Zależało nam na tym, żeby o dawnym Krakowie opowiadać jako o istotnym elemencie współczesności. Dlatego w piwnicach Krzysztoforów pokazujemy historyczne elementy tożsamości miasta, które wpłynęły na jego wizerunek, a na pierwszym piętrze prezentujemy życie codzienne mieszkańców niegdyś i dzisiaj – mówi Kamil Stasiak, kurator otwartej niedawno w Pałacu Krzysztofory, stałej wystawy „Kraków od początku, bez końca”.
Magda Huzarska-Szumiec: Co znalazło się na początku ekspozycji?
Kamil Stasiak: Rozpoczynamy szopką krakowską, którą też kończymy wystawę. Jest to rodzaj ramy, ważnej w kontekście Pałacu Krzysztofory, gdzie tradycyjnie pokazywana jest wystawa szopek.
Magda Huzarska-Szumiec: Czy ekspozycja ma charakter chronologiczny?
Kamil Stasiak: Nie, raczej problemowy. Na pierwszym piętrze prezentujemy życie codzienne mieszkańców, natomiast w piwnicach historyczne elementy tożsamości Krakowa, które wpłynęły na jego wizerunek utrwalony wśród mieszkańców i turystów. Zajmujemy się takimi zagadnieniami jak: królewskość, samorządność, rozrywkowa funkcja miasta czy magia miejsca.
Magda Huzarska-Szumiec: Od czego powinniśmy zacząć zwiedzanie wystawy?
Kamil Stasiak: Od podziemi, gdzie na zwiedzających czeka smok wawelski, wpisujący się doskonale w legendę założycielską miasta. Otaczają go wyłaniające się z ciemności prace Bronisława Chromego, który jest autorem stojącego pod Wawelem smoka. Rzeźby artysty nawiązują swoją formą do sztuki po II wojnie światowej, reprezentowanej zaraz obok przez II Grupę Krakowską, która działała w tych pomieszczeniach, podobnie jak Tadeusz Kantor ze swoim Teatrem Cricot 2. Zresztą na całej przestrzeni wystawy znajdują się takie miejsca żywej pamięci, które pokazują relacje między pałacem Krzysztofory a historią Krakowa, albo między działalnością samego muzeum a elementami materialnego dziedzictwa miasta.
Magda Huzarska-Szumiec: Na wystawie niemal wszędzie można dostrzec zegary. Skąd ich się tu tyle wzięło?
Kamil Stasiak: Z jednej strony pokazują, jak bogatą ich kolekcję posiada Muzeum Krakowa, a z drugiej są elementem porządkującym. Pierwszy wskazuje godzinę 12, podobnie jak ostatni. Stojące między nimi zegary zatrzymały się na kolejnych godzinach, symbolicznie odmierzając etapy wystawy. Przy okazji pod każdym zegarem jest kalendarium. Przy pierwszym widnieje 965 rok, kiedy to żydowski kupiec Ibrahim ibn Jakub wspomniał nazwę Krakowa.
Magda Huzarska-Szumiec: Co było największym wyzwaniem dla muzeum podczas tworzenia tej ekspozycji?
Kamil Stasiak: To, że powstawała ona w historycznych wnętrzach. Musieliśmy się do nich dostosować, ponieważ one same są jednym z zabytków, który prezentujemy. Na przykład idąc podziemiami, mijamy zbiornik, prawdopodobnie dawną „lodownię”, w której właściciele tej gotyckiej kamienicy przechowywali naturalny lód służący do konserwowania łatwo psujących się produktów.
Magda Huzarska-Szumiec: Dochodzimy w ten sposób do sali, która przedstawia Kraków królewski. Co tu zastaniemy?
Kamil Stasiak: Pokazujemy tu legendarnych władców, Wandę i Kraka, oraz tradycje krakowskie, które z nimi się wiążą. Dalej pojawiają się już historyczni władcy. Wiszące tu obrazy przedstawiają królową Jadwigę i hołd pruski oraz to, co po królewskości miasta pozostało w wymiarze materialnym, czyli groby królewskie. Ten stołeczny Kraków przyciągał do siebie możnowładców, dlatego w jednej z części wystawy można zobaczyć rycerskie zbroje. Jest to pretekst do zapoznania zwiedzających z legendą o zaklętych rycerzach księcia Henryka Probusa, którzy mieli zostać zamienieni w gołębie i do dnia dzisiejszego latają nad Rynkiem.
Magda Huzarska-Szumiec: Znalazło się tu wiele historycznych przedmiotów. Jak one były dobierane?
Kamil Stasiak: Wybraliśmy najciekawsze, choćby pierścień burmistrzów krakowskich z XVI wieku, będący cenną pamiątką po władzach miejskich. Kraków był w tych czasach miastem prosperity, więc te precjoza są naprawdę wspaniałe. Bogactwo symbolizują okazałe, mieszczańskie naczynia, czepce, pasy... A jak już się posiadało takie bogactwa, to trzeba było ich bronić. Miasta były wówczas bronione nie przez rycerstwo, a przez samych mieszkańców, którzy organizowali się w cechach rzemieślniczych. Każdy z nich miał swoją basztę, którą wyposażał i w razie zagrożenia stawał w jej obronie. Stąd znalazły się tu kusze, które wykorzystywało się do obrony murów i wałów.
Magda Huzarska-Szumiec: Z obronnością wiąże się też tradycja Bractwa Kurkowego. Co je reprezentuje?
Kamil Stasiak: Oryginalny kur, będący najcenniejszą pamiątką tej organizacji. Przypominamy przy tym legendę lajkonika czy legendę związaną z hejnałem mariackim. One pokazują, jak bardzo mocno najazdy tatarskie odcisnęły się na świadomości mieszczan.
Magda Huzarska-Szumiec: Kraków nie tylko się bronił, ale też czasami całkiem dobrze się bawił. Czy ogromny stół, który zajmuje jedno z pomieszczeń, ma nam to uświadomić?
Kamil Stasiak: Można tak powiedzieć. Na stole tym przenikają się przedmioty z różnych epok. Są tu średniowieczne, drewniane łyżki, karty do gry, ale też przedmioty zupełnie współczesne, np. drewniane sztućce, którymi mieszkańcy posługują się, biorąc jedzenie na wynos w czasach pandemii. To oddaje sens tytułu wystawy „Kraków od początku bez końca”, która nie zamyka się w jakiejś konkretnej cezurze czasowej.
Magda Huzarska-Szumiec: Zainteresowała mnie tu butelka wina. Ono też ma podkreślać funkcję rozrywkową Krakowa?
Kamil Stasiak: To jest butelka Tokaju z 1935 r., dostarczona przez Antoniego Hawełkę właścicielom, którzy nam ją przekazali. Był to prezent wręczony na chrzciny Anity Barycz, dziewczynki, która urodziła się we Lwowie. Kiedy rodzina musiała się stamtąd ewakuować, zabrano tę butelkę jako cenną pamiątkę. To wino już teraz nie nadaje się do picia; kiedy się je przechyli widać, że osadza się na szkle. Zresztą historia o niestrawnych winach ściśle wiąże się z Krzysztoforami. W trakcie konfederacji barskiej stacjonował tu rosyjski oddział. Żołnierze włamali się do piwnic, gdzie znajdowało się wino. Potem nie stawili się na apelu, ponieważ tak się zatruli, że część z nich zmarła.
Magda Huzarska-Szumiec: Ciekawe historie, tym razem z życia codziennego miasta, opowiadane są też na pierwszym piętrze Pałacu Krzysztofory.
Kamil Stasiak: Tu zaczynamy od pokazania najcenniejszych eksponatów ze zbiorów Muzeum Krakowa. Po jednej stronie na ścianach wiszą wizerunki kobiece, po drugiej krajobrazy namalowane przez artystów, którzy tworzyli w II połowie XIX wieku i na początku XX. Są tu dzieła Tetmajera, Fałata, Malczewskiego. Oprócz tego, że są to piękne obrazy, pokazują nam one ciekawe sytuacje, na przykład jak wyglądał Kraków po pożarze w 1850 r.
Magda Huzarska-Szumiec: Sala ta usytuowana jest obok najbardziej znanego salonu Pałacu Krzysztofory, tzw. sali Fontany, w której kiedyś odbywały się bale.
Kamil Stasiak: Czuć tu rzeczywiście atmosferę dawnego, barokowego pałacu. Pokazujemy, jak tańczono w tym miejscu na przełomie XVIII i XIX wieku. Najcenniejszym jednak elementem wyposażenia jest plafon, czyli znajdująca się u sufitu sztukateria, przedstawiająca upadek Faetona, wykonana przez Baltazara Fontanę. Dookoła na ścianach wiszą portrety mieszczan, reprezentujących szeroki przekrój ówczesnego społeczeństwa, różne profesje i zawody. Zapowiadają one, co czeka nas dalej.
Magda Huzarska-Szumiec: Dalej wchodzimy do mieszczańskich domów. Do kogo należały te wnętrza?
Kamil Stasiak: Do bardzo różnych ludzi. Mamy tu fragmenty wyposażenia wnętrz należących do artystów, takich jak Stanisław Wyspiański, Jacek Malczewski, czy do polityków, których reprezentuje prezydent Krakowa Józef Friedlein. Możemy zobaczyć tu również zdjęcia pokazujące m.in. przenikanie się dawnej, podmiejskiej, drewnianej zabudowy i masowego mieszkalnictwa lat 60., a także fotografie przedstawiające wyzwania związane ze współczesnością, kiedy to często z powodu bardzo bliskiej zabudowy zaglądamy sobie do okien.
Magda Huzarska-Szumiec: A co przynosi ze sobą sala prezentująca Kraków społeczny?
Kamil Stasiak: Skupiamy się w niej na akcjach charytatywnych, które miały i mają miejsce w mieście. Dlatego prezentujemy choćby postać św. brata Alberta Chmielowskiego. Sięgamy tu też po współczesność. Mamy eksponaty, które opowiadają o takich akcjach jak: „Pola nadziei”, „Szlachetna paczka”, „Festiwal zaczarowanej piosenki”. Pokazujemy tu też działalność na rzecz miasta choćby Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków.
Magda Huzarska-Szumiec: Rzeczywiście, na wystawie Kraków dawny przenika się ze współczesnym.
Kamil Stasiak: Zależało nam na tym, żeby o dawnym Krakowie opowiadać jako o istotnym elemencie współczesności. Chcieliśmy, żeby ta wystawa stała się zarzewiem dyskusji, dlatego organizujemy cykle spotkań, które noszą nazwę „DNA Krakowa”, podczas których aktywiści miejscy, przedstawiciele samorządu i wszyscy zainteresowani mogą dyskutować o współczesnym mieście.
Rozmawiała: Magda Huzarska-Szumiec