„Naprawdę z zamiłowania jestem włóczęgą. Miałem wiele zawodów w ręce i tyleż rozczarowań. (…) Nie wstydziłem się żadnej pracy!” – napisał niegdyś Zygmunt Nowakowski.
Zygmunt Nowakowski (1891-1963) to postać wielowymiarowa. To pisarz, felietonista, dziennikarz, ale także aktor, reżyser teatralny oraz doktor filologii polskiej. W 1911 roku Ludwik Solski zatrudnił go w Teatrze Słowackiego.
W 1914 roku Nowakowski wstąpił do Legionów Polskich. Po powrocie z wojny rozpoczął błyskawiczną karierę aktorską. W latach 1926–1929 był aktorem, reżyserem i dyrektorem Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie.
Od 1930 roku jako stały felietonista „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” cieszył się wielką popularnością czytelników. Nowakowski to również autor słynnego widowiska legionowego „Gałązka rozmarynu”, powieści „Przylądek dobrej nadziei” oraz „Start Edmunda Sulimy”, za którą w 1935 roku otrzymał literacką nagrodę miasta Krakowa. Był także lektorem i sprawozdawcą Polskiego Radia.
Nowakowski poza światem literacko-artystycznego był również związany ze światem sportu – był wiceprezesem Klubu Sportowego Cracovia. Był również założycielem i prezesem Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Zygmunt Nowakowski, nazywany człowiekiem renesansu XX wieku, swoją osobą łączył wiele krakowskich instytucji i organizacji.
Od 1939 roku Nowakowski przebywał na emigracji. Po wojnie nie zdecydował się wrócić do ukochanego Krakowa, za którym bardzo tęsknił, co znalazło również swoje odzwierciedlenie w jego ówczesnej twórczości. Był wieloletnim współpracownikiem Radia Wolna Europa oraz prasy emigracyjnej. Należał do najwybitniejszych postaci powojennej emigracji niepodległościowej, wśród której pełnił rolę „człowieka – instytucji” oraz symbolu postawy niezłomnej.
„Kiedyś autor narodowy, dziś traktowany jak +niszowy+… Ale przecież podobnie lub bardziej nawet peryferyjni staliby się Stanisław Cat-Mackiewicz, Melchior Wańkowicz czy Antoni Słonimski, gdyby nie zdecydowali się na powrót z emigracji” – zauważa autor.
„Ach! Gdybyż zginął trafiony odłamkiem bomby we wrześniu 1939 roku! Gdyby – zostawszy w kraju – padł ofiarą Akcji AB albo zmarł z wycieńczenia w Auschwitz lub Sachsenhausen… Już sam dorobek sprzed 1939 roku wystarczyłby na pomnik, ulicę, szkołę. A tak, przeżywszy – ustawicznie na nowo odkrywany bohater nielicznych scholarskich referatów i popularyzatorskich artykułów, gdzie słowo +zapomniany+ powtarza się kołowrotkiem” – czytamy. Jednak jak wskazuje Paweł Chojnacki, nie dzieje się to w wyniku naturalnego procesu przebrzmiewania postaci, których czas już przeminął. „Został wcześniej programowo wykluczony. Za karę. Z pełnym wyrachowaniem” – ocenia autor.
A związek Nowakowskiego z Krakowem? Diana Poskuta-Włodek stwierdziła, że Nowakowski „był tym dla Krakowa, czym jest trębacz dla wieży mariackiej. On także co godzinę ogłaszał światu, że Kraków jest najpiękniejszy i najważniejszy, że to miasto trzeba podziwiać, warto poznawać i wypada kochać. Kraków był dla niego centrum świata. Pół życia obnażał słabości tego miasta. Drugie pół wzmacniał pamięć o nim”.
Jak podkreśla autor, „to szczególny krzywy uśmiech losu, że osoba tak nadzwyczajnie przywiązana do jednego miejsca na ziemi, tak silnie, w ponadprzeciętny sposób je kochająca i sławiąca, musiała długą, ostatnią fazę życia tułać się wśród obcych, mieszkać kątem u ludzi, w mieście będącym – zda się – pod każdym względem przeciwieństwem Krakowa. Paradoksalnie, to nad Tamizą cały czas jest lepiej pamiętany”.
Książka „Reemigrejtan. KIEDY ZYGMUNT NOWAKOWSKI WRÓCI WRESZCIE DO KRAKOWA?!” Pawła Chojnackiego ukazała się nakładem wydawnictwa Libron.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/