Doszły mnie słuchy, że tutejsi polscy współobywatele nie zachowują się tak jak powinni i jakby tego od nich oczekiwano – stwierdził cesarz Niemiec Wilhelm II w 1894 r. w przemówieniu do mieszkańców Torunia. Ta i inne wypowiedzi władcy działały na Polaków inaczej, niż wyobrażał to sobie kajzer.
Ostatni władcy ziem polskich pod zaborami zapisali się w narodowej pamięci historycznej w bardzo różny sposób. Zdecydowanie najlepiej pamiętany jest „Najjaśniejszy Pan” Franciszek Józef, który wciąż spogląda z portretów zawieszonych w wielu domach mieszkańców dawnej Galicji. Znacznie rzadziej pamięta się, że wizerunki jego następcy – Karola I – były palone na ulicach polskich miast po zawarciu pokoju brzeskiego w 1918 r. Kilka miesięcy później wielu Polaków świętowało „zgon przeklętej przez wszystkich Austrii-wiedźmy”. Mimo pewnych gestów z początków panowania źle zapisał się również Mikołaj II. Jego rządy są kojarzone z brutalnym pacyfikowaniem rewolucji 1905 r. i zesłaniami. Mimo to, ostatnie lata carskiej Rosji dla Polaków były czasem nieco większych swobód obywatelskich. Zdecydowanie najgorzej zapamiętany został ostatni władca Niemiec pod którego panowaniem prowadzono bezwzględną germanizację Polaków.
Powstało wiele monografii poświęconych poglądom Wilhelma II na Weltpolitik i udział Niemiec w I wojnie światowej. Książka Piotra Szlanty dzięki bardzo szerokiej kwerendzie źródłowej obejmującej liczne archiwa niemieckie, zapisy przemówień polskich polityków oraz polską prasę z trzech zaborów pozwala na zrozumienie wielu wymiarów stosunków Wilhelma II i Polaków. Autor analizuje cały, ponad trzydziestoletni okres panowania ostatniego cesarza Niemiec, a tym samym uwzględnia dynamikę zjawiska. Uzupełnieniem narracji są liczne reprodukcje rysunków satyrycznych publikowanych w polskiej prasie i na pocztówkach.
Dla Wilhelma II Reichstag, w którym zasiadali również Polacy, był „zbiorowiskiem cyrkowych małp”. Cesarz przychylał się raczej do tradycyjnego, stanowego porządku społecznego i zachowania patriarchalnego stosunku narodu do władcy. W tym kontekście stosunki władcy i mniejszości narodowej stanowiącej 10 % populacji kraju miały więc szczególne znaczenie polityczne.
Wilhelm II jest prawdopodobnie jednym z najczęściej wyśmiewanych monarchów dawnej Europy. Liczne gafy dyplomatyczne nie mogą jednak przesłaniać ogromnego wpływu „Wilusia” na politykę zewnętrzną i wewnętrzną Rzeszy. W tym kontekście autor podkreśla słabo dziś pamiętaną kulturotwórczą i społeczną rolę tradycyjnych monarchii. Autorytet i siła monarchii były szczególnie podkreślane we wciąż młodym Cesarstwie Niemieckim. Według jednego z popularnych publicystów z czasów Wilhelma II miał w państwie szczególną pozycję. „Był nowoczesnym monarchą, nie będąc ani spadkobiercą ducha rewolucji 1848 r. i liberałem w sensie mieszczańskim, ani prostym kontynuatorem konserwatyzmu. […] To właśnie wokół osoby monarchy – a nie rozdrobnionego politycznie i skłóconego wewnętrznie Reichstagu – ogniskować się miały nadzieje społeczeństwa na postęp” – opisuje Piotr Szlanta. Dla Wilhelma II Reichstag, w którym zasiadali również Polacy, był „zbiorowiskiem cyrkowych małp”. Cesarz przychylał się raczej do tradycyjnego, stanowego porządku społecznego i zachowania patriarchalnego stosunku narodu do władcy. W tym kontekście stosunki władcy i mniejszości narodowej stanowiącej 10 % populacji kraju miały więc szczególne znaczenie polityczne.
Historia stosunków Wilhelma II i Polaków pokazuje, jak łatwo zaprzepaścić nadzieje jakie może wzbudzić pojawienie się na scenie politycznej nowego aktora. Początek panowania Hohenzollerna to czas swoistej odwilży w traktowaniu Polaków znanej z bardzo krótkich rządów jego poprzednika Fryderyka III. Bardzo szybko pojednawcze gesty ustąpiły agresywnej retoryce, która podkreślała „polską butę i sarmacką bezczelność”. Polską, ponadzaborową odpowiedzią było wyśmiewanie władcy oraz bojkot jego częstych wizyt w miastach zaboru pruskiego. Autor zauważa, że Kulturkampf paradoksalnie wzmocnił polską tożsamość narodową i przygotował Polaków do starcia z Wilhelmem i jego otoczeniem. Berlin dostrzegał, że „żywioł polski” w zaborze pruskim w ostatnich latach XIX w. przeżywał renesans, między innymi dzięki coraz prężniej działającym polskim organizacjom. Postawa Wilhelma II sprawiała również, że polscy politycy ugodowi wobec Berlina byli spychani na margines. Polskim posłom do Reichstagu nie brakowało jednak pragmatyzmu, czego świadectwem było poparcie dla niemieckich zbrojeń w zamian za ustępstwa w sferze kultury i edukacji.
Niezwykle ciekawym aspektem działań polskich polityków w Rzeszy była krytyka niemieckiej kolonizacji Afryki. Szczególne emocje wywoływała sprawa wodza tubylców w Kamerunie, który nawoływał do oporu wobec kolonistów. „Moi Panowie. Czarni nie mogą się sami bronić. Nie ma tu żadnego czarnego posła. I nie może być żadnego. Nie mają żadnych gazet, nie mają agencji telegraficznych. Stanowią oni biedną ludność, zdaną tylko na obronę ze strony rządzącej nią białej rasy” – mówił w 1914 r. poseł Franciszek Morawski-Dzierżykraj. Polska prasa relacjonująca debatę w Reichstagu porównywała prześladowania wobec afrykańskich plemion do wywłaszczeń i represji, które dotykały Polaków w Wielkopolsce i na Pomorzu. Działania te uznawano za dowód trwania „krzyżackiego krwiożerczego ducha”.
Oburzenie polskich polityków i prasy wzbudzały jego wygłaszane w Malborku apoteozy Zakonu Krzyżackiego i jego misji cywilizacyjnej na wschodzie. Jak zauważa autor, Wilhelm II czuł się spadkobiercą rycerskich tradycji Niemiec i akcentował „krzyżackie korzenie” swojego rodu. Szczególną wagę przywiązywał do prowadzonej od schyłku XIX wieku odbudowy zamku w Malborku.
To porównanie było bardzo popularne w kontekście polityki historycznej Wilhelma II i jego otoczenia, której ostrze było wycelowane w uczucia narodowe Polaków. Oburzenie polskich polityków i prasy wzbudzały jego wygłaszane w Malborku apoteozy Zakonu Krzyżackiego i jego misji cywilizacyjnej na wschodzie. Jak zauważa autor, Wilhelm II czuł się spadkobiercą rycerskich tradycji Niemiec i akcentował „krzyżackie korzenie” swojego rodu. Szczególną wagę przywiązywał do prowadzonej od schyłku XIX wieku odbudowy zamku w Malborku. Podczas jego otwarcia w 1902 r. stwierdził: „Stary Malbork, ten dawny bastion na wschodzie, ten punkt skąd promieniowała kultura na ziemiach na wschód od Wisły, powinien pozostawać stałym symbolem niemieckich zadań. Teraz znów jest to samo: polska buta zagraża niemieckości i czuję się zmuszony wezwać swój naród do obrony swych dóbr narodowych”. Mowa zszokowała nawet część otoczenia cesarza. Znacznie ostrzejsza była reakcja polskiej prasy. „Chce bezczelny Prusak wygubić polskie plemię na jego własnej ziemi, w jego prastarych rodzinnych stronach” – pisał „Kurier Stanisławowski”, którego redaktorzy przepowiadali Wilhelmowi „drugi Grunwald”.
Podobne nastroje panowały również na ziemiach zaboru rosyjskiego. Jak zauważa autor, wdzięcznym przedmiotem kpin karykaturzystów i aktorów warszawskich teatrów były liczne skandale obyczajowe w wojskowym otoczeniu cesarza. O oderwaniu Wilhelma od rzeczywistości świadczy jego wielokrotnie wyrażane przekonanie, że Polacy pod rosyjskim panowaniem marzą o życiu pod panowaniem Rzeszy. Ten pogląd sprawił, że w 1906 r. Wilhelm i jego otoczenie snuli plany na wypadek rozpadu Imperium Rosyjskiego i odbudowy Polski. Błędne założenia bez wątpienia wpłynęły na klęskę niemieckich planów wobec Królestwa Polskiego w latach 1916-1918.
O sposobie myślenia Wilhelma na temat historii wiele mówią jego słowa z 1939 r. Na wygnaniu w Holandii, w obliczu nowej wojny stwierdził, że to on „stworzył Polskę”. Do końca życia w 1941 r. nie stracił nadziei na odrodzenie niemieckiej monarchii. Jego marzenia w starciu z pogardą żywioną przez narodowych socjalistów wobec arystokracji, nie miały szans realizacji.
Monografia „Polakożerca kontra wrogowie Rzeszy. Cesarz Wilhelm II i Polacy 1888-1918” Piotra Szlanty ukazała się nakładem Wydawnictwa Difin.
Michał Szukała (PAP)