To film o pozbawieniu kontroli, film bez jednej interpretacji - mówi Jagoda Szelc, reżyserka autorskiej "Wieży. Jasnego dnia". Produkcja bierze udział w Konkursie Głównym 42. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
"Wieża. Jasny dzień", debiutancki film Jagody Szelc, to jeden z najbardziej wyczekiwanych obrazów tegorocznego Festiwalu w Gdyni. Młoda reżyserka na Festiwalu była już pięć lat temu; w Konkursie Młodego Kina - obecnie przekształconym w Konkurs Filmów Krótkometrażowych - pokazała "Aposiopesis". Premierowo prezentowana w tym roku w Konkursie Głównym produkcja to efekt kilku lat przemyślanej pracy.
Jak podkreśliła reżyserka po festiwalowym pokazie filmu, "Wieża. Jasny dzień" jest dokładnie taka, jaka miała być. Film miał być eksperymentem w sferze kina autorskiego i próbą sprawdzenia, czy sama Szelc - jeszcze studentka reżyserii na łódzkiej filmówce - może działać w tym kierunku. "Film może się podobać albo nie, to nie zależy ode mnie. Nie chciałabym kontrolować odbioru +Wieży...+, ale sądzę, że ona się udała. Udała się, bo jest taka, jak ja chciałam" - powiedziała.
W "Wieży. Jasnym dniu" stajemy się obserwatorami zjazdu rodzinnego. Do Muli, która mieszka w wiejskim domu z mężem, chorą matką i córką Niną, z okazji pierwszej komunii dziewczynki przyjeżdża brat z rodziną i siostra Kaja, która zniknęła nagle sześć lat temu. Mula obawia się, że niezrównoważona Kaja - biologiczna matka Niny - chce odebrać jej dziecko. Reszta rodziny, początkowo dystansująca się od Kai, zaczyna wierzyć w nowy początek i pogodzenie się sióstr. W dniu komunii dochodzi do ich pojednania, jednak - jak piszą w opisie filmu twórcy - istnieje "inny, ważniejszy powód dla którego Kaja wróciła...". Mula ma problem z Kają także dlatego, że jej siostra jest niesubordynowana, nieuporządkowana, wycofana. Ma w sobie niewytłumaczalną charyzmę i niewyjaśnioną moc. Okazuje się także - czego dowiadujemy się pod koniec onirycznego filmu - dziwnie rozmyślna w opanowywaniu reszty rodziny.
Szelc wyjaśniła, że jednym z jej celów było zrobienie filmu, który można tłumaczyć kilkoma tropami. "Chciałam zrobić film, który się rozpadnie na końcu i przy którym pojawi się dowolność interpretacji. To, o czym jest film, i o czym jest jego końcówka, jest bardzo otwarte. To zaproszenie do dyskusji" - powiedziała.
Jak dodała, chciała także sprawdzić, czy możliwe jest zrobienie filmu, który po drodze wykonuje woltę gatunkową i "gra jakiegoś menueta na początku, a na końcu okazuje się czymś zupełnie innym". "W obszarze moich zainteresowań była kwestia, czy w ogóle da się zrobić coś takiego" - podkreśliła.
Nieuspokojenie między Mulą a Kają wynika także z lęku pierwszej o władzę i kontrolę. "Wieża. Jasny dzień" - jak tłumaczy Szelc - to opowieść o dwóch siostrach, które są częścią jej samej. "Jedna z nich jest właścicielką świata, poczuwa się jako właścicielka świata. To nie jest zła osoba, nie czuję się źle i nie oceniam ludzi, którzy się w ten sposób postrzegają. Mówię o ogólnej tendencji, że wydaje nam się, że możemy posiadać drugą osobę i że miłość też w pewien sposób jest na własność. Że ten materializm niekoniecznie uaktywnia się na poziomie, by mieć ziemię, mieć dom, czy mieć roślinę, ale też mieć rodzinę, mieć osobę, mieć pozycję społeczną" - powiedziała.
"Mamy potrzebę kontrolowania wszystkiego, łącznie ze sztuką. (...) Uwierzyliśmy trochę w ten matriks i myślimy, że świat działa według określonych zasad. Nasz światopogląd kończy się z końcem naszego nosa. Wystarczy wsiąść w samolot, przelecieć 2 tys. km w jedną stronę i świat zaczyna się zakrzywiać w drugą stronę" - dodała Szelc. "Prawda jest taka, że nie jesteśmy właścicielami świata. Jesteśmy jego leasingowcami. Miałam marzenie o tym, co byłoby, gdybyśmy się wszyscy obudzili z poczuciem, że nie mamy nad tym kontroli. Czy to spowodowałoby panikę, czy to spowodowałoby właśnie to, co się dzieje na końcu tego filmu, czyli zupełne uwolnienie" - podkreśliła.
W filmie wystąpili aktorzy, których próżno szukać w dużych kinowych produkcjach - między innymi Małgorzata Szczerbowska, Anna Krotoska, Rafał Cieluch, Anna Zubrzycki, Laila Hennessy, Ida Kwietniewska, Igor Kwietniewski, Artur Krajewski oraz Dorota Łukasiewicz-Kwietniewska i Rafał Kwietniewski ze swoimi dziećmi.
Szelc, która mówi, że jest zainteresowana głównie pracą z nieznanymi aktorami, podkreśliła, że takie skomponowanie obsady "Wieży..." było świadomym, przemyślanym działaniem. "Pierwszą rzeczą, która mną kierowała, było to, żeby wybrać świetnych, a nie nieznanych aktorów. Dopiero drugą rzeczą było, aby wybrać nieznanych. (...) Nie chciałabym złapać się na te wszystkie formalne zabiegi i obsadzić kogoś, kto będzie odgrywał jakąś rolę, bo będzie bardzo znany. (...) To i przeprowadzenie przed filmem wielu prób było ważne, bo chcieliśmy stworzyć w +Wieży...+ pewną otulinę, taką prawdziwą tkankę rodzinną" - dodała.
"Wieża. Jasny dzień" została wyprodukowana przez Studio Filmowe "Indeks".
Premierowo pokazane w Konkursie Głównym zostaną także "Atak paniki" Pawła Maślony, "Catalina" Denijala Hasanovicia, "Cicha noc" Piotra Domalewskiego, "Człowiek z magicznym pudełkiem" Bodo Koxa, "Czuwaj" Roberta Glińskiego, "Najlepszy" Łukasza Palkowskiego, "Pomiędzy słowami" Urszuli Antoniak, "Reakcja łańcuchowa" Jakuba Pączka oraz „Zgoda” Macieja Sobieszczańskiego.
O Złote i Srebrne Lwy powalczą także "Amok" Kasi Adamik, "Pokot" Agnieszki Holland, "Ptaki śpiewają w Kigali" Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauze, "Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej" Marii Sadowskiej, "Twój Vincent" Doroty Kobieli i Hugh Welchmana, "Volta" Juliusza Machulskiego oraz "Wyklęty" Konrada Łęckiego.
Łącznie na Festiwalu pokazanych zostanie ponad 150 filmów, w tym także 7 w Konkursie Inne Spojrzenie oraz 26 w Konkursie Filmów Krótkometrażowych. Prezentowane będą także polskie animacje, których 70. rocznicę obchodzimy w tym roku. W dwóch sekcjach In Memoriam - Czystej Klasyce i Pokazach Specjalnych - wspomniani zostaną ci, którzy odeszli w zeszłym roku, w tym m.in. Andrzej Wajda i Wojciech Młynarski. 42. FPFF potrwa do 23 września.
Martyna Olasz(PAP)
oma/ agz/