Były trener piłkarskiej reprezentacji Polski Antoni Piechniczek otrzymał we wtorek tytuł doktora honoris causa katowickiej Akademii Wychowania Fizycznego. „Jest prawdziwym mistrzem” – zaznaczył w laudacji prof. Zbigniew Waśkiewicz.
79-letni Piechniczek dwukrotnie wprowadził polską reprezentację do mundialu, a w 1982 roku w Hiszpanii zajął z nią trzecie miejsce. Cztery lata później w Meksyku jego zespół zakończył udział na 1/8 finału.
„To piąte takie wyróżnienie, tym bardziej celebrujemy ten moment. Tytuł doktora honoris causa to największe osiągnięcie w świecie nauki. Honorujemy człowieka przez ponad 30 lat związanego z naszą uczelnią” – stwierdził rektor AWF prof. Grzegorz Juras.
Piechniczek przypomniał swoją futbolową historię „chłopczyka ze śląskiej ulicy”. „Nie przypuszczałem w najśmielszych snach, że przypadną mi takie zaszczyty” – mówił opowiadając o studiach w Warszawie, grze m.in. w Legii, współpracy z katowicką uczelnią, osiągnięciach trenerskich.
Na uroczystość przyjechało wielu jego byłych podopiecznych, szkoleniowców, działaczy.
„Jestem pod wrażeniem, nie przypuszczałem, że dziś cała aula będzie pełna. Że przyjdzie tylu ludzi kochających piłkę i znających się na niej. Ta uroczystość to oddanie wielkości polskiemu i śląskiemu futbolowi” – stwierdził.
Jego zdaniem każdy selekcjoner kadry powinien skończyć stacjonarne studia w AWF.
„Najlepiej, jakby to było w Katowicach, ale może wybrać inną uczelnię. To pomoże spojrzeć na piłkę szerzej, w wielu aspektach. Liczy się bowiem merytoryczne przygotowanie. Ja do każdej szatni wchodziłem z przeświadczeniem o własnej wartości, wiedzy” – ocenił.
Wśród zaproszonych gości zasiadł król strzelców MŚ z 1974 roku Grzegorz Lato.
„W drużynie trenera Piechniczka w 1982 roku grało trzech dinozaurów – Władysław Żmuda, Andrzej Szarmach i ja. Jestem mu wdzięczny za to powołanie, zrobiliśmy ogromny sukces. Tytuł mu się należał. Jak nam nie szło to wiedział co robić, miał do nas ogromne zaufanie” – przypomniał.
Piechniczek zauważył, że osiągnięć Laty – 10 goli w trzech finałach mistrzostw świata - nie powtórzy nawet Robert Lewandowski.
„Praca z reprezentacją to proces ciągły, nigdy nie zaczynasz od zera. Można kadrę wzbogacić, udoskonalić, ale przed tobą byli przecież inni, a w zespole grają zawodnicy mający na koncie po kilkadziesiąt, czy ponad sto meczów oficjalnych” – powiedział, omawiając zawiłości pracy selekcjonera.
Doktorat został mu przyznany przez senat AWF za „wybitne osiągnięcia trenerskie, niekwestionowany i olbrzymi wkład w rozwój szeroko rozumianej kultury fizycznej, imponującą aktywność organizacyjną i społeczną oraz wieloletnią pracę dydaktyczną na rzecz kształcenia kadr instruktorskich i trenerskich w AWF w Katowicach”.
Prof. Waśkiewicz w laudacji podkreślił, że były selekcjoner jest człowiekiem wielkiego formatu i w pełni zasługuje na wyróżnienie go najwyższą godnością akademicką.
„Niewielu wielkich trenerów potrafi i chce dzielić się swoim doświadczeniem zdobytym na najwyższym poziomie rywalizacji. Jest prawdziwym mistrzem, jego osiągnięcia szkoleniowe i dydaktyczne, etyka pracy, empatia oraz postawa społeczna zasługuje na szacunek” – dodał.
W latach 1981-86 i 1996-97 łącznie pod kierunkiem Piechniczka biało-czerwoni rozegrali 74 spotkania 26 wygrywając, 21 remisując i 27 przegrywając.
Prowadził także narodowe zespoły Tunezji i Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Autor: Piotr Girczys (PAP)
gir/ co/