Bez znaczącego podniesienia nakładów na pensje na uczelniach planowana reforma szkolnictwa wyższego i nauki będzie bardzo trudna - ocenili przedstawiciele środowiska akademickiego podczas czwartkowego posiedzenia sejmowej komisji nauki.
Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży zajęła się w czwartek tematem wynagrodzeń na uczelniach nadzorowanych przez różne resorty.
Wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego Piotr Mueller zaprezentował informacje dotyczące aktualnych minimalnych stawek wynagrodzenia zasadniczego w uczelniach nadzorowanych przez resort nauki. Jak podał, w przypadku profesora zwyczajnego wynosi ona 5390 zł, dla profesora nadzwyczajnego posiadającego stopień doktora habilitowanego - 4605 zł, dla docenta, adiunkta posiadającego stopień doktora - 3820 zł. Mueller podkreślił, że przeciętne wynagrodzenie wypłacane w rzeczywistości znacząco odbiega od tych danych. W 2016 r. przeciętne wynagrodzenie profesorów wynosiło 10290 zł brutto; docentów, adiunktów i starszych wykładowców - 6516 zł, a asystentów, wykładowców i lektorów - 3943 zł.
Wiceminister nauki poinformował również, że obecnie w Polsce zatrudnionych jest blisko 16 tys. profesorów, ok. 39 tys. docentów i starszych wykładowców. Asystentów, lektorów, wykładowców i instruktorów jest prawie 12 tys.
"W grupie pracowników, którzy nie są pracownikami akademickimi zatrudnienie to wynosiło ponad 155 tys. etatów w skali wszystkich uczelni" - powiedział.
Mueller opisał nowy model finansowania pracowników uczelni zaproponowany w projekcie ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (tzw. Ustawie 2.0).
W poprzedniej wersji projektu ustawy wskaźniki, do których odnosić się miały wynagrodzenia pracowników akademickich były związane z przeciętnym wynagrodzeniem w sektorze przedsiębiorstw. W ten sposób - tłumaczył resort nauki - środowisko akademickie miało być beneficjentem wzrostu gospodarczego. Jak przypomniał w czwartek Mueller, Rada Ministrów nie zdecydowała się na takie rozwiązanie. Zamiast tego zaproponowano, by pensje wszystkich pracowników akademickich były określane w relacji do minimalnego wynagrodzenia profesora.
"Od tego wynagrodzenia będzie ustalane wynagrodzenie w poszczególnych grupach akademickich" - wyjaśnił wiceminister.
Ta decyzja spotkała się z negatywną reakcją środowiska akademickiego. Obecny na posiedzeniu komisji rektor Politechniki Warszawskiej i szef Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP) prof. Jan Szmidt stwierdził, że uczelnie potrzebują wzrostu nakładów na pensje. "Nasi absolwenci w wielu uczelniach, uczciwie powiem, że głównie technicznych i medycznych, ale nie tylko, kiedy kończą studia, otrzymują wynagrodzenia wyższe niż profesorskie" - podkreślił.
Mueller zapowiedział, że w przyszłym roku na uczelniach będą miały miejsce podwyżki wśród osób otrzymujących minimalne wynagrodzenia.
"Chcielibyśmy, aby w przyszłym roku wynagrodzenie profesora uczelni - czyli kwota bazowa w rozporządzeniu - wynosiła 6331 zł. Dla porównania obecnie jest to 5390 zł, czyli prawie tysiąc złotych różnicy" - powiedział. Jak wyjaśnił, od tej kwoty będą obliczane wynagrodzenia dla innych pracowników uczelni. Przykładowo dla profesora uczelni przewidziano 83 proc. tej kwoty, dla adiunkta - 73 proc.
"Szacujemy, że podwyższenie pensji minimalnych dla (...) wszystkich grup w praktyce oznaczałoby koszty dla budżetu państwa w przyszłym roku nieprzekraczające 100 mln zł, bo nie mówimy o podwyżkach dla wszystkich, (...) tylko mówimy o tych, którzy są poniżej progu aktualnego" - mówił.
Prof. Wiesława Bielawskiego ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie ucieszył zapowiadany wzrost minimalnego wynagrodzenia profesorów o blisko 1000 zł. "Z drugiej strony się bardzo martwię, że odchodzi się od powiązania wynagrodzeń nauczycieli akademickich ze średnią wynagrodzeń podawaną w kraju przez GUS" - dodał.
"Jak mamy przekonywać do ustawy (Ustawy 2.0 - przyp. PAP), kiedy dyskutowaliśmy przez dwa lata o takim projekcie, a dzisiaj otrzymujemy zupełnie inny? Warunkiem podstawowym, albo najważniejszym poparcia środowiska akademickiego przede wszystkim był wzrost nakładów" - przypomniał.
Wtórował mu dr Julian Srebrny z Uniwersytetu Warszawskiego, który stwierdził, że bez skokowego wzrostu nakładów na naukę "cała reforma się rozleci". "Minimalne nakłady, które już teraz są, niech będą, ale nie róbmy reformy na tej bazie, bo nie da się jej zrobić" - mówił.
Również posłanka Ewa Tomaszewska (PiS) ubolewała, że w projekcie Ustawy 2.0 nie będzie zapisu o powiązaniu pensji akademików ze wskaźnikami gospodarki.
"Jeżeli te płace w sferze nauki nie będą (...) spadać w relacji do płac w sferze gospodarczej, jest szansa na utrzymanie, a nawet poprawę poziomu edukacji i efektywnego funkcjonowania sfery nauki i szkolnictwa wyższego" - dodała.
Odejście od tej relacji, w jej ocenie, "będzie oznaczać możliwość degradacji sfery nauki."
Rektor Politechniki Warszawskiej prof. Jan Szmidt ostrzegał, że z uczelni "odchodzi kwiat młodzieży". "Przechodzi albo do przemysłu, albo wyjeżdża" - mówił. Podał przykład, że wynagrodzenia maksymalne profesorów na uczelniach w Irlandii wynoszą 335 tys. euro rocznie. "Mówię o tym nie dlatego, że oczekuję, że poziom będzie taki. (...) Ale zobaczmy, gdzie jesteśmy" - wyjaśnił.
"Mamy mnóstwo zdolnych ludzi. Ci ludzie nie zostaną na uczelniach. To kto będzie uczył tych najzdolniejszych?" - pytał.
Wyraził nadzieję, że mimo wszystko nowa ustawa o szkolnictwie wyższym wejdzie w życie, bo wiele rzeczy porządkuje. Ocenił, że obecnie na najlepszych polskich uczelniach sytuacja jest "bardzo niedobra" jeżeli chodzi o kadrę. "Kadry ubywa i to tej najlepszej, mamy kłopot z obsadzeniem zajęć już w tej chwili" - alarmował.
"Chcę podkreślić, że pensje minimalne w obszarze szkolnictwa wyższego i nauki w rozporządzeniu płacowym będą podwyższone (...) natomiast kwestia powszechnego podwyższenia pensji w sektorze będzie jeszcze przedmiotem dyskusji i ustaleń w związku z projektowanym budżetem na 2019 r." - zapewniał z kolei wiceminister Piotr Mueller.(PAP)
Autor: Szymon Zdziebłowski
szz/ agt/