Jana III do Krakowa, by oznajmić to wielkie zwycięstwo. I wielką akcję logistyczną, która pozwoliła w jednym czasie zgromadzić dziesiątki tysięcy kawalerzystów i piechoty z różnych krajów" - oceniła historyczka.
"Szybko po bitwie zaczęło się także łupienie obozu osmańskiego, który liczył tysiące namiotów, niekiedy bardzo wystawnych. A ponieważ wojska koronne wjechały do centrum obozu to właśnie im przypadły najcenniejsze łupy" - zaakcentowała dodając, że król Jan III pisał też liście, że Osmanowie podczas wycofywania m.in. zabijali przechowywane egzotyczne zwierzęta, w tym strusia. "To tak bardzo zapadło w pamięć, że na wielu obrazach pokazujących bitwę widzimy też gdzieś tego zabijanego strusia" - powiedziała Ziemlewska.
"Król wjechał później triumfalnie do Wiednia, co jednak doprowadziło do spięcia dyplomatycznego, ponieważ zrobił to przed cesarzem i zostało to przez jego urzędników źle odebrane, bo triumf w mieście rezydencjonalnym powinien odbyć cesarz. Tylko że on znajdował się dosyć daleko i przyjechał pod Wiedeń dopiero kilka dni po oswobodzeniu, kiedy nie było już takiego zagrożenia. Bo armia osmańska wycofała się spod Wiednia w popłochu i zatrzymała dopiero kilkadziesiąt kilometrów dalej by liczyć straty i na nowo organizować" - podkreśliła historyczka.
Jak zaznaczyła, cała kampania trwała jeszcze wiele tygodni. "Bo celem Sobieskiego i tej wyprawy było nie tylko oswobodzenie Wiednia, ale też zniszczenie armii osmańskiej. Miał świadomość, że Rzeczypospolita jest w stanie wojny z Imperium Osmańskim, choć zawarliśmy rozejm, więc zniszczenie jak największej części ich armii było w naszym interesie, bo dawało szansę na odzyskanie zajętych przez nich terenów. Stąd pościg za wojskami Kara Mustafy, w którym uczestniczyły też formacje cesarskie. Już wtedy nie byli jednak tak dobrze zgrani, zaczynały się niesnaski między armią koronną a cesarską, ale wspólnie wzięli udział w dwóch bitwach pod Parkanami. W drugiej z nich naprawdę udało się pokonać armię osmańską" - przypomniała.
"Potem zrobiła się późna jesień, mrozy i armia zaczęła wracać do Rzeczypospolitej. To był dla wielu żołnierzy trudny odwrót, wielu zmarło z wycieńczenia, z chłodu. Król wrócił w grudniu i święta Bożego Narodzenia spędził już w Krakowie, gdzie oczywiście zgotowano mu triumfalny powrót i wielkie uroczystości. Była to więc wielomiesięczna wyprawa i ogromne przedsięwzięcie. Wojna z Imperium Osmańskim trwała jeszcze kilkanaście lat, Sobieski niestety nie dożył jej końca, oficjalny pokój podpisano bowiem w 1699 r., trzy lata po jego śmierci" - przypomniała Ziemlewska.
W związku ze zbliżającą się 340. rocznicą zwycięskiej bitwy wiedeńskiej Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie zaprasza w sobotę i niedzielę na spacery, których uczestnicy poszukają w pałacu i wokół niego "śladów militarnej chwały Lwa Lechistanu".
"Pałac w Wilanowie to jedno z większych dzieł, jakie pozostawił po sobie Jan III Sobieski. To była jego ukochana letnia rezydencja, która przed 1683 r. wcale nie miała jakichś wielkich rozmiarów. To miała być prywatna rezydencja, by król, który nie przepadał specjalnie za Warszawą, mógł się gdzieś w jej okolicach zatrzymać, polować, mieć ogrody, trochę odetchnąć w letnie miesiące. Jednak w latach 80. XVII w., a szczególnie po wiktorii wiedeńskiej nastąpiła rozbudowa pałacu na miarę rezydencji francuskich. Odpowiednia musiała być więc także jego dekoracja, upamiętniającą wielkie czyny Sobieskiego" - powiedziała Ziemlewska.
A tych czynów - jak powiedziała - było sporo. "Bo już idąc pod Wiedeń był bardzo znanym dowódcą, mającym ogromne doświadczenie w walkach z armią osmańską. I wszystkie bitwy Sobieskiego i najważniejsze wydarzenia z jego życia, łącznie z wjazdem na koronację w Krakowie, zostały upamiętnione na fasadzie pałacu, od strony dziedzińca w postaci wielkich płaskorzeźb. Wszędzie jest oczywiście obecny Sobieski, więc można prześledzić kolejne etapy jego życia i bitwy, które wygrał" - opowiadała historyczka.
"Nieco niżej, też od strony dziedzińca, w części pałacu, która była przeznaczona dla króla, mamy coś w rodzaju łuku triumfalnego, w którego dekoracji są sceny przedstawiające triumfalny powrót Jana III, gdzie jawi się on trochę jak cesarz rzymski z czasów starożytnych. Gość, który zbliżał się do pałacu wilanowskiego w tamtych czasach mógł zobaczyć te zwycięstwa i triumf króla upamiętnione na fasadach, specjalnie od strony dziedzińca, oficjalnej części pałacu i wejścia dla odwiedzających" - powiedziała.
W 10. rocznicę bitwy pod Wiedniem - jak dodała - zaczęto myśleć o upamiętnieniu władcy pomnikiem konnym, co było wówczas bardzo popularne w Europie. "Koń tratował wówczas zawsze jakiegoś wroga danego kraju, oczywiście w tym przypadku to był Turek. Powstał taki model pomnika, który okazał się bardzo trwały, bo mamy go do dzisiaj w pałacu. Pierwotnie stał w sieni głównej i był pierwszym, co widzieli goście. Obecnie stoi pod wieżą południową. Oczywiście sam pałac jest również wypełniony przedmiotami m.in. obrazami czy elementami uzbrojenia, nawiązującymi do wojen z Imperium Osmańskim i bitwy pod Wiedniem" - mówiła.
"Podczas spacerów edukacyjnych te dekoracje i przedmioty będą pokazywane i omawiane, z przedstawieniem szerszego kontekstu. Zresztą sam pałac, to +Monumentum Sobiescianum+, to rodzaj wielkiego pomnika, który król sobie zbudował i jest on obecny naprawdę we wszystkich wnętrzach i na fasadach. To jego wielkie dzieło, które pozostało" - podsumowała historyczka. (PAP)
autorka: Anna Kondek-Dyoniziak
akn/ aszw/