Bardzo dobre oceny i opinie zebrał na festiwalu w Wenecji zaprezentowany w środę na pokazach dla prasy film Jerzego Skolimowskiego „11 minut”. Natychmiast pojawiły się głosy, że film, startujący w głównym konkursie, zasługuje na nagrodę.
To film mistrzowski, polskie kino może spokojnie rzucić wyzwanie hollywoodzkiemu - mówili włoscy dziennikarze na konferencji prasowej po pierwszych projekcjach na Lido. Dla Jerzego Skolimowskiego to - zauważono - wielki powrót do Wenecji po 5 latach, gdy otrzymał specjalną nagrodę jury za „Essential killing”.
Jego najnowszy polsko-irlandzki film przedstawia 11 minut z życia różnych postaci w paralelnych wątkach dramaturgicznych. Przed upływem ostatniej sekundy jedenastej minuty ich los połączy wydarzenie, które definitywnie zaważy na ich życiu. Zagrali między innymi obecni w Wenecji Paulina Chapko i Wojciech Mecwaldowski, a także Andrzej Chyra, Dawid Ogrodnik, Agata Buzek, Piotr Głowacki, Jan Nowicki i Mateusz Kościukiewicz.
Jerzy Skolimowski przedstawiając na konferencji prasowej przesłanie swego filmu podkreślił: „Życie jest skarbem, ale my uświadamiamy to sobie wtedy, gdy je tracimy. Wykorzystujmy je jak najlepiej, póki żyjemy”.
Powiedział też, że jego film jest odpowiedzią na hollywoodzkie filmy akcji.
Wojciech Mecwaldowski wyznał dziennikarzom, że podczas pracy na planie tak wtopił się w rolę zazdrosnego męża, że wszystko, co działo się w filmie, doszło do niego dopiero po tym, gdy w nim zagrał. Ten film uświadamia - zauważył - że „rzadko zdajemy sobie sprawę z tego, jak cenny jest czas, który mamy; idziemy za wyobraźnią, a nie za tym, co mamy w realu”.
„Warto doceniać to, co mamy” - dodał aktor.
Producentka Ewa Piaskowska opowiadała zaś o tym, że film był stosunkowo tani i wręcz łatwy do zrobienia; kosztował około 2 milionów euro, a kręcony był w Warszawie. Zwróciła też uwagę na rolę, jaką odgrywa Polski Instytut Sztuki Filmowej, który film ten współfinansował.
Oficjalna projekcja filmu, biorącego udział w konkursie o nagrodę Złotego Lwa - wieczorem. (PAP)
sw/ mc/