Z informacji, które mamy, wynika, że w przytłaczającej większości szkół nie ma problemu ze zwiększoną zmianowością – powiedział we wtorek szef MEN Dariusz Piontkowski.
Minister edukacji narodowej, który był gościem radiowej Trójki, przypomniał, że uczniów w roku szkolnym 2019/2020 jest więcej niż w poprzednim, bo są absolwenci po dwóch typach szkół. Zaznaczył jednocześnie, że "taka liczebność rocznika jak teraz - dwa roczniki razem, była dziesięć lat temu, mniej więcej po jednym roku".
W związku z reformą edukacji w pierwszych klasach szkół średnich będzie w tym roku więcej uczniów niż w latach ubiegłych - tzw. podwójny rocznik, czyli ostatni rocznik absolwentów gimnazjów i pierwszy rocznik absolwentów 8-letnich szkół podstawowych.
"W tym roku mamy do czynienia z samym dnem niżu demograficznego, są najmniej liczne roczniki. Gdyby ta zmiana strukturalna miała się dokonywać za kilka lat problem byłby większy" – podkreślił minister. Są bowiem, jak wyjaśnił, "dwa półtorakrotne roczniki tych uczniów, których przymusowo wcielono do szkół podstawowych w wieku sześciu lat i oni za kilka lat trafią do szkół średnich".
"Z tych informacji, które mamy - w przytłaczającej większości szkół - nie ma problemu z jakąś zwiększoną zmianowością" – podkreślił szef MEN.
Wskazał, że "część szkół, zwłaszcza w tych mniejszych ośrodkach wręcz jest zadowolona, że w końcu przyszli uczniowie, bo przez ostatnie kilka lat mieli problemy z naborem, a nauczyciele martwili się czy będą mieli miejsca pracy".
"Samorządy przez ostatnie dwa, trzy lata przygotowywały się do tego zwiększonego naboru w tym roku. Dlatego, gdy kształtowano sieć szkół po wygaszeniu gimnazjów, wiele szkół gimnazjalnych zostało przekształconych w szkoły średnie, aby tam utworzyć dodatkowe miejsca nauki dla uczniów. Nie wszystkie samorządy tak do tego podeszły. Stąd mogą być szkoły, w których nauka wydłuży się o godzinę lub dwie, raz czy dwa razy w tygodniu" – powiedział.
"Takich sytuacji, jak ta z Bochni (…), że uczniowie będą uczyli się np. tylko wieczorami, w przeważającej większości szkół nie będzie. Mogą to być pojedyncze przypadki, ale to wynika z podejścia samorządu, który nie chciał budować nowych szkół, mimo tego, że część miast przecież ciągle buduje nowe osiedla, przybywa nowych mieszkańców, a samorządy nie zawsze zauważają potrzeby edukacyjne" – dodał. (PAP)
autor: Katarzyna Lechowicz-Dyl
ktl/ mhr/