Palmiry – symbol niemieckich zbrodni na Polakach, miejsce masowych egzekucji tych, których Niemcy uznali za „wrogów Rzeszy” i osoby politycznie niepewne: członków elity społecznej i intelektualnej. „Budy” ze skazańcami odjeżdżały z Pawiaka, z siedziby gestapo przy Szucha i z więzienia przy Daniłowiczowskiej. Dwa tysiące dwieście cztery ofiary z lat 1939–1941 spoczywają w piaskach Puszczy Kampinowskiej. Pamięć o Palmirach ostatnio przygasa – książka Mariusza Nowika na nowo ją przywraca.
Oczywiście niemożliwe jest prześledzenie losów wszystkich zamordowanych w okolicach Palmir. Można jednak pokazać ich losy, zwracając wzrok na kilka z ofiar, śledząc historię ich życia i śmierci. Tak też robi autor: jak przez szkło powiększające pokazuje kilka dramatów i jednocześnie rekonstruuje to wszystko, co zwykło się (coraz bardziej symbolicznie, umownie i bez szczegółów) nazywać mordami w Palmirach. Beletryzowana opowieść wciąga i jest niezwykle plastyczna – porusza czytelnika i nie pozostawia go obojętnym ani w trakcie lektury, ani po niej. „Bez poznania opowieści przynajmniej części z nich [ofiar] nie da się zrozumieć tego miejsca. Odeszli niemal już wszyscy świadkowie tamtych tragedii, ich pamięć skrywa milczenie nagrobków, skrawki historii zostają w słowach przelanych do dokumentów, raportów i protokołów sądowych, zaklęte w fotografiach, we wspomnieniach, w wydobytych z palmirskich dołów śmierci przedmiotach” – pisze autor.
Pierwsze egzekucje w Kampinosie Niemcy zaczęli przeprowadzać już późną jesienią 1939 r. Pierwsze udokumentowane zbrodnie popełnili w grudniu. Einsatzgruppen, specjalne jednostki niemieckiej policji i służby bezpieczeństwa, rozpoczęły „pracę” w Warszawie już w październiku 1939 r., dysponując tzw. Sonderfahndungsbuch Polen, czyli de facto listą proskrypcyjną Polaków odgrywających szczególną, ważną rolę w życiu społecznym. Było na niej ponad sześćdziesiąt tysięcy nazwisk – polityków, wykładowców akademickich, działaczy partyjnych, artystów, starszych harcerzy, weteranów powstań, księży, polskich działaczy z Prus itd. Po aresztowaniach i krótkich śledztwach egzekucje były prowadzone w różnych miejscach. Dla Warszawy „naturalnym”, pozostającym z dala od wzroku osób postronnych miejscem była Puszcza Kampinoska.
Śledzimy drogę ofiar z domów, miejsc aresztowań, przez więzienną celę, aż pomiędzy milczące drzewa Puszczy.
Pierwszymi ofiarami rozstrzelanymi nieopodal wsi Palmiry byli prawdopodobnie warszawscy Żydzi, grupa kilkudziesięciu osób. Potem regularnie na polanę położoną kilka kilometrów od tzw. szosy modlińskiej zaczęły kursować ciężarówki przewożące więźniów z Pawiaka i Daniłowiczowskiej. Rozstrzeliwano po kilkadziesiąt osób dziennie – Polaków nieżydowskich i żydowskich, podejrzanych o „wrogie zamiary wobec Rzeszy”. Najczęściej o świcie. Ofiarom mówiono w celach, że będą przewożone do obozu koncentracyjnego. Na miejscu w lesie odbierano im bagaże, pozostawiano dokumenty i osobiste drobiazgi – strzelający nie spodziewali się, że kiedykolwiek będą prowadzone ekshumacje ich ofiar. Niemcy starali się utrzymywać zbrodnie w tajemnicy – każdorazowo doły, nad którymi strzelano, były dokładnie zasypywane, pokrywane igliwiem i ściółką, po czym sadzono na nich młode sosny. Mimo tych środków ostrożności po niedługim czasie okoliczna ludność (w dużej mierze dzięki pracownikom leśnym) wiedziała, co się dzieje w Puszczy. Wieści o Palmirach stosunkowo szybko dotarły do Warszawy.
Mariusz Nowik pokazuje, jak wyglądały starania leśniczych o zachowanie śladów miejsc zbrodni (wbijali łuski pocisków w pnie drzew). Pisze także o śladach pozostawianych świadomie przez mordowanych – kartkach, notatkach, wyrzucanych po drodze przedmiotach; opowiada historię podejmowanych prób ucieczek z transportów i z miejsca egzekucji. Dużo miejsca poświęcone jest próbom późniejszego zacierania śladów przez Niemców i powojennemu szukaniu śladów przez Polaków i przedstawicieli Czerwonego Krzyża.
Aneksem jest lista zidentyfikowanych ofiar – ludzi, którzy na cmentarzu w Palmirach mają nazwiska na tabliczkach grobów.
Jest i wielu, którym przypisano jedynie litery NN. W jakiejś mierze dzięki plastycznej, bardzo sugestywnej opowieści Nowika i oni nie pozostają pozbawieni tożsamości, jestestwa w wyobraźni i odczuciu czytelnika.
Publikację uzupełniają też rzadko publikowane (niektóre po raz pierwszy) zdjęcia. Skądinąd od fotografii znalezionych na portalu aukcyjnym zaczęła się historia książki. Jak pisze autor: „Palmiry. Zacząłem od wpisania tego jednego słowa do wyszukiwarki w zagranicznym portalu aukcyjnym. Wyskoczyła strona antykwariatu z Niemiec i oferta sprzedaży fotografii. Na pierwszej trzej niemieccy żołnierze z karabinami przewieszonymi przez ramię szli zaśnieżoną drogą biegnącą skrajem lasu. Żadnego dodatkowego opisu, żadnych wskazówek oprócz miejsca i daty – zima 1939/1940.
Trzy postacie w grubych, futrzastych płaszczach z potężnymi kołnierzami. Wokół nich jarząca się bielą połać, za nimi kontrastująca, ciemna ściana drzew. Zdjęcie intrygowało, ukrywało jakąś historię, chciało ją opowiedzieć, ale nie mogło, wyrwane z kontekstu jak ze starego albumu. Kim byli trzej mężczyźni w niemieckich mundurach? Dlaczego patrolowali zasypany śniegiem las? Kto zrobił im zdjęcie i po co? Pytania zaczynały uwierać, niepokoić, budzić skojarzenia z tragedią w lesie palmirskim. Zacząłem szukać dalej”.
Paulina Stolarek
Źródło: MHP