W Muzeum Brytyjskim od czwartku zagości świat Scytów. Eksponaty znalezione m.in. na Ałtaju przyjechały w rewanżu za wypożyczenie fragmentu marmurów lorda Elgina.
Kultura wojowniczych nomadów z południowej Syberii kwitnąca od IX w. p.n.e. po II w. n.e. oddziaływała od Chin po Morze Czarne. Scytowie i Sakowie (Scytowie ałtajscy) byli plemionami pokrewnymi Sarmatom (Sauromatom). Żyli na stepach na południe od tundry i tajgi, w korytarzu bujnych pastwisk od Mongolii po Ukrainę. Swoje ślady pozostawili także na terenie obecnej Polski.
Większość eksponatów udostępnionych przez petersburski Ermitaż nigdy wcześniej nie wyjeżdżała z Rosji. Podobnie rzeźba boga rzeki Ilissos (438-432 p.n.e.) z partenońskiego fryzu nie opuszczała wcześniej British Museum. Udostępniono ją trzy lata temu Ermitażowi w związku z obchodami 250. rocznicy utworzenia rosyjskiej placówki. Oba słynne muzea ufundowano niemal w tym samym czasie w XVIII wieku.
Marmury Elgina to część fryzu Partenonu w Atenach, zdjęta przez brytyjskiego ambasadora za zgodą przekupionych tureckich namiestników na krótko przed wyzwoleniem się Greków spod ottomańskiego jarzma. Thomas Bruce, 7. hrabia Elgin, zmuszony był sprzedać wywieziony do Anglii fryz na pokrycie długów. Gros marmurów kupiło Muzeum Brytyjskie, a część trafiła do Paryża i Kopenhagi.
Wystawa prezentuje fascynujące znaleziska archeologiczne, w tym złotą biżuterię wysokiej klasy znajdowaną w kurhanach grzebalnych rozsianych po Syberii, Kazachstanie, a także Ukrainie. Znalezisk z tej ostatniej jednak w Londynie zabraknie. Złote artefakty z Krymu, wypożyczone holenderskiemu muzeum, stały się przedmiotem międzynarodowego sporu. W chwili aneksji Krymu przez Rosjan w marcu 2014 roku kolekcję prezentowało uniwersyteckie muzeum archeologiczne w Amsterdamie w ramach wystawy "Krym: złoto i tajemnice Morza Czarnego". Po jej zamknięciu pojawił się problem, komu zwrócić eksponaty, pochodzące nie tylko z Krymu, ale również z muzeum w Kijowie.
Scytowie należeli do największych potęg starożytnego świata. Znakomici jeźdźcy i wojownicy, wspaniali łucznicy, udoskonalili łuk, który był ich podstawową bronią, o zasięgu do 250 m. Strzały, czasem o złotych grotach, zatruwali. Scytyjskich najeźdźców obawiali się Asyryjczycy i Persowie. Koczownicy ze stepów zagrozili nawet północnemu Egiptowi. Dzicy i okrutni, według Herodota mieli pić krew pojmanych wrogów, a ze skóry pokonanych robili sobie płaszcze. Rzemieślnicy, biegli w obróbce brązu i złota, nie potrzebowali nazbyt dużego warsztatu, tylko umiejętności, Syberia zaś obfitowała nie tylko w samo złoto, ale także w rudy metali.
Kurator wystawy St John Simpson z Muzeum Brytyjskiego uważa, że odmalowany w "Dziejach" przez Herodota niezwykle żywy obraz Scytów wskazuje na jego pobyt w greckich koloniach nad Morzem Czarnym, gdzie musiał ich spotkać, jak i podróżników, którzy przejeżdżali przez scytyjskie terytoria. Ale chociaż autorytet Herodota podważano jako pierwszego historyka, przypisując mu koloryzowanie i zmyślanie, "w coraz większym stopniu archeologia udowadnia dokładność jego relacji".
"W większości w tym muzeum jesteśmy zaznajomieni z ludami, które budowały miasta, żyły w środowisku zabudowanym i spisywały swoją historię - tłumaczy Simpson. - Scytowie nie mieli pisma i nie zostawili po sobie spisanych dziejów, a jako koczujący pasterze nie wznosili żadnych stałych budowli z wyjątkiem grobowców, które - na szczęście dla nas - wypełniali wszystkim, co posiadali za życia. Ich groby stały się ich pomnikami".
Wszystkie zbadane do tej pory zamarznięte ciała Scytów były tatuowane. Tatuaże pokrywały ramiona, nogi i klatkę piersiową, ukazywały walczące ze sobą fantastyczne zwierzęta, chmary ptaków i zwykłe kropki. Zwłoki zmarłych poddawali mumifikacji; po usunięciu miękkich narządów wypełnione trawami i ziołami i zaszyte, ubrane strojnie, umieszczano w trumnach wydrążonych w wielkich pniach drzew, czasem dekorowanych rzeźbionymi scenami lub aplikacjami w kształcie ptaków lub jeleni.
Do najsławniejszych znalezisk archeologicznych wypożyczonych z Petersburga należy fragment ludzkiej skóry z tatuażem tygrysa z pazurami. Pochodzi on z grobowca na Ałtaju, w Pazyryku na południe od Nowosybirska na płaskowyżu Ukok między Rosją, Mongolią, Kazachstanem a Chinami. Znaleziono tam najstarszy znany dywan świata i pięć tatuowanych mumii. Zachowały się one w wyłożonej drewnem komorze grobowej, do której przesączyła się i zamarzła woda, tworząc konserwującą je warstwę wiecznej zmarzliny.
W czasach odkrycia w latach 40. nie było możliwości zachowania w całości wszystkich ciał - opowiada Simpson. Teraz w rejonie wykopalisk stoją ciężarówki chłodnie, na wypadek, gdyby doszło do odkrycia ludzkich bądź zwierzęcych szczątków, jak w 2007 roku, kiedy znaleziono ciało scytyjskiego wojownika o włosach blond, ubranego w płaszcz ze sfilcowanej wełny i soboli. Obecnie na terenie kultury pazyryckiej, aby w związku z ocieplaniem się klimatu i tajania wiecznej zmarzliny ratować skarby tej cywilizacji, prowadzonych jest wiele prac archeologicznych.
Do specyficznych zwyczajów scytyjskich należało wdychanie dymu z nasion konopi, rzucanych na rozpalone do czerwoności kamienie, co - słowami Herodota, który poświęcił Scytom IV księgę swego dzieła - sprawiało im taką przyjemność, że z radości "ryczeli". Podczas niedawnych prac archeologicznych znaleziono zarówno nasiona konopi, jak i trójnogi i rodzaj rusztów oraz wojłokowe osłony służące do przygotowania inhalacji stosowanych w rytuałach oczyszczenia i dla złagodzenia bólu.
Oprócz Ermitażu, gdzie pazyryckie ozdoby spoczywają w skarbcu, eksponaty wypożyczyło Muzeum Narodowe Kazachstanu. Scytyjskie złoto - zoomorficzne zapinki, plakietki i inne ozdoby - zdobyło rozgłos już w 1715 roku, kiedy Nikita Demidow, jeden z pierwszych rosyjskich przemysłowców i najbogatszych ludzi w całej Rosji, syn pańszczyźnianego kowala, podarował Piotrowi Wielkiemu zbiór starożytnych kosztowności z kurhanów. Stały się one zalążkiem skarbca w Ermitażu, a gubernatorzy dostali przyzwolenie na poszukiwania "archeologiczne".
Na wystawie znajduje się m.in. słynna złota zapinka ze skarbu podarowanego carowi przez Demidowa. Ukazuje ona zmarłego wojownika leżącego pod drzewem życia, na którym zawieszono kołczan. Jego głowa spoczywa na kolanach kobiety uczesanej w koński ogon, a obok stoją dwa konie przytrzymywane za wodze przez męską postać. Scenka może mieć znaczenie symbolicznych zaślubin zmarłego z Wielką Matką - dawczynią życia związaną także ze światem podziemnym.
Muzeum Brytyjskie, należące do najbogatszych muzeów świata, ma jedynie niewielką kolekcję przedmiotów związaną z kontaktami Scytów z sąsiadującym z nimi imperiami, jak np. Asyria. Wystawa, która będzie czynna do 14 stycznia, zapowiada się jako wydarzenie.
Monika Klimowska (PAP)
klm/ mc/