Przekazałem do MEiN projekt ustawy o Polskiej Akademii Nauk. Chciałbym, by prace legislacyjne nad ustawą rozpoczęły się jak najszybciej, bo ciągle słyszę od decydentów, że dopóki się PAN nie zreformuje, nie ma mowy, żeby w systemowy sposób zwiększyć finansowanie akademii - powiedział PAP prezes PAN prof. Marek Konarzewski.
PAP: Pod koniec marca na stronie Polskiej Akademii Nauk opublikowano projekt ustawy o PAN przygotowany przez zespół, który pan powołał. Utworzenie tego zespołu było pańską pierwszą decyzją po objęciu stanowiska prezesa PAN w styczniu br. Czy udało się panu spotkać z szefem MEiN i przedstawić ustawę?
Prezes PAN, prof. Marek Konarzewski: Tak, w ubiegłą środę. Ustawę złożyliśmy do MEiN już wcześniej, 30 marca, bo zgodnie z zapowiedzią daną panu ministrowi dokument ten miał powstać w ciągu trzech miesięcy od objęcia przeze mnie stanowiska. W czasie krótkiej rozmowy przedstawiłem główne założenia ustawy i spotkałem się dużą życzliwością.
Mam nadzieję, że przy poparciu resortu, być może, udałoby się wejść na ścieżkę legislacyjną jeszcze w tym roku, choć może być to trudne, gdyż kalendarz sejmowy jest niezwykle napięty. Zależy mi na szybkim rozpoczęciu prac legislacyjnych nad ustawą z jednej fundamentalnej przyczyny: ciągle słyszę od decydentów, że dopóki PAN nie zreformuje się, to nie ma mowy, żeby pomyśleć w systemowy sposób o zwiększeniu finansowania akademii. Chciałbym ten argument wreszcie odeprzeć.
PAP: Czy padły terminy zakończenia przez MEiN analizy ustawy o PAN, którą pan przekazał?
M.K.: Żadnych dat nie ma i bym ich nie oczekiwał. Ale przy każdej okazji będę pytał pana ministra - czy już, i co możemy zrobić. Nam zależy na czasie.
PAP: Nad nowelą ustawy o PAN pracował też zespół doradczy powołany 1 sierpnia 2022 r. przez ministra edukacji i nauki, przekazał ją szefowi MEiN 23 marca. Zatem obecnie analizowane są przez ministra dwa kompleksowe projekty. Czy zna pan treść tego drugiego?
M.K.: Nie znam.
PAP: Czy nie oznacza to zatem, że prace nad finalną wersją projektu i rozpoczęcie jego procesu legislacyjnego nie przeciągną się? Nie wiadomo, który projekt zostanie zaakceptowany przez ministra.
M.K.: Mam nadzieję na kolejne szybkie spotkanie z wiceministrem edukacji i nauki Włodzimierzem Bernackim. Zadam mu to pytanie, ale zupełnie nie znam zapisów ustawy przygotowanej przez ekspertów zespołu powołanego przez MEiN. Jak sądzę, zasadnicze punkty dotyczące fundamentalnych rozwiązań będą ze sobą porównane i pewnie od tego zaczną się prace.
Dla nas zasadniczym elementem zmian było uwspólnienie ustroju akademii w taki sposób, aby zarówno środowisko instytutów PAN, jak i korporacja uczyniły z siebie nawzajem dwa splatające się filary akademii - w sensie nie tylko instytucjonalnym, ale i funkcjonalnym. Tego do tej pory nie było i to jest zasadnicza zmiana w projekcie względem obowiązujących przepisów.
PAP: Z jednej strony dyrektorzy instytutów PAN mają uzyskać większe uprawnienia - ma powstać pięcioosobowe Prezydium Zgromadzenia Dyrektorów Instytutów PAN. Członkowie tego gremium wejdą w skład Prezydium PAN z głosem stanowiącym. Ale z drugiej strony - projekt przewiduje większą kontrolę nad instytutami. Czy zatem można powiedzieć, że w tej relacji jest zasada kija i marchewki?
M.K.: Protestuję przeciwko tego typu argumentacji. Tu nie ma kija ani marchewki. Jest zrównoważenie oddziaływania na siebie. Nie ma zwiększenia kontroli nad instytutami. Jest jeden element - bardzo istotny, ale on nie jest kontrolny w sensie dosłownym. Jest to mechanizm pozwalający na audyt merytoryczny instytutów sprawowany przez korporację PAN. Do tej pory audyt też funkcjonował, ale miał funkcję zaledwie rekomendacyjną.
PAP: Jakie są zatem podstawowe różnice w tej relacji?
M.K.: Zespoły, które ewaluują wewnętrznie instytuty, już istnieją. Ta ewaluacja nie jest do końca skuteczna, bo kończyła się ona rekomendacjami którym dyrektor mógł, ale nie musiał, się podporządkować. Teraz taka ewaluacja będzie wiążąca. Bedzie dokonywana siłą członków korporacji, prezes nie będzie w to ingerował.
PAP: W projekcie wybrzmiewa chęć zachowania przez PAN autonomii. Od czego PAN ma być autonomiczna?
M.K.: Bardzo nam zależy na tym, żebyśmy - to jest podkreślane w projekcie - stanowili samorząd naukowy. To znaczy taki, gdzie nasze decyzje dotyczące kierunków badań, sposobu ich realizacji, będą decyzjami, w których nie będą ingerować politycy. Autonomię rozumiemy głównie w ten sposób.
PAP: Czy czuje pan, że społeczność akademii stoi za panem w kwestii projektu ustawy?
M.K.: Tak. Mimo, że dotarł do mnie list podpisany przez 26 dyrektorów instytutów zgłaszających uwagi i krytykujących projekt. W tym tekście nie ma jednak żadnych uwag odnoszących się do fundamentalnych zmian, o których rozmawiamy. W innych głosach krytycznych, które do mnie docierają, również ich nie ma. Nie kwestionuje się fundamentalnych rozwiązań - uwspólnienia korporacji i środowiska instytutów w procesie decyzyjnym i tego co jest najważniejsze - zmiany ustroju Zgromadzenia Ogólnego Akademii, najwyższego organu PAN. Proponujemy, by dyrektorzy instytutów PAN weszli w skład Zgromadzenia z głosem stanowiącym przy wyborze władz Akademii.
PAP: Jakie są inne kluczowe zmiany w projekcie?
M.K.: Bardzo daleko poszliśmy w takim dostosowaniu przepisów, by sprzyjały one działalności komercjalizacyjnej instytutów PAN i Kancelarii Akademii. Akademia będzie mogła pozyskiwać dodatkowe fundusze zewnętrzne i wspierać swoją działalność naukową. Zmieniliśmy też przepisy w taki sposób, by jednostki pomocnicze – na przykład Biblioteka Kórnicka PAN czy Ogród Botaniczny w Powsinie mogły występować o granty badawcze, co obecnie nie jest możliwe.
Liczę, że ustawowe zmiany spowodują, że PAN powróci do roli ciała eksperckiego, które będzie służyć swoją wiedzą i kompetencjami zarówno decydentom, jak i społeczeństwu. W minionych latach PAN była pod tym względem w dużej mierze zamknięta. Tymczasem powinna zabierać głos w ważnych kwestiach cywilizacyjnych, takich jak: pandemia, bo COVID-19 nie jest ostatnią, z którą się mierzymy, zmiany klimatu czy transformacja energetyczna.(PAP)
Rozmawiał: Szymon Zdziebłowski
szz/ mir/ mhr/