Po likwidacji gimnazjów 513 osób nie pracuje w żadnej innej publicznej placówce oświatowej; 2484 nauczycieli pracuje w dwóch szkołach lub więcej - wynika z danych przekazanych stołecznemu ratuszowi przez urzędy dzielnic.
W stolicy w publicznych szkołach i przedszkolach pracuje ponad 26,5 tys. nauczycieli; w tym 10824 dyplomowanych, 7453 mianowanych, 6557 kontraktowych i 1694 stażystów. Najwięcej, bo ponad 16 tys. nauczycieli pracuje w szkołach podstawowych.
W szkołach i przedszkolach jest ponad 12,5 tys. pracowników administracji i obsługi; w tym 3992 woźnych, 1574 dozorców, 1364 pracowników kuchni oraz 1252 pomocy nauczyciela.
Z danych z urzędów dzielnic Warszawy wynika, że po likwidacji gimnazjów 402 nauczycieli i 111 pracowników administracji oraz obsługi nie pracuje w żadnej innej placówce oświatowej - odeszli z zawodu lub nie znaleźli pracy.
Dodatkowo w roku szkolnym 2017/2018 2066 nauczycieli pracuje w dwóch szkołach (w poprzednim roku szkolnym było to 165 nauczycieli); w trzech lub więcej szkół pracuje 418 osób (11 w poprzednim roku).
Zastępca prezydenta Warszawy Włodzimierz Paszyński w trakcie piątkowej konferencji poświęconej sytuacji pracowników oświaty w Warszawie powiedział, że podana liczba osób, które nie pracują w żadnej placówce oświatowej, "to jest efekt w jakimś sensie dbania o nauczycieli".
"Na wyjściu sytuacja była taka, że - wedle naszych szacunków, gdybyśmy po prostu liczyli ludzi i etaty - na skutek zlikwidowania jednego poziomu gimnazjalnego, powinno mieć kłopoty z pracą ok. 1,2 tys. nauczycieli. I taką liczbę podawaliśmy. Efektem jest liczba o połowę mniejsza. To się stało dlatego, że myśmy tak naprawdę gimnazjów nie +wygaszali+. Próbowaliśmy wszędzie, gdzie to było możliwe, łączyć, ewentualnie tworzyć coś nowego na bazie tej szkoły" - powiedział.
Odnosząc się do danych dotyczących nauczycieli pracujących w kilku szkołach, Paszyński powiedział, że dla nauczycieli jest to niedogodność, ale to także problem dla dzieci. Jak zaznaczył, nauczyciele tzw. dochodzący "są w znacznie mniejszym stopniu obarczani obowiązkami", które dotyczą pełnoetatowych nauczycieli, i często także fizycznie nie mają kiedy ich realizować.
Pytany przez dziennikarzy, jakie kroki podjęło miasto, aby sytuacja nauczycieli uległa poprawie, Paszyński przypomniał, że Warszawa ma obecnie najwyższe w Polsce dodatki motywacyjne dla wychowawców i najmłodszych nauczycieli wynoszące średnio 600 zł na etat (w kilku innych dużych miastach dodatki są w granicach 140-300 zł).
"Chcielibyśmy, żeby one były wyższe. W tej chwili budżetu naszego na to nie stać. Ale to jest to wszystko, co dokładamy do wydatków osobowych w warszawskiej oświacie. Te wydatki to jest ok. 1,5 mld zł - to jest prawie polowa tych pieniędzy, które w ogóle wydajemy na edukację warszawską. I to jest mniej więcej tyle, ile wynosi subwencja oświatowa dla Warszawy" - podkreślił Paszyński. Dodał, że pensje nauczycieli wzrosły względem roku 2006 średnio o 50 proc.
Wiceprezydent przypomniał także, że w tym roku wzrosły wynagrodzenia także dla pracowników szkolnej administracji i obsługi - średnio o 60 proc. w porównaniu z rokiem 2006. Zaznaczył, że w tym roku miasto zarezerwowało na ten cel 18 mln zł.
Paszyński pytany o to, ile jest w Warszawie szkół, w których odczuwalny jest niedobór nauczycieli, wiceprezydent odpowiedział, że ze względu na brak tego typu danych może mówić jedynie o grupie nauczycieli. Jak mówił, obecnie problemy są z brakiem nauczycieli w przedszkolach oraz w świetlicach ze względu na większą liczbę dzieci uczęszczających do tych placówek. Problemy dotyczą także przedmiotów, które wymagają nowych kwalifikacji - brakuje nauczycieli języków obcych, przedmiotów ścisłych i przyrodniczych.
W piątek szefowa MEN Anna Zalewska, pytana była w RMF FM m.in. o nauczycieli, którzy pracują w kilku szkołach. "Właśnie ta reforma (oświaty - PAP) ma zahamować fikcję, na którą skazany został system przez niż demograficzny" - przekonywała Zalewska. Dodała, że z powodu niżu, a nie zmian w systemie oświaty w 2015 i 2016 roku, ponad 100 tys. nauczycieli nie ma pełnego etatu.
Pytana o zmianowość systemu lekcyjnego w szkołach, powiedziała, że niektórzy rodzice "mają nieszczęście mieszkać w Warszawie, gdzie się nie dba o edukację". "Nie może być tak w XXI w., że po to, aby zaoszczędzić na edukacji, kumuluje się roczniki i powoduje, że jesteśmy jedynym właściwie krajem w Europie, który ma jakąkolwiek zmianowość" - oświadczyła szefowa MEN.
Z nowym rokiem szkolnym 2017/2018 rozpoczęła się reforma edukacji. Zmieniana jest struktura szkół - uczniowie, którzy w czerwcu skończyli VI klasę zamiast do gimnazjów, poszli do VII klas. Docelowo system edukacji będzie obejmować: 8-letnią szkołę podstawową, 4-letnie liceum, 5-letnie technikum, 3-letnią szkołę branżową I stopnia, 2-letnią szkołę branżową II stopnia, 3-letnią szkołę specjalną przysposabiającą do pracy i szkołę policealną; gimnazja będą zlikwidowane.(PAP)
autor: Paweł Dembowski
edytor: Agata Szczepańska
pd/ akw/