Film "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego - współczesna opowieść o mieszkańcach polskiej wsi, którzy podczas II wojny światowej zamordowali grupę Żydów - 9 listopada trafi do kin. Film nawiązuje do pogromu Żydów w Jedwabnem w 1941 r.
O dacie wejścia "Pokłosia" do polskich kin poinformował w czwartek PAP dystrybutor filmu Monolith Films.
"Pokłosie" w reż. Władysława Pasikowskiego to wspólna produkcja Polski, Holandii, Rosji i Słowacji. W obsadzie filmu, oprócz Ireneusza Czopa i Macieja Stuhra, znaleźli się m.in. Jerzy Radziwiłowicz, Danuta Szaflarska i Zbigniew Zamachowski. Autorem zdjęć do filmu jest Paweł Edelman. Za scenografię odpowiadał Allan Starski.
Film był jedną z 14 produkcji walczących w tym roku o nagrodę Złote Lwy w Gdyni. Krytycy chwalili film; uhonorowano go festiwalową Nagrodą Dziennikarzy. "Za ujęcie traumatycznego tematu w formie, dzięki której ma on szansę dotrzeć do młodej publiczności" - napisano w uzasadnieniu.
Akcja "Pokłosia" rozgrywa się w 2001 roku na polskiej wsi. Jego bohaterami są dwaj bracia, grani przez Stuhra i Czopa. Józef i Franciszek Kalina muszą stawić czoło dramatycznym wydarzeniom sprzed 60 lat.
Akcja "Pokłosia" rozgrywa się w 2001 roku na polskiej wsi. Jego bohaterami są dwaj bracia, grani przez Stuhra i Czopa. Józef i Franciszek Kalina muszą stawić czoło dramatycznym wydarzeniom sprzed 60 lat. Wszystko zaczyna się, gdy Franek (Czop) po dwóch dekadach wraca z Ameryki na rodzinną wieś. Orientuje się, że jego brat Józek (Stuhr), jest odrzucany i potępiany przez lokalną społeczność - za to, co robi.
Na polu obok gospodarstwa Józek ustawił ponad 300 płyt pochodzących z żydowskich nagrobków, chcąc w ten sposób upamiętnić dawnych mieszkańców jego wsi. Płytami tymi Niemcy podczas II wojny utwardzili pobliską drogę - tłumaczy bratu Józef. "To ludzie przecież byli. Musiałem" - mówi o Żydach, których nazwiska widnieją na płytach, i o swojej decyzji.
"Wieś mówi, że ci się w głowie pomieszało" - odpowiada na to Franek. "Nie rób tego, to się źle skończy"; "czemu akurat ty, durniu, masz się za obcych zmarłych upominać"; "dlaczego ty, my z Żydkami nigdy nie mieliśmy nic wspólnego", chociaż - "ja poznałem dobrze Żydów w Chicago"; "ludziom chcesz się narażać" - takie m.in. słowa kieruje do Józka Franek.
Z postawą Józefa solidaryzuje się miejscowy proboszcz. "Ludzie krzywo na to patrzą, ale ja myślę, że on robi to, co mu Pan Bóg każe" - komentuje działania Józefa Kaliny ksiądz.
Franek zmienia nastawienie do sprawy, kiedy razem z bratem zaczyna bliżej interesować się działkami, na których stoją domy mieszkańców wsi. Bracia Kalina, szukając odpowiedzi na pytanie, co stało się we wsi przed laty, kierują pytania do jej najstarszych mieszkańców. Ci, którzy pamiętają wojenny czas, świadkowie, opowiadają, co wydarzyło się we wsi. Zaznaczają: "tu nie było żadnych żołnierzy", "tu nie było Niemców". Podczas gdy bracia szukają odpowiedzi na swoje pytania, gniew mieszkańców wsi przybiera na sile. (PAP)
nno/ jp/ mlu/ jbr/