Pamiętniki wybitnego polityka II RP, marszałka Sejmu i zastępcy prezydenta RP, zawsze były cennym źródłem dla historyków. Teraz wszyscy mogą po nie sięgnąć dzięki ich publikacji przez Muzeum Historii Polski, w ramach serii „100-lecie niepodległości. Wspomnienia i pamiętniki”.
Mogą być one gratką dla czytelników zainteresowanych życiem politycznym tamtego okresu, chcących poznać kulisy spotkań, rozmów i konfliktów przedstawicieli różnych ugrupowań zasiadających w sejmowych ławach. Jest to o tyle ciekawe, że dostajemy informacje z pierwszej ręki, od człowieka, który miał realny wpływ na wiele podejmowanych wówczas decyzji. I choć nie zawsze Maciej Rataj był w swoich notatkach systematyczny, to opisy rozmów, spotkań, jakie znalazły się w zeszytach oraz na luźnych kartkach z nadrukiem „Marszałek Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej”, i tak dają pogłębiony obraz tego, co się wówczas działo.
Zanim jednak przejdziemy do studiowania dwóch tomów „Pamiętników”, warto poznać sylwetkę ich autora, szczegółowo przedstawioną we wstępie książki przez Mateusza Ratyńskiego. Dzięki niemu dowiadujemy się, że Maciej Rataj pochodził z chłopskiej rodziny, mieszkającej w galicyjskiej wsi Chłopy. Jego rodzice nie byli zamożni, ale mimo to kładli duży nacisk na edukację dzieci. Przyszły polityk poszedł do Gimnazjum Klasycznego we Lwowie, a następnie studiował filologię klasyczną na Uniwersytecie Lwowskim, zostając później korepetytorem dzieci Witolda Czartoryskiego oraz nauczycielem łaciny i greki w Gimnazjum im. Jana Zamoyskiego w Zamościu. To wówczas włączył się czynnie do pracy społeczno-politycznej.
„Wiadomości z frontu zachodniego i południowego były tego rodzaju, iż kazały się spodziewać lada dzień odwrotu wojsk austriackich także na wschodzie i rozsypania się garnizonów okupacyjnych. Zastanawiano się więc nad tym, jakby zapobiec chaosowi, wywozowi żywności przez ustępujące oddziały (chłopi obawiali się tych ostatnich ewentualnych rekwizycji jak ognia!), a także wywozowi sprzętu wojennego, którego w takim na przykład Zamościu były nagromadzone ogromne ilości. Nie kryjąc się już i nie krępując się, zwołaliśmy zebranie poważniejszych mężów w powiecie dla zastanowienia się nad tą sprawą. Postanowiliśmy utworzyć straż obywatelską obejmującą cały powiat” – pisał w 1918 r.
To był czas, kiedy Rataj nawiązał kontakt z lokalnym ruchem ludowym PSL „Wyzwolenie”. Z jego ramienia został wybrany w 1919 r. na posła do Sejmu Ustawodawczego. Wtedy przeniósł się już na stałe do Warszawy, by skupić się na pracy parlamentarnej. Donosił o tym z prawdziwym entuzjazmem: „Niezapomniana chwila. Jest Polska, jest sejm – jej przedstawicielstwo. Wtłoczony w masę, czułem się jednak dumny i szczęśliwy, iż jestem jednym z tych, którzy mają budować odrodzone państwo. Ileż rozczarowań i zwątpień musiałem przeżyć później i co do innych, i – mam odwagę to stwierdzić – co do siebie! Sam zapał nie uzdolnia jeszcze do roli budowniczego państwa,
nie wystarcza i dobra wola. Trzeba wiedzy i znajomości spraw
państwowych, trzeba umiejętności generalnego patrzenia na
sprawy”.
Rataj nabywał ją z biegiem czasu, zyskując opinię jednego z najbardziej pracowitych posłów. Jak donosi we wstępie do pamiętników Mateusz Ratyński, w Sejmie Ustawodawczym Rataj został wybrany na wiceprzewodniczącego, a potem przewodniczącego Komisji Konstytucyjnej, stając się jednym ze współtwórców Konstytucji marcowej 1921 r. Wcześniej m.in. z jego inicjatywy doszło do powstania Związku Sejmowego Posłów Ludowych, a następnie Klubu Sejmowego Ludowców. W stronnictwie kierowanym przez Wincentego Witosa zasiadł we władzach ugrupowania w charakterze członka Zarządu Głównego i Rady Naczelnej. Odszedł jednak stamtąd 24 lipca 1920 r. w związku z nominacją na ministra wyznań religijnych i oświecenia publicznego w rządzie Witosa. Szybko odnalazł się w nowej roli i został zapamiętany jako człowiek, który powołał kuratoria oraz zniósł w szkołach kary cielesne, stosowane jeszcze na terenie byłego zaboru pruskiego.
Jednak niebawem powierzono mu funkcję marszałka sejmu. Kiedy obejmował urząd, nie spodziewał się, że wkrótce znajdzie się w niełatwej sytuacji. 16 grudnia 1922 r. doszło do zabójstwa prezydenta Gabriela Narutowicza. Tak utrwalił ten dzień w swoich pamiętnikach: „Od kardynała wróciłem do sejmu. W kilka minut potem otrzymuję telefoniczną wiadomość od wiceministra Studzińskiego z Prezydium Rady Ministrów, że na pana Narutowicza dokonano zamachu – +ciężko ranny!+. Mam natychmiast jechać na Radę Ministrów. Wzburzony i oszołomiony, jadę autem. Na ulicach ruch zwykły. W prezydium zastaję zebranych ministrów. Chodzą bezradni! Żadnych zarządzeń nie wydano. Dowiaduję się, że Narutowicz zmarł. Żądam od ministra Sosnkowskiego postawienia załogi wojskowej w pogotowiu. Ponieważ nie wszyscy ministrowie przyjechali, jadę na chwilę do Zachęty, gdzie dokonano zamachu. Zastaję zwłoki Narutowicza na ziemi, owinięte w chodnik czy kapę ze stołu”.
Maciej Rataj musiał zacząć szybko działać, by w kraju nie doszło do zamieszek. Na kilka dni, do 22 grudnia, objął funkcję głowy państwa. Powołany przez niego rząd pod kierunkiem gen. Władysława Sikorskiego szybko opanował sytuację. Już 20 grudnia Zgromadzenie Narodowe pod przewodnictwem Rataja wybrało na prezydenta Stanisława Wojciechowskiego. Jednak, jak dowiadujemy się z książki, to nie był jedyny raz, gdy Rataj pełnił funkcję głowy państwa. Takie wyzwanie musiał też podjąć bezpośrednio po przewrocie majowym i wymuszonej rezygnacji Wojciechowskiego. Trwało to od 15 maja do 4 czerwca 1926 r., co opisuje w swoich pamiętnikach; opisuje też początkowy okres rządów Józefa Piłsudskiego, który 2 października 1926 r. został premierem.
„Pamiętniki” parlamentarzysty kończą się na roku 1927. Możliwe, że autor chciał w przyszłości, będąc już na emeryturze, opublikować je, ukazując kolejne lata swojej działalności. Tak się jednak nie stało. Maciej Rataj 21 czerwca 1940 r. został rozstrzelany przez Niemców we wsi Palmiry razem z całą grupą polskich inteligentów.
Magda Huzarska-Szumiec
Źródło: MHP