Na tegorocznym Berlinale dominowały prawdziwe historie. Często reżyserzy cofali się w czasie, aby przez ukazanie mechanizmów uniwersalnych lepiej zrozumieć to, co dzieje się wokół nas - podkreślają krytycy z rozmowach z PAP. Zwycięzców konkursu głównego poznamy w sobotę wieczorem.
Krytyk filmowy, zastępca redaktora naczelnego miesięcznika "Kino" i wysłannik "Gazety Wyborczej" Krzysztof Kwiatkowski w rozmowie z PAP podkreślił, że "trudno mówić o faworytach" tegorocznego konkursu głównego. "Dyrektor festiwalu Dieter Kosslick jeszcze przed rozpoczęciem imprezy zapowiadał, że program będzie panoramą filmów o współczesnych problemach, które trapią różne społeczeństwa – od Chin, przez Europę, Stany Zjednoczone, aż do Ameryki Południowej. Rzeczywiście, taki był konkurs. Nie było w nim arcydzieł, filmów, które deklasowałyby inne. Pojawiło się natomiast wiele bardzo ciekawych opowieści z różnych stron świata. Dominowały prawdziwe historie. Często reżyserzy – jak choćby Agnieszka Holland – cofali się w czasie, aby przez ukazanie mechanizmów uniwersalnych lepiej zrozumieć to, co dzieje się wokół nas" – powiedział.
Dodał, że "bardzo ważnymi" pozycjami Konkursu Głównego były filmy o przemocy, wśród nich włoski kryminał "Piranie" Claudio Giovannesiego i obraz Francoisa Ozona "By the Grace of God" poświęcony pedofilii w kościele. "To film bardzo spokojny, w całości zrealizowany w imieniu ofiar molestowania. Rysuje się w nim obraz kościoła jako instytucji, która przez lata tuszowała swoje występki. Jest to jednak przede wszystkim opowieść o traumie i prawdzie, która ją leczy. Ten motyw ciągle powracał w konkursowych filmach" – zwrócił uwagę.
W ocenie krytyka szanse na nagrody ma także "Obywatel Jones" Agnieszki Holland, który podczas festiwalu miał światową premierę. "Sądzę, że James Norton jest jednym z kandydatów do Niedźwiedzia za rolę aktorską, a Agnieszka Holland za reżyserię. Niewątpliwie był to bardzo istotny film i nagroda dla niego byłaby również sygnałem od jury, że powinniśmy się uważnie przyglądać naszemu światu i naszym demokracjom" – zaznaczył.
Według Kwiatkowskiego, filmem, który najbardziej podzielił krytyków i widzów była "Złota Rękawiczka" w reż. Fatiha Akina na podstawie bestsellerowej biografii seryjnego mordercy z Hamburga Fritza Honki. "Opowiada on o ludziach, którzy zostali w tyle za pędzącym światem i budującymi się Niemcami Zachodnimi, byli odrzuceni przez społeczeństwo. Całe dnie przepijali w tytułowej knajpie, popadając w coraz większą frustrację. To film obrzydliwy i odrażający, ukazujący zbrodnie głównego bohatera – morderstwa i gwałty na prostytutkach – w odorze rozkładających się ciał. Krytycy piszą, że to +film, który śmierdzi+. Zadają sobie pytanie, czy Fatih Akin robi to po coś. Moim zdaniem tak. To bardzo mocna społeczna wizja i ostrzeżenie, by nie zostawiać całych grup w tyle za bogacącym się społeczeństwem" – powiedział.
Dziennikarka filmowa Ola Salwa zwróciła uwagę, że w rankingu krytyków opublikowanym w branżowym magazynie "Screen Daily" najlepiej oceniane są ex aequo film turecki "A Tale of Three Sisters" w reż. Emina Alpera oraz izraelski "Synonymes" w reż. Nadava Lapida. "Zaskakujący wybór. Mnie zachwyciły niemiecki +System Crasher+ o niepasującej do systemu, straumatyzowanej dziewczynce, i chiński +So Long, My Son+, czyli rozciągająca się na trzy dekady opowieść o dwóch rodzinach, które dzieli prywatna tragedia i wielka polityka. Mowa jest tu o polityce jednego dziecka, ingerencji partii w życie obywateli, a potem szok związany z wprowadzeniem wolnego rynku. Film jest głęboko poruszający i myślę, że naszym widzom może stać się bardzo bliski - w Polsce też wiele życiorysów złamała polityka PRL" – powiedziała PAP.
Salwa dodała, że "Synonymes" również podzielił krytyków i widownię. "Publiczność przyjęła go chłodno, brawa po premierowym pokazie były raczej kurtuazyjne, a fachowcy wystawili tytułowi wysokie noty. Osobiście wolę poprzednie filmy Nadava Lapida, np. +Przedszkolankę". Bohaterem +Synonymes+ jest młody mężczyzna, który przyjeżdża z Izraela do Paryża i już pierwszej nocy traci wszystko, łącznie z ubraniem. Tak, w przewrotny sposób, spełnia się jego życzenie, żeby zacząć wszystko od zera. Ale przeszłości oczywiście nie da się tak łatwo zgubić" – powiedziała Salwa.
W ocenie dziennikarki, na uwagę zasługuje także "Obywatel Jones" Agnieszki Holland. "Mam poczucie, że film wyjedzie z Berlina z nagrodą, jeśli nie dla Agnieszki Holland, to dla operatora Tomasza Naumiuka albo aktora Jamesa Nortona" – oceniła.
69. Berlinale otworzył pokaz filmu duńskiej reżyserki Lone Scherfig "The Kindness of Strangers" ("Uprzejmość nieznajomych"). W 2001 r. Scherfig otrzymała Srebrnego Niedźwiedzia za "Italian For Begginners" ("Włoski dla początkujących"), a w 2009 r. na Berlinale prezentowano jej obraz "An Education" z Carey Mulligan, który później otrzymał trzy nominacje do Oscara. Jej najnowszy film to opowieść o losach grupy osób usiłujących przetrwać nowojorską zimę. W rolach głównych występują m.in. Zoe Kazan, Andrea Riseborough i Bill Nighy.
Z Konkursu Głównego wycofano obraz "One second" chińskiego reżysera Zhanga Yimou, twórcy m.in. "Zawieście czerwone latarnie", "Hero" i "Domu latających sztyletów". Jak poinformowano w komunikacie na oficjalnej stronie festiwalu, powodem decyzji były "problemy techniczne napotkane na etapie postprodukcji". W niemieckiej prasie pojawiają się jednak artykuły sugerujące, że obraz Yimou mógł "paść ofiarą zaostrzonej cenzury w Chinach". Według dziennika "Die Zeit", wycofanie filmu jest "prawdopodobnie związane z jego tematem". "Akcja +One second+ rozgrywa się na tle tzw. rewolucji kulturalnej Mao Zedonga, która "była czasem politycznych zabójstw i reedukacji".
W Konkursie Głównym o najważniejsze nagrody festiwalu walczy teraz 16 filmów, m.in. "Out Stealing Horses" (reż. Hans Petter Moland, Norwegia, Szwecja, Dania), "Ghost Town Anthology" (reż. Denis Cote, Kanada), "The Ground beneath my feet" (reż. Marie Kreutzer, Austria), "So Long, My Son" (reż. Wang Xioashuai, Chiny), "Elisa & Marcela" (reż. Isabel Coixet, Hiszpania), "System Crasher" (reż. Nora Fingscheidt, Niemcy) oraz "God Exists, Her Name is Petrunija" (reż. Teona Strugar Mitevska, Macedonia, Belgia, Słowenia, Chorwacja, Francja).
To ostatnie Berlinale pod dyrekcją Dietera Kosslicka, który przez 18 lat stał na czele festiwalu. Tegorocznemu międzynarodowemu jury konkursu głównego przewodniczy francuska aktorka Juliette Binoche. Obok niej w jury zasiadają: amerykański krytyk filmowy Justin Chang, niemiecka aktorka Sandra Hueller, chilijski reżyser, scenarzysta i producent filmowy Sebastian Lelio, amerykański kurator Rajendra Roy oraz brytyjska aktorka i reżyser Trudie Styler.
W czwartek brytyjskiej aktorce Charlotte Rampling przyznano Honorowego Złotego Niedźwiedzia za całokształt twórczości. Jak podkreślił Kosslick, nazwisko Rampling to synonim "niekonwencjonalnego i ekscytującego kina". Brytyjka ma na koncie ponad sto ról. Zagrała m.in. we "Wspomnieniach z gwiezdnego pyłu" w reż. Woody’ego Allena, "Werdykcie" w reż. Sidneya Lumeta, "Pod piaskiem" i "Basenie" w reż. Francoisa Ozona, a także "Melancholii" w reż. Larsa von Triera. W 2015 r. została nagrodzona Srebrnym Niedźwiedziem dla najlepszej aktorki za rolę Kate Mercer w melodramacie "45 lat" w reż. Andrew Haigha. W 2016 r. za tę rolę została nominowana do Oscara w kategorii najlepsza aktorka pierwszoplanowa.
Najlepsze filmy tegorocznego festiwalu zostaną ogłoszone podczas uroczystej gali, która odbędzie się w sobotę wieczorem w Berlinale Palast. 69. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Berlinie zakończy się w niedzielę. (PAP)
autorka: Daria Porycka
dap/ wj/