Międzynarodowy Dzień Praw Człowieka, obchodzony 10 grudnia, ustanowiony przez ONZ dla uczczenia uchwalenia Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka w 1948 roku, ma honorować tych, dzięki którym te prawa nie są pustymi sloganami. Mało kto zasługuje na świętowanie tej 70. rocznicy tak jak prof. Tadeusz Jasudowicz, twórca pierwszej w Polsce Katedry Praw Człowieka na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Ten 74-letni dziś wybitny prawnik, urodzony na Kowieńszczyźnie, już w wieku trzech lat doświadczył, czym jest brutalne deptanie podstawowych praw, gdy razem ze starszym rodzeństwem i mamą został w 1947 roku wywieziony na Sybir. Od czwartego roku życia musiał pracować, a „karierę” zawodową rozpoczął od pasania świń w tajdze. Dopiero po ośmiu latach bezpośredniego doświadczania sowieckiej „koncepcji” praw człowieka w 1955 roku w ramach tzw. repatriacji udało mu się wrócić do Polski. Jego ojciec, pochodzący z polskiej szlachty laudańskiej, w łagrach przesiedział całe 10 lat.
W sowchozie Dierbiniec, gdzie znacznie łatwiej było o kontakty z wszami niż o język polski, jego litery udało się przyszłemu obrońcy praw człowieka poznać głównie dzięki temu, że jego mama przemyciła na Syberię modlitewnik, kilka numerów „Rycerza Niepokalanej”, elementarz Falskiego i kantyczki. Po latach docenił to, gdy dobrze radził sobie w polskich szkołach, a potem został absolwentem Uniwersytetu w Toruniu.
Jasudowicz - działacz tzw. struktur poziomych PZPR - Sierpień 1980 - jak wspomina - przyjął jak moment olśnienia. Dla niego „Solidarność” była niepodległością. Ale za zaangażowanie w walkę o nią naukowiec zapłacił słono. Jego „nielegalne” wykłady patriotyczne czy wydana w podziemiu broszura o prawie do wolnych wyborów, a także obrona poszkodowanych w tzw. wydarzeniach bydgoskich i udział w spotkaniach Duszpasterstwa Ludzi Pracy oraz organizacji kolonii katolickich dla dzieci osób represjonowanych doprowadziły do prześladowania go przez SB i aresztowania w 1984 roku. Choć skorzystał z ogłoszonej amnestii, to mimo iż w 1983 r. zrobił habilitację, aż do Okrągłego Stołu musiał zadowolić się stanowiskiem i pensją adiunkta. Administracyjnie „cofnięto” go do stopnia doktora.
Wśród jego licznych „podziemnych” publikacji wyróżniała się m.in. „Odmowa służby wojskowej – prawem człowieka”. Zwłaszcza dla walczących wówczas o zastępczą służbę wojskową działaczy Ruchu „Wolność i Pokój” ta publikacja była swoistą biblią. Pytany, dlaczego ją napisał, odpowiada: - taka była potrzeba chwili.
Szeroki aplauz zdobył też Tadeusz Jasudowicz, gdy - oprócz mądrych prawniczych wykładów – zaprezentował w Krakowie w latach 80. swój wiersz – „Gdy naród do urny...”, a w nim zawarł wers o tym, jak to „ze Wschodu przybyła sowiecka cholera”. Takich rymów nikt jeszcze wtedy publicznie nie czytał. Szeroko przedrukowywany wiersz wielu odbiorców pamięta do dziś.
Członek Stowarzyszenia Prawa Międzynarodowego, w 1993 roku założyciel i przewodniczący Komitetu Naukowego „Toruńskiego Rocznika Praw Człowieka i Pokoju”, organizator i przewodniczący Olimpiad Wiedzy o Prawach Człowieka, założyciel „Polskiego Rocznika Praw Człowieka i Prawa Humanitarnego” wychował też małą armię naukowców zajmujących się tą problematyką. Do jego uczniów należy m.in. prof. Cezary Mik, wybitny specjalista w dziedzinie prawa międzynarodowego i europejskiego.
Prócz nauczania, pisania podręczników i skryptów, a czasem wierszy, Tadeusz Jasudowicz wziął też udział w komitecie naukowym II i III Konferencji Smoleńskiej z lat 2013 i 2014, badającej katastrofę samolotu Tu-154. Pytany, czemu w jej prace się zaangażował, mówi: - Tak samo mocno jak narodziny „Solidarności” odczułem tragedię smoleńską. Zwłaszcza, że tak dobrze poznałem system sowiecki. To dla mnie problem patriotyczny. Naukowiec zainteresowany jest głównie swoją dziedziną – prawnymi aspektami katastrofy i jej następstw – działaniami, jakie podjęły władze i jakich zaniechały.
Uznanie dla jego pracy i działalności społecznej to m.in. długa lista wyróżnień, jakie mu przyznano. Jest wśród nich Medal Komisji Edukacji Narodowej, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski czy Medal Rzecznika Praw Obywatelskich. Został członkiem Rady ONZ ds. Praw Człowieka i Pokoju. W latach 1995-98 był także członkiem Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.
Do miejsca swego urodzenia – dziś to terytorium Litwy – wrócić właściwie nie może. Urniaże, gdzie przyszedł na świat, już nie istnieją. Rozpłakał się jednak w 2007 r. w Wilnie na Prospekcie Giedymina, gdy jego starszy syn powiedział: „Tato, polskością pachnie”. Łzy pociekły mu z radości, że „to na syna przeszło”.
Choć życiorys jednoznacznie wskazuje, że naukowiec propagatorem praw człowieka właściwie stać się musiał, mało brakowało, a zostałby adwokatem. Myślał o tym w trakcie studiów, doszedł jednak do wniosku, że nie potrafiłby bronić człowieka, który okazałby się „złem chodzącym”. Do dziś nie cierpi prawników, którzy – jak mówi - „są suchymi paragrafami, a nie mają złącza z tym, co ludzkie”. Może dlatego z kontaktem ze studentami i słuchaczami nigdy nie miał problemów.
Na uchwalenie Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, której 70. rocznicę obchodzimy, wpływ miała przede wszystkim II wojna światowa. Kiedy zbrodnie Niemiec wyszły na jaw, uznano, że Karta Narodów Zjednoczonych tylko ogólnie formułuje prawa człowieka, zatem potrzebne są lepsze ich gwarancje. I choć prawa człowieka nadal są łamane w wielu krajach, takie osoby jak prof. Jasudowicz pomagają ofiarom tego łamania praw skutecznie się o nie upominać.
A Powszechna Deklaracja Praw Człowieka trafiła już do Księgi rekordów Guinnessa, bo jest najczęściej tłumaczonym dokumentem na świecie. Ma już 514 wersji językowych.
Ewa Łosińska
Źródło: Muzeum Historii Polski