W dniach 21-27 sierpnia 2022 r. w Poznaniu odbędzie się XXIII Międzynarodowy Kongres Nauk Historycznych – największe i najbardziej prestiżowe spotkanie historyków, podczas którego przedstawiają oni wyniki swoich badań i dyskutują nad najbardziej palącymi problemami, nie tylko światowej historiografii. O polskim wkładzie w to wydarzenie oraz przygotowaniach do przyszłorocznego spotkania opowiada Krzysztof A. Makowski, inicjator i jeden z organizatorów Kongresu, Wiceprezydent Międzynarodowego Komitetu Nauk Historycznych (CISH).
Muzeum Historii Polski: Mówiąc o XXIII Międzynarodowym Kongresie Nauk Historycznych, który odbędzie się w przyszłym roku w Poznaniu, nie sposób nie nawiązać do VII Kongresu, który miał miejsce w Warszawie w 1933 r. Jak państwo polskie, niedługo po odzyskaniu niepodległości i w warunkach kryzysu ekonomicznego, poradziło sobie z organizacją tak dużego przedsięwzięcia?
Krzysztof A. Makowski: Mówiąc krótko, bardzo dobrze. Kryzys gospodarczy utrudniał organizatorom zadanie, ale dużą rolę odegrało wsparcie ze strony państwa, głównie Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, które znacząco dofinansowało Kongres. Kiedy przeglądałem jego budżet, ze zdumieniem odkryłem, że środków pieniężnych nie tylko nie zabrakło, ale w końcowym bilansie pozostała nawet niewielka nadwyżka! A na organizacji Kongresu zdecydowanie nie szczędzono – poza wykładami odbywały się również przeróżne bankiety, przyjęcia, rauty, przygotowano szeroką ofertę wydarzeń towarzyszących.
Można więc powiedzieć, że komitet organizacyjny stanął na wysokości zadania i poradził sobie nad wyraz dobrze – i taki też był odbiór Kongresu przez zagranicznych historyków. Mimo że minęło wówczas zaledwie piętnaście lat od momentu odrodzenia państwa po ponad stu latach zaborów, poza jednym małym wyjątkiem, nikt nie narzekał na kwestie infrastrukturalne czy logistyczne, wręcz przeciwnie – pod względem organizacyjnym Kongres spotkał się z niesłychanie pozytywnym odbiorem, co należy uznać również za sukces państwa polskiego.
MHP: A pod względem merytorycznym? Na jakim poziomie znajdowała się wówczas polska historiografia?
Krzysztof A. Makowski: Zdumiewająco wysokim. Nie waham się nawet stwierdzić, że w okresie międzywojennym polska historiografia lokowała się wśród dziesięciu najlepszych historiografii na świecie. Wystarczy sięgnąć po sprawozdania i relacje zamieszczone w ówczesnych czasopismach i prasie – nie tylko polskich, ale i zagranicznych. W większości z nich Kongres oceniano wysoko nie tylko pod względem organizacyjnym, ale także merytorycznym. Ówcześni historycy z pewnym zaskoczeniem, ale i fascynacją odkrywali polską historiografię, dotąd mało znaną szerszemu gronu odbiorców. Organizacja Międzynarodowego Kongresu Nauk Historycznych w Warszawie była ogromną szansą – w dużej mierze wykorzystaną.
MHP: Jak ów Kongres wpłynął na rozwój polskiej historiografii?
Krzysztof A. Makowski: Była to, co skądinąd oczywiste, niepowtarzalna okazja do udziału polskich historyków w wydarzeniu „branżowym” o ogólnoświatowym zasięgu. Robi wrażenie skala udziału kobiet – nie w dzisiejszej perspektywie, oczywiście, lecz jak na stosunki sprzed wieku.
Równie istotny dla polskiej historiografii był fakt, że od 1928 r. Wiceprezydentem Międzynarodowego Komitetu Nauk Historycznych (CISH) był profesor Bronisław Dembiński. Organizacja Kongresu w Warszawie i jego odbiór przyczyniły się do jego wyboru na kolejną kadencję, po nim (w 1938 r.) do Zarządu wybrany został profesor Marceli Handelsman.
MHP: Dwóch Polaków we władzach międzynarodowego zrzeszenia historyków – czy to aż tak wiele?
Krzysztof A. Makowski: No cóż, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że po II wojnie, aż do 2015 r., poza profesorem Aleksandrem Gieysztorem, który w latach 1980-1985 pełnił nawet funkcję prezydenta Komitetu, w jego składzie nie był obecny żaden Polak, to fakt ten nabiera innego znaczenia. Z pewnością organizacja Kongresu w Warszawie stanowiła przypieczętowanie awansu polskiej historiografii do pierwszej ligi historiografii światowych.
MHP: Po II wojnie światowej kontakty polskich historyków z międzynarodowym środowiskiem naukowym były znikome. Dopiero w roku 1980, jak już wspomniano, Aleksander Gieysztor został wybrany prezydentem Międzynarodowego Komitetu Historycznych. Czy polskie środowisko historyczne podejmowało wówczas jakieś starania o zorganizowanie w Polsce światowego kongresu?
Krzysztof A. Makowski: Również się nad tym zastanawiałem, prowadziłem nawet swego czasu takie badania i muszę przyznać, nie znalazłem żadnej wzmianki na ten temat. O takiej inicjatywie nie słyszał też żaden ze starszych kolegów, których o to pytałem. Nawet podczas Kongresu w Stuttgarcie, który odbył się w 1985 r. – a więc na zakończenie kadencji Gieysztora jako prezydenta CISH-u – nie pojawił się pomysł, by zgłosić kandydaturę Polski.
MHP: Być może powodem był fakt, że dla historyków powojennych rok 1933 nie był tak odległy i nie podejmowali starań o organizację kolejnego kongresu w tak krótkim czasie?
Krzysztof A. Makowski: To możliwe. Do tego w pewnym momencie zrodził się zwyczaj, wedle którego spotkania te odbywały się wedle pewnej sekwencji terytorialnej – na przemian w Europie i poza nią. Starano się o zachowanie pewnych parytetów, co też w jakiś sposób determinowane było narracją zimnowojenną.
Do tego niemałą rolę odegrała sytuacja polityczna w Polsce. Kryzysy gospodarcze, protesty, stan wojenny – to wszystko stwarzało klimat niesprzyjający organizacji międzynarodowych spotkań. Do organizacji kongresu wymagana jest, przynajmniej nieformalna, zgoda władz państwowych, na co w tym czasie polscy historycy raczej nie mogli liczyć.
MHP: Jak przebiegały kongresy w czasie zimnej wojny? Czy żelazna kurtyna wpływała w jakiś sposób na podejmowane tematy, determinowała kierunki rozwoju historiografii?
Krzysztof A. Makowski: Jednym z największych osiągnięć CISH-u jest niewątpliwie to, że nie pozwolił on nigdy na upolitycznienie kongresów. Chociaż do jego organizacji w danym kraju potrzebna jest zgoda rządzących, spotkania te nie odbywały się nigdy pod auspicjami władz. To też w dużym stopniu pomagało zachować pewną niezależność i unikać ścisłych powiązań z polityką. Chociaż oczywiście zimna wojna trwała i wątki polityczne w większym bądź mniejszym stopniu się przewijały. Przykładem jest choćby kwestia wspomnianej równowagi przy wyborze miejsca organizacji kongresów czy parytety obowiązujące przy doborze składu Zarządu CISH-u – członków z krajów wschodnich starano się równoważyć tymi ze strony zachodniej. Nie było to jednak szczególnie uciążliwe. Byłem na ostatnim kongresie, który odbył się jeszcze, gdy istniała „żelazna kurtyna”, w Stuttgarcie i demagogia komunistyczna nie była jakoś szczególnie obecna.
Jeśli natomiast chodzi o doświadczenia polskie, najtrudniejszy dla polskiej historiografii okres stalinizmu trwał, jak wiadomo, względnie krótko, od 1947 do 1956 r. Po przełomie październikowym sytuacja uległa poprawie, polscy historycy bez większych trudności brali już udział w międzynarodowych kongresach. U nas zimna wojna odcisnęła w tym aspekcie najmniejsze piętno. Gorzej sytuacja wyglądała w innych krajach bloku komunistycznego – tamtejsi historycy wyjeżdżali na Zachód bardzo rzadko lub wcale.
MHP: Dotychczas tylko cztery razy w historii organizacji kongresów zdarzyło się, aby odbyły się on dwukrotnie w tym samym kraju. Co spowodowało, że w tym gronie znajdzie się też Polska?
Krzysztof A. Makowski: Zadecydowało o tym kilka czynników. Największe znaczenie miał, jak sądzę, fakt, że po prostu dobrze przygotowaliśmy naszą aplikację. Prezentacja przedstawiająca kandydaturę Poznania spotkała się z pozytywnym przyjęciem delegatów obecnych na Kongresie w Jinan, przede wszystkim ze względu na swój profesjonalny charakter. Niemałe znaczenie miał chociażby fakt, że została wygłoszona po angielsku i francusku – a więc w dwóch z trzech oficjalnych języków CISH-u.
Przygotowaliśmy stoisko z materiałami promocyjnymi oraz wystawą polskich znaczków pocztowych poświęconych historii. Dotychczas na kongresach nie było takiej praktyki, byliśmy pierwsi, więc spotkało się to z dużym uznaniem obecnych. Punktem kulminacyjnym naszej aktywności było wreszcie przyjęcie dla członków Zarządu i Zgromadzenia Ogólnego CISH, zorganizowane przez Ambasadora Rzeczpospolitej Polskiej w Pekinie. Te wszystkie działania przyniosły pożądany skutek – w efekcie Poznań wygrał już w pierwszej turze głosowania, pozostawiając za sobą Ateny oraz Tampere.
MHP: Hasłem przewodnim XXIII Kongresu jest zagadnienie „alternatywnych nowoczesności”. Co możemy przez nie rozumieć?
Krzysztof A. Makowski: Co do zasady kongresy nie mają ogólnych haseł. Tematykę dyskusji przeważnie wyznaczają „wielkie tematy”, od których zaczynają się kongresy. Ukazują one najgorętsze problemy i trendy w historiografii. Natomiast rzeczywiście w aplikacji umieściliśmy taki leitmotiv. „Alternatywne nowoczesności” stanowią próbę zmiany perspektywy badań historycznych, odejścia od europocentryzmu – rozumianego jako „monopol” Zachodu na tworzenie wiedzy o przeszłości – i antropocentryzmu na rzecz szukania powiązań z otaczającym nas światem, ale także badania człowieka w sensie metafizycznym.
Istotą organizacji kongresów jest od początku odpowiedź na pewne trendy pojawiające się w historiografii, ale i wytyczanie nowych. Na inaugurację Kongresu w Poznaniu planujemy poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, które coraz bardziej wybrzmiewa we współczesnych dyskusjach naukowych: „Quo vadis historiae?”. Odzwierciedla ono poszukiwanie nowego miejsca dla historiografii w obecnej, ponowoczesnej rzeczywistości, po rewolucji postmodernistycznej, która mocno podważyła klasyczną koncepcję prawdy oraz doprowadziła do skrajnej subiektywizacji badań historycznych. Jesteśmy świadkami z jednej strony globalizacji nauki, z drugiej – coraz mocniejszej próby powrotu do przeszłości, do klasycznej historiografii. Rodzi to niewątpliwie potrzebę poszukiwania nowej tożsamości, co też – myślę – znajdzie swój wyraz podczas Kongresu.
MHP: Kongres stwarza niepowtarzalną szansę zaprezentowania dorobku polskiej historiografii na najszerszym z możliwych forów. Polskie środowisko historyczne, wespół z historykami z krajów naszego regionu, wypracowało temat, który został przyjęty przez Zarząd CISH jako jeden z „wielkich tematów” Kongresu. Jaki?
Krzysztof A. Makowski: Chodzi nam o zbalansowanie wiedzy historycznej. Panel poświęcony będzie porównaniu miejsca, jakie w historiografii zajmuje szeroko rozumiany Zachód, a jakie Wschód (i inne regiony świata). Wpisuje się on w obserwowaną ostatnimi laty zmianę paradygmatów, przemieszczanie się „centrum” i „peryferii” tworzenia wiedzy, tendencję do dowartościowania tych „peryferii” i włączenia ich w mainstream światowej historiografii.
Oprócz tego są jeszcze dwa wielkie tematy. Jeden nawiązuje do wspomnianych wcześniej „alternatywnych nowoczesności” i obrazuje przeplatające się ścieżki historii ludzi i zwierząt. Drugi zaś temat brzmi: „pamięć – archeologia – tożsamość” i poświęcony będzie głównie temu, w jaki sposób korzystano z doświadczeń starożytności w budowaniu współczesnej tożsamości narodów.
MHP: Dotychczas przekładano kongres tylko dwa razy w historii – z powodu obu wojen światowych. Kongres, który ma się odbyć w Poznaniu, przełożono aż dwukrotnie. Jak pandemia wpłynęła na przygotowania i kształt tego Kongresu?
Krzysztof A. Makowski: Rzeczywiście, dotychczas kongresy przekładano tylko z powodu wojen, więc jest to dość szczególna sytuacja. Oczywiście pociągnęło to za sobą dodatkowe obowiązki – choćby to, że dwukrotnie trzeba było przeprowadzać weryfikację zgłoszonych tematów. Jak się jednak okazało, ta trudna sytuacja nie wpłynęła w większym stopniu na zainteresowanie Kongresem. Z udziału w nim wycofało się około dziesięciu organizatorów paneli, co na łączną ilość siedemdziesięciu paneli nie jest tak dużą liczbą. Jeśli zaś chodzi o komisje afiliowane przy CISH – z dwudziestu wycofały się tylko dwie, ale w ich miejsce niemal od razu pojawiły się nowe. Co przy tym ciekawe, jedną z nich jest Stowarzyszenie Historyków Afrykańskich, które po raz pierwszy weźmie udział w kongresie. W kontekście zgłoszonego przez polskich historyków wielkiego tematu oraz rozważań na temat przesuwania się centrów tworzenia wiedzy historycznej, udział historyków afrykańskich nabiera szczególnego znaczenia.
Pandemia przyspieszyła pewne procesy, które i tak się już się toczyły. Po raz pierwszy w historii kongresów dostępna będzie ich pełna obsługa informatyczna, wraz z transmisją internetową wszystkich ceremonii kongresowych i trzech największych sympozjów (wielkich tematów). Pozwoli to nie tylko usprawnić przebieg Kongresu, ale i – mam nadzieję – trafić do szerszego grona odbiorców.
MHP: Nie tylko wirtualnie – jednym z założeń kongresu jest wyjście poza mury uniwersytetu i wejście w przestrzeń miejską. W jaki sposób zamierzają to Państwo zrealizować?
Krzysztof A. Makowski: Tu pandemia chyba najbardziej pokrzyżowała nam plany. Planowaliśmy zorganizować przynajmniej dwie wycieczki – do Warszawy i do Krakowa, rozważaliśmy jeszcze Trójmiasto. W obecnej sytuacji będzie to na pewno utrudnione. Natomiast plany dotyczące samego Poznania nie uległy większej zmianie. Chęć współpracy przy organizacji Kongresu zadeklarowały wszystkie biblioteki, muzea, archiwa (państwowe i kościelne). Wszyscy uczestnicy będą więc mogli korzystać z dostępu do nich i zapoznać się z walorami Poznania oraz jego bazą naukową i kulturalną.
MHP: Kto odpowiada za organizację Kongresu?
Krzysztof A. Makowski: Organizatorem formalnym jest Komitet Nauk Historycznych PAN oraz Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, przy czym główny wysiłek organizacji Kongresu spoczywa na uczelni, jako że Komitet Nauk Historycznych nie ma osobowości prawnej. Jednym z warunków ubiegania się o organizację wydarzenia było też przedstawienie zgody władz, stąd w Komitecie Organizacyjnym zasiada również zastępca prezydenta Poznania i Marszałek Województwa Wielkopolskiego, ale i członkowie Polskiego Towarzystwa Historycznego, dyrektor Muzeum Historii Polski Robert Kostro, no i oczywiście profesorowie z Wydziału Historii Uniwersytetu Poznańskiego.
MHP: VII Kongres w Warszawie odbył się piętnaście lat po odzyskaniu niepodległości, XXIII odbędzie się nieco ponad trzydzieści lat po transformacji ustrojowej i odzyskaniu niepodległości po latach zależności od Związku Sowieckiego. Jakie szanse pociąga za sobą organizacja Kongresu dla rozwoju nauk historycznych w Polsce?
Krzysztof A. Makowski: W moim przekonaniu bardzo duże. Niestety, nie sposób nie zauważyć, że kondycja polskiej historiografii nie jest już tak wysoka jak kiedyś. Przywołaliśmy postać profesora Gieysztora – w zarządzie CISH-u zasiadał on aż dwadzieścia lat. Miałem okazję wysłuchać jego wystąpienia na inauguracji kongresu w Stuttgarcie w 1985 r. – to, jak płynnie wygłaszał swoją mowę, w kilku językach – niewątpliwie robiło wrażenie. Mimo że były to trudny czasy dla polskiej nauki, delegacja polska na Kongresie była całkiem liczna. W kolejnych latach uczestnictwo Polaków w kongresach zaczęło systematycznie spadać. Nie bez znaczenia jest też fakt, że po Gieysztorze przez długi czas nie wybrano do zarządu CISH-u żadnego Polaka: jestem pierwszym po długiej przerwie. Ta długa przerwa to pewien symbol obniżenia się rangi polskiej historiografii.
Niepokoi też fakt, że w ostatnich latach dostrzegalna jest partykularyzacja oraz prowincjonalizacja badań historycznych, ograniczanie się do krajowego środowiska naukowego. Zbliża nas to do XIX-wiecznego kształtu polskiej historiografii. Wówczas jednak przyczyny tego, że zajmowaliśmy się przede wszystkim „kwestią polską”, były w pełni uzasadnione. Dziś jest to swego rodzaju ucieczka – przed odpowiedzialnością, przed konfrontacją na szerszym forum. Mimo tych pesymistycznych przesłanek jestem jednak dobrej myśli – zainteresowanie kongresem mimo trudnej sytuacji pozostaje duże. Mam nadzieję, że zorganizowanie go w Polsce wyzwoli jednak jakiś impuls i pobudzi nasze środowisko do głębszej autorefleksji.
Rozmawiała Natalia Pochroń
Źródło: MHP