„Coś Ty Atenom zrobił, Sokratesie?” – ten wiersz Norwida ujmuje symbolicznie paradoks polegający na tym, że naprawdę wielcy ludzie są czasem łatwo zapominani czy niedoceniani po śmierci – pisze Jerzy Kłosiński, autor biografii jednego z najwybitniejszych i najodważniejszych historyków okresu PRL.
O drodze życiowej prof. Jerzego Łojka zadecydowała wielka historia i dramat II wojny światowej. W lipcu 1943 r. rodzina Łojków dowiedziała się o odnalezieniu ciała ojca z listy opublikowanej w „Nowym Kurierze Warszawskim”. „Śmierć naszego ojca, która tak bardzo zaciążyła na życiu rodziny, pozostawiła trwały ślad w naszej psychice. W domu panował jego kult, oficera będącego od studenckich lat w służbie Rzeczypospolitej, uznanego lekarza-ordynatora oddziału” – pisał profesor we wspomnieniach. Sprawa wyjaśnienia i upamiętnienia tej zbrodni reżimu sowieckiego stanie się jedną z życiowych misji Jerzego Łojka.
Prof. Jerzy Łojek należał do pokolenia polskich historyków, którego młodość przypadła na okres ograniczający ich możliwości swobodnego mówienia o polskiej historii. Urodzony w 1932 r. wchodził w dorosłość w najmroczniejszym okresie stalinizmu. Mimo to nie zdecydował się na wybór zainteresowań naukowych, które umożliwiałyby wygodną karierę na coraz bardziej zideologizowanym Uniwersytecie Warszawskim. Już w czasie studiów badał stosunki polsko-rosyjskie w XVIII wieku. Jak sam wspominał, największy wpływ na jego postrzeganie tamtej epoki miał jego mistrz – prof. Emil Kipa. „Umiał opowiadać o ludziach, w kilkudziesięciu zdaniach analizować i charakteryzować ważną postać. Bardzo to wpłynęło na mój stosunek do badania przeszłości, chociaż czasy (1954–1956) były dla takich postaw niesprzyjające” – pisał po latach prof. Łojek.
Karierze naukowej nie sprzyjały także pasje pozahistoryczne młodego absolwenta Instytutu Historycznego UW. Za wzór dobrej literatury uznawał dzieła przedwojennych pisarzy, takich jak Sergiusz Piasecki i Józef Mackiewicz. Odrzucał postawę Stanisława „Cata” Mackiewicza, który zdecydował się zamieszkać w kraju rządzonym przez komunistów, którzy wykorzystali jego postawę do przeprowadzenia licznych ataków na środowiska emigracyjne. W pośredniej i „zakamuflowanej” polemice z poglądami Cata na działalność Aleksandra Wielopolskiego napisał: „Musimy wybrać raz na zawsze, konkretnie, zdecydowanie i konsekwentnie, do jakich tradycji historycznych nawiązujemy, jakie idee kontynuujemy, za czyich spadkobierców się uważamy”. Artykuł z 1958 r. był odczytywany jednoznacznie – jako nie tylko potępienie zdrady i służenia zaborcom, ale, co znacznie istotniejsze, za manifest wymierzony w reżim komunistyczny. W podobnym duchu była utrzymana podjęta przez Łojka polemika z Catem-Mackiewiczem poświęcona postaci króla Stanisława Augusta Poniatowskiego i konfederacji barskiej. Łojek jednoznacznie uznawał konfederację za zryw niepodległościowy, a nie przejaw szlacheckiego warcholstwa.
Zdaniem Jerzego Kłosińskiego bohaterowi jego książki przyświecała nie tylko chęć wskazania wagi postaw patriotycznych, ale także odrzucenia krakowskiej szkoły historycznej, która jako przyczynę utraty niepodległości wskazywała polskie przywary narodowe. Łojek nie miał też wątpliwości co do znaczenia przywódców narodowych dla losów sprawy polskiej w XIX wieku. W „Szansach Powstania Listopadowego” konsekwentnie potępiał „zdradę elit” – kunktatorstwo i brak zdecydowania dowódców tego zrywu. Ganił zbyt małą wiarę w możliwość odzyskania niepodległości i niewielkie zaangażowanie sił w walkę o odbudowę państwa. „Polski wysiłek niepodległościowy był – wbrew sugestiom znacznej części historiografii – niewielki, a w zestawieniu z rzeczywistymi możliwościami materialnymi raczej nikły” – argumentował.
Powstanie opozycji antykomunistycznej oraz niezależnego obiegu wydawniczego umożliwiło prof. Jerzemu Łojkowi podjęcie próby mówienia prawdy na temat sowieckiej inwazji z 17 września 1939 r. oraz zbrodni katyńskiej, która była jej konsekwencją. Jego refleksje na temat postawy polskich władz wobec ataku ZSRS były niezwykle gorzkie. Zdaniem Łojka ich niezdecydowanie przesądziło o losach wschodnich ziem Rzeczypospolitej. Dążenie wyłącznie do ewakuacji jak największej liczby żołnierzy do Rumunii i Węgier, a następnie Francji nie przyniosło rezultatów, na które liczył polski rząd i naczelny wódz.
Niektóre z tez stawianych przez prof. Jerzego Łojka mogą budzić kontrowersje lub gwałtowny sprzeciw, bez wątpienia jednak wynikają z jego głębokiego emocjonalnego zaangażowania, które bierze początek w doświadczeniach rodzinnych. „Brak rozeznania w tej sprawie leżał u podstaw znalezienia się potem ponad 14 tys. oficerów polskich w miejscach masowego mordu w Katyniu” – pisał, oceniając postawę polskiego rządu i dowództwa w pierwszych godzinach po sowieckiej inwazji z 17 września 1939 r. W opinii cytowanego na łamach biografii historyka dyplomacji prof. Marka Kornata podziemne publikacje Jerzego Łojka nie przejawiają dziś większej wartości popularnonaukowej, ale „głos Łojka jest przede wszystkim świadectwem czasu, w którym powstał”. Trudno przecenić znaczenie jego publikacji w rzeczywistości PRL zdominowanej przez kłamstwo katyńskie.
Biografia Jerzego Łojka, dzięki wykorzystaniu przez Jerzego Kłosińskiego jego zapisków oraz listów, jest znakomitym źródłem do poznania stosunku historyka wobec codzienności PRL i polityki reżimu. W aneksie do biografii autor zamieszcza niezwykle interesujące listy prof. Łojka do Władysława Żeleńskiego, zamieszkałego w Paryżu bratanka słynnego pisarza Tadeusza Boya-Żeleńskiego, pochodzące z okresu karnawału „Solidarności”. Niektóre z nich zadziwiają trafnością w przewidywaniu bliskiej przyszłości. „Rynek załamany jest niemal do końca, przestanie w ogóle istnieć. Polska przejdzie na system ekonomiczny kubański, to znaczy ogólną i totalną reglamentację wszystkiego. Za tę cenę uratowany zostanie system przywilejów nomenklatury partyjno-rządowej i system monopolu władzy partii” – pisał Jerzy Łojek w liście z października 1981 r.
Wybitny historyk nie doczekał momentu, w którym mógł swobodnie pisać o sprawach, którym poświęcił ostatnie lata życia. Zmarł przedwcześnie 7 października 1986 r. Jego misję kontynuowała żona Bożena Mamontowicz-Łojek, która była współzałożycielką i przewodniczącą Zarządu Polskiej Fundacji Katyńskiej, walczącej o pełne wyjaśnienie okoliczności i napiętnowanie winnych zbrodni katyńskiej. Wdowa po Jerzym Łojku zginęła pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r. Spoczęła obok swojego męża na Starych Powązkach.(PAP)
Michał Szukała