Reżyser Maciej Pieprzyca, który w latach 90. zrealizował film dokumentalny o głośnej sprawie seryjnego zabójcy kobiet, zwanego „wampirem z Zagłębia”, wraca do niej filmem fabularnym pod tym samym tytułem „Jestem mordercą”.
We wtorek zdjęcia do filmu realizowano m.in. przy zabytkowej dzielnicy przemysłowej Nikiszowiec w Katowicach. Kręcono scenę, w której ekipa śledczych odwiedza miejsce kolejnej zbrodni. Pojawia się tam też mąż zamordowanej kobiety oraz jej synek.
Jak wyjaśniał dziennikarzom reżyser, a zarazem autor scenariusza, film będzie psychologicznym thrillerem, który odwołuje się do sławnej sprawy Zdzisława Marchwickiego, skazanego w 1975 r. na karę śmierci za zabójstwo 14 kobiet. Wyrok wykonano w 1977 r.
„Nasz film jest filmem fabularnym, to nie jest film dokumentalny, czy fabularyzowany dokument, dlatego traktujemy tę sprawę jako rodzaj inspiracji. Opowiadamy swoją historię, bardziej koncentrujemy się na otoczce politycznej, bo to była sprawa, na której się polityka bardzo odcisnęła” – zaznaczył Maciej Pieprzyca.
Reżyser w 1998 r. nakręcił film dokumentalny o tej sprawie pod tym samym tytułem „Jestem mordercą”. „Chyba jako pierwszy zwróciłem uwagę na to, że w procesie, śledztwie nie było wszystko tak, jak być powinno, że była manipulacja i że jest pewna wątpliwość, czy skazano na pewno winnego – a skazano na karę śmierci. Film fabularny nie jest jednak od tego, żeby powiedzieć, jak naprawdę było. Historia wampira z Zagłębia jest niezwykłą historią, która w jakiś sposób dużo mówi o tamtych czasach, o ludziach, o mechanizmach, o tym, że w ustroju totalitarnym ludzie różnie funkcjonują - czy kiedyś, czy teraz - i to dla mnie było najważniejsze, kiedy pisałem scenariusz i wracałem do tej historii” – mówił.
"Choć akcja filmu toczy się w latach 70., to problem głównego bohatera jest problemem współczesnym i uniwersalnym - to funkcjonowanie pod presją, hipokryzja, kwestie przyznania się do błędu i zachowania ludzkiej twarzy w sytuacji bardzo kryzysowej" - ocenił Maciej Pieprzyca.
Główną rolę – porucznika Janusza Jasińskiego, który dostaje do prowadzenia to trudne śledztwo – gra Mirosław Haniszewski. „Ma rodzinę, problemy mieszkaniowe, ma marzenia, aspiracje, wie, że to sprawa, która może mu otworzyć drzwi do kariery, do awansu zarówno społecznego, jak i zawodowego. Zaczyna się coraz bardziej wikłać w tę sprawę, aż przechodzi na ciemną stronę mocy i z bohatera staje się antybohaterem. To, co było interesujące, to, w którym momencie człowiek przechodzi cienką granicę i zaczyna manipulować faktami, dowodami, po to, żeby utrzymać status quo” – powiedział PAP aktor.
Przyjaciela Jasińskiego i członka jego ekipy śledczej gra pochodzący ze Śląska Michał Żurawski, który podkreślał, że Nikiszowiec – miejsce realizacji słynnych śląskich filmów Kazimierza Kutza – zrobił olbrzymie wrażenie na członkach ekipy filmowej.
„Ja również gram Ślązaka. Już od castingu walczyłem z Maćkiem, żeby grać po śląsku, trochę przewalczyłem, nie chciał takiej niezrozumiałej śląskiej godki, został akcent w niektórych scenach, jak rozmawiam z hanysami. Dla mnie to rola-marzenie, bo jestem stąd i siedząc już 17 lat w Warszawie czułem chęć zagrania Ślązaka. W końcu mi się udało” - powiedział.(PAP)
lun/ mhr/