Szefowa MEN Anna Zalewska zapowiedziała w poniedziałek wygaszenie gimnazjów i wprowadzenie od jesieni 2017 r. 8-letniej szkoły powszechnej, po której dzieci pójdą do4-letniego liceum, 5-letniego technikum lub szkoły branżowej. Projekt krytykuje opozycja i ZNP.
Minister edukacji mówiła w poniedziałek w Toruniu, że celem reformy jest "wprowadzenie cykliczności etapów szkolnych". W klasach I-IV szkoły powszechnej będzie - jak powiedziała Zalewska - "poziom podstawowy", zaś w kasach V-VIII - "poziom gimnazjalny". W IV klasie ma się pojawić wprowadzenie do przedmiotów, które ma złagodzić dotychczasowe bezpośrednie przechodzenie z edukacji wczesnoszkolnej do nauczania przedmiotowego. Z tego samego powodu uczniowie IV klasy mają mieć tego samego wychowawcę, którego mieli przez pierwsze trzy lata szkoły.
Po szkole powszechnej uczniowie będą mieli do wyboru czteroletnie liceum ogólnokształcące, pięcioletnie technikum lub dwustopniową szkołę branżową (która zastąpić ma dzisiejsze szkoły zawodowe).
Pierwszy rocznik, który zostanie objęty reformą to uczniowie, którzy 1 września 2017 r. rozpoczną naukę w szkołach powszechnych, czyli tegoroczne sześciolatki oraz uczniowie, którzy powinni wówczas pójść do I klas gimnazjów (czyli ci, którzy w minionym roku chodzili do klas V szkół podstawowych), trafią oni do VII klas szkół powszechnych.
Uczniowie pozostałych roczników będą kończyć rozpoczęty cykl nauczania w szkołach podstawowych i gimnazjach. W efekcie w roku szkolnym 2019/2020 do liceów, techników i szkół branżowych trafi podwójny rocznik uczniów. W ramach reformy przewidziano trzyletni okres przejściowy.
Zalewska podkreśliła, że wygaszanie gimnazjów ma przebiegać tak, by rodzice i uczniowie tego procesu nie zauważyli. Zauważyła, że liczba gimnazjalistów z roku na rok maleje, co doprowadziłoby do trudności finansowych tych szkół. Oceniła też, że wprowadzenie gimnazjów nie zaowocowało wyrównywaniem osiągnięć szkolnych młodzieży z różnych środowisk. Szefowa MEN zapewniła, że nowy system edukacji ma zapewnić, że mimo niżu demograficznego nie trzeba będzie zwalniać nauczycieli.
Zdaniem b. minister edukacji Joanny Kluzik-Rostkowskiej (PO) proponowane zmiany są "snem wariata, śnionym nieprzytomnie". "Wielki chaos, niepotrzebna wielka rewolucja, w dodatku wprowadzana w zastraszającym tempie" - powiedziała uznając, że zmiana jest niepotrzebna i oznacza "powrót do głębokiego PRL-u".
Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej podkreśliła, że polska szkoła potrzebuje głębokiej rewolucji, ale takiej, która "przesuwa ją do XXI wieku". Tymczasem propozycja MEN zdaniem Lubnauer cofa system edukacji do wieku XX. Według posłanki reforma doprowadzi do chaosu a jej przygotowanie w tak krótkim czasie "oznacza znowu niedopracowane programy i niedopracowane podręczniki".
Według lidera PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza, "nie ma sensu burzyć zastanego porządku, trzeba go doskonalić", gdy tymczasem zaproponowana reforma "wnosi chaos". Lider ludowców przyznał, że PSL nie chciało wprowadzenia gimnazjów, jednak obecnie uważa, że nie należy ich likwidować, bo "po kilkunastu latach funkcjonowania, po inwestycjach samorządowych nie można wprowadzać kolejnego chaosu do edukacji".
Prezes ZNP Sławomir Broniarz zauważył, że gimnazja broniły się swoimi wynikami, a w proponowanym przez MEN modelu nie ma pewności, że uczniowie będą się uczyć przez całą szkołę powszechną w jednym budynku. "Mamy wątpliwości, czy tak ogromna zmiana uda się w tak krótkim odcinku czasowym. Wołałbym, a to jest marzeniem od wielu lat, żebyśmy coś dobrze przygotowali, diagnozując sytuację podsumowali to i zrealizowali" - powiedział PAP Broniarz. Dodał, że "minister Zalewska, kierując się politycznym ADHD, rzuciła się na głęboka wodę, nie mając ani argumentów, ani należytego przygotowania".
Prof. Edmund Wittbrodt, który był ministrem edukacji w rządzie AWS, który wprowadził gimnazja. uważa, że obecna struktura systemu edukacji się sprawdziła, a wyniki osiągane przez młodzież szkolną w skali międzynarodowej są całkiem przyzwoite. "Myślę, że chodzi tylko o to, żeby to była zmiana dla zmian, a pani minister nie przedstawiła - moim zdaniem - żadnego rozsądnego, merytorycznego argumentu, żadnej symulacji, która by powiedziała, że struktura, która jest proponowana, będzie lepsza od tej, która jest w tej chwili" - ocenił Wittbrodt.
Ekspertka Towarzystwa Rozwijania Inicjatyw Oświatowych Anna Rękawek oceniła, że likwidacja gimnazjów to niczym nieuzasadnione cofnięcie się. Podkreśliła, że badania pokazują, iż gimnazja przyczyniły się do poprawienia jakości kształcenia w polskich szkołach.
Prezes Stowarzyszenia Rodzice w Edukacji Elżbieta Piotrowska-Gromniak uważa, że edukacja potrzebuje ewolucji, a nie rewolucji. "Przewracanie systemu do góry nogami będzie się wiązało z ogromnymi wydatkami finansowymi, wprowadzi na dłuższy czas chaos i pochłonie wiele energii nauczycieli - energii, która powinna być przeznaczona na coś zupełnie innego" - powiedziała. (PAP)
ral/ wkt/