
W Galerii Łódzkiego Towarzystwa Fotograficznego trwa wystawa „Zostało we mnie. Zespół SBB na fotografiach z lat 1974–1979”. Na zdjęciach uwiecznione zostało zakulisowe życie SBB. - To był czas spełniania marzenia - powiedział PAP założyciel zespołu Józef Skrzek.
Wystawa ze zdjęciami autorstwa Zenona Kellera i Zygmunta Drużbickiego prezentuje kulisy z życia muzycznego tria: Józef Skrzeka, Apostolisa Anthimosa i Jerzego Piotrowskiego.
- Kiedy patrzę na te zdjęcia, czuję się szczęśliwy. To był wspaniały czas budowania czegoś, co najpierw było marzeniem. Można różne rzeczy prognozować, myśleć, fantazjować, a potem przychodzi realizacja. I nam się udało - powiedział PAP Józef Skrzek, założyciel zespołu SBB (Silesian Blues Band, później Szukaj, Burz, Buduj).
Artysta zaznaczył, że zespołowi udało się przekroczyć granice żelaznej kurtyny i wyrazić artystyczną wolność mimo politycznych ograniczeń i cenzury.
- Graliśmy w tamtym czasie piosenkę o wolności - „Freedom” - w krajach pod rygorem: w Czechosłowacji, na Węgrzech, w NRD, ZSRR. Okazało się, że oni nas pokochali. Zawsze na nas czekali. A jak już graliśmy w czasie wolności, to reakcje wyzwolenia budziły się właściwie w takt naszej muzyki - powiedział Skrzek.
Fotografie przedstawiają codzienność SBB, m.in. przygotowania do wyjazdu w trasę koncertową, próby, nagrania w studiach. Jednym z takich uwiecznionych momentów było mycie tira przez Andrzeja „Diesla” Kozioła, kierowcę i technicznego zespołu.
- Byliśmy wtedy pionierami w kwestiach podróży, opanowywania różnych transportów. W tamtych czasach bywało różnie, często musieliśmy stać długo na granicach. Traktowali nas tam jak tubylców, którzy przyjeżdżali, stali po kilka godzin tylko po to, żeby zawrócić, bo tak im się podobało - wspomniał muzyk.
Józef Skrzek po rozwiązaniu SBB w 1980 roku (zespół wznowił działalność w 2000 r.) kontynuował swoją intensywną działalność solową, różnorodną stylistycznie: od rocka, bluesa, jazzu, przez muzykę elektroniczną, eksperymentalną, aż po muzykę sakralną i organową.
- Muzyka sakralna była dla mnie odkrywaniem na nowo pewnych brzmień. Stosowałem m.in. pięć systemów nagłośnieniowych. Robiłem muzykę, która jest sztuką nowego brzmienia, i te brzmienia mnie zawsze interesowały, również w kościołach i katedrach - powiedział artysta.
Jak zaznaczył, w latach 80. „powstał zupełnie nowy klimat wśród muzyków”, co otworzyło przed nim kolejne możliwości.
- Nagle znaleźliśmy się w Leśniczówce (Domu Pracy Twórczej Śląskiego Jazz Clubu Leśniczówka - założonym w 1983 roku przez Zbigniewa Gocka, później prowadzonym przez Józefa Skrzeka - PAP). Zrobiliśmy tam scenę, kominek i stało się to miejsce spotkań. Pojawił się też Roman Kostrzewski. Później dowiedziałem się, że jest on z zespołu KAT, że „krzyż na opak i cmentarze”. Zapytałem go: Romek, co ty wydziwiasz? To ja normalnie chodzę do kościoła, a ty nie? Ale mimo to byliśmy kumplami. On zawsze chciał mi opowiadać o sobie i swoim trudnym dzieciństwie. Zresztą zwierzaliśmy się sobie nawzajem - przypomniał artysta.
Skrzek przyznał, że takie łączenie muzyki sakralnej z rockowym brzmieniem budziło kontrowersje.
- Kiedyś grałem, a wszyscy pod sceną krzyczeli: „Chcemy KAT-a!”. Więc zszedłem ze sceny i mówię: Romek powiedz im coś, bo ja schodzę, nie gram. Potem wziąłem Romka do moich produkcji. Następnie on zaprosił mnie, żeby mu coś zaaranżować na płycie. Oczywiście zaraz do mnie były uwagi: jak to? Tu pan w kościołach grał, a tu pan jest satanistą? A ja po prostu zadaję się z ludźmi z całego świata - powiedział Skrzek i zaznaczył, że muzyka z założenia jest ponad podziałami politycznymi.
- To, że jedni są na prawo, drudzy na lewo, mnie nie obchodzi. Ja mam muzykę, która jest dla wszystkich, jest ważna. Ważne jest, żeby być uczciwym, żeby szanować drugiego, kochać i żeby rozumieć świat - podsumował.
Artysta powiedział, że obecnie skupia się na projekcie The Voyage, multimedialnym, międzynarodowym spektaklu opartym na obrazach i grafikach Jana Sawki z wykorzystaniem utworów Edwarda Stachury.
- Hania, wdowa po Sawce, oraz jej córka były na moim koncercie i stwierdziły, że bardzo by chciały, żebym zrobił muzykę do tych obrazów. Mamy to zrobić w przyszłym roku, w Narodowej Orkiestrze Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach - poinformował.
Dodał, że będzie to „szeroki aranż z chórami, z symfoniką, ale też z brzmieniami rockowymi, bardziej dynamicznymi”.
- Z drugiej strony będzie to także aranż organowy, bo tam są organy piękne, piszczałkowe i będzie grał m.in. Henryk Botor. Będą też rzeczy elektroniczne, skrzypce, będą głosy solistyczne - podsumował.
Wystawa „Zostało we mnie. Zespół SBB na fotografiach z lat 1974–1979” trwa do 27 października. Rozmowa odbyła się podczas Festiwalu Producentów Muzycznych Soundedit w Łodzi.
SBB to polski zespół reprezentujący gatunek rocka progresywnego. Grupa powstała w 1971 roku w Siemianowicach Śląskich z inicjatywy trzech muzyków: Józefa Skrzeka (wokal, bas, instrumenty klawiszowe), Apostolisa Anthimosa (gitara, perkusja) oraz Jerzego Piotrowskiego (perkusja). Na początku swojej działalności SBB pełniło funkcję zespołu akompaniującego Czesławowi Niemenowi (w projekcie Niemen Enigmatic), z którym muzycy odbyli liczne trasy koncertowe w kraju i za granicą. Później trio rozpoczęło samodzielną karierę.
SBB zdobyło uznanie nie tylko w Polsce, ale również za granicą – występowało m.in. w Niemczech, Skandynawii, Czechosłowacji i na Węgrzech. Ich muzyka była porównywana do twórczości takich grup jak Emerson, Lake & Palmer czy Pink Floyd. Po zawieszeniu działalności w latach 80. członkowie zespołu zajęli się solowymi projektami. Od 2000 roku grupa kontynuuje działalność koncertową i wydawniczą.
Marcelina Bednarska (PAP)
mbed/ miś/