Osobistym zapisem rodzinnej sagi oraz użytecznym dla dziejopisarzy źródłem do historii polskiej arystokracji w XX wieku jest książka Macieja Chłapowskiego „Róża. Miłość i walka. Opowieść o mojej Matce Róży z Sobańskich Chłapowskiej Orłowskiej”.
„Myśl o napisaniu książki powstała już dawno temu. Gdy mieszkałem w Argentynie, ludzie często mnie pytali o to, jak było przed wojną w Polsce, jak moja rodzina stamtąd wyjechała i co robiła podczas wojny. A ja opowiadałem te rodzinne historie, które cieszyły się zainteresowaniem moich słuchaczy. Projekt zaczął więc nabierać kształtów, choć początkowo tylko w mojej głowie. Gdy książka już powstała i została wydana w Argentynie, mój brat zasugerował, że warto byłoby również wydać ją po polsku” - powiedział Maciej Chłapowski poczas spotkania promującego wydawnictwo w warszawskiej Galerii Delfiny we wrześniu tego roku.
Maciej Chłapowski urodził się w 1937 roku w arystokratycznej rodzinie w Polsce. Wraz z częścią familii opuścił kraj, gdy wybuchła II wojna światowa. Osiadł w Argentynie, gdzie w 1955 roku zdał maturę. Studiował w Stanach Zjednoczonych, gdzie w 1960 roku uzyskał licencjat z finansów na Uniwersytecie Fordham w Nowym Jorku. Przez całe życie pracował w sektorze bankowym. Dziś mieszka w Montevideo w Urugwaju.
Maciej Chłapowski urodził się w 1937 roku w arystokratycznej rodzinie w Polsce. Wraz z częścią familii opuścił kraj, gdy wybuchła II wojna światowa. Osiadł w Argentynie, gdzie w 1955 roku zdał maturę. Studiował w Stanach Zjednoczonych, gdzie w 1960 roku uzyskał licencjat z finansów na Uniwersytecie Fordham w Nowym Jorku. Przez całe życie pracował w sektorze bankowym. Dziś mieszka w Montevideo w Urugwaju.
Chłapowski rozpoczyna swoją opowieść w 1936 - roku, w którym poznali się jego rodzice: Róża Sobańska i Roman Chłapowski. Historia tego spotkania staje się okazją do nakreślenia wcześniejszych losów obydwu rodzin.
Chłapowski sięga do XIX wieku i przypomina patriotyczne epizody swojej rodziny, m.in. dzieje prapradziadka – Ludwika Sobańskiego, zwanego również Louisem, masona i prezesa prowincji wołyńskiej Towarzystwa Patriotycznego. Został on w 1826 roku uprowadzony przez tajną policję carską i osadzony w więzieniu w Petersburgu pod zarzutem spiskowania przeciwko władzy carskiej. Po trzech latach – ze względu na zły stan zdrowia – wypuszczono go, ale powtórnie aresztowano w przededniu Powstania Listopadowego, obawiając się jego udziału w antyrosyjskiej insurekcji. Zesłano go do Permu, skąd wrócił w 1833 roku.
Autor przytacza również dzieje kuzyna jego ojca, generała dywizji Dezyderego Chłapowskiego, który podczas Powstania Listopadowego stał początkowo na czele kampanii wojennej przeciwko wojskom carskim na Litwie. „Nie wierzył w sukces patriotycznego zrywu – pisze o dalekim krewnym Chłapowski – ale honor zmusił go do objęcia dowodzenia nad wojskiem północno-wschodnim. Podjął walkę z silniejszym liczebnie wrogiem, odnosząc początkowo duże sukcesy”.
Po przegranej, generała osadzono w wiezieniu, z którego jednak dość szybko go zwolniono w wyniku ułaskawienia. Osiadł na wsi, gdzie – zraziwszy się już na zawsze do działalności politycznej i wojskowej – poświęcił się uprawie roli. Z pożytkiem, bo – jak pisze Chłapowski - „stał się jednym z pionierów pracy organicznej i swoją publicystyką wspierał rozwój nowoczesnego rolnictwa”.
Znaczną część książki zajmują rodzinne losy podczas II wojny światowej. Ojciec młodego Chłapowskiego na początku wojny zaangażował się – prawdopodobnie na zaproszenie księcia Janusza Radziwiłła - w działalność Zakonu Maltańskiego. „Zakon Maltański – pisze Chłapowski – cieszący się wielkim prestiżem w ówczesnej Polsce jako organizacja o długiej i chlubnej tradycji opieki nad rannymi, otrzymał nakaz władz wojskowych utworzenia na terenie kraju szpitali, gdzie byłby w stanie przyjąc rosnącą liczbę rannych żołnierzy”. Roman Chłapowski zginął jeszcze we wrześniu. Zabił go odłamek pocisku arteleryjskiego, który wybuchł nieopodal jego samochodu, gdy jechał po leki do jednego ze szpitali.
Matka autora zdecydowała się na opuszczenie okupowanego kraju. Dzięki wsparciu pracowników włoskiej ambasady w Warszawie, udało jej się uzyskać zgodę Gestapo na wyjazd z Generalnego Gubernatorstwa. O wszystkim dowiedział się polski ruch oporu, który poprosił Różę Chłapowską o przekazanie pewnych informacji brytyjskiemu wywiadowi – MI5.
Wspólnie z małym Maciejem, a także z jego bratem Romanem i swoją matką, wyjechała najpierw do Wiednia, a potem do Włoch. Tam przez krótki czas pracowała jako aktorka. Jednak dalsza eskalacja działań wojennych zmusiła Chłapowskich do ponownego wyjazdu, tym razem do Hiszpanii. Stało się to w maju 1940 roku, gdy Niemcy zaatakowały Francję.
„Nie pamiętam zbyt wiele z II wojny światowej, ponieważ byłem wtedy bardzo mały. Jednak mam jedno dramatyczne wspomnienie z okresu, gdy Niemcy zaatakowały Francję. Jechaliśmy wtedy z Włoch przez Francję do Hiszpanii pociągiem, który był ostrzeliwany przez wojska III Rzeszy. To było dla nas bardzo przejmujące doświadczenie” - wspominał Chłapowski.
W Hiszpanii Róża wyszła za mąż za Karola Orłowskiego. Ostatecznie rodzina wylądowała w 1944 roku w Buenos Aires w Argentynie, gdzie doczekała końca wojny i gdzie – tak jak wiele innych polskich arystokratycznych familii – osiedliła się.
Maciej Chłapowski: „Nie wydaje mi się, aby można było powiedzieć, że polska arystokracja, którą widziałem w Argentynie podczas II wojny światowej, mogła wiele zrobić dla Polski. Owszem, ona miała pewne przewagi nad resztą społeczeństwa. Była – na przykład – dobrze wykształcona, posiadała środki finansowe i posiadłości ziemskie. Ale te ostatnie utraciła podczas wojny. W efekcie, jedynymi rzeczami, które się jej ostały, były tradycje rodzinne oraz duma z własnego nazwiska".
W tym samym roku część krewnych autora znajdowała się w Warszawie, gdy wybuchło Powstanie Warszawskie. „Niektórzy członkowie mojej rodziny byli w Warszawie podczas powstania. Mój stryj został ranny w nogę, w wyniku czego była konieczna jej amputacja powyżej kolana, gdyż wdała się gangrena. Jego starszy syn, który była bardzo mały, umarł tam z głodu. Podczas Powstania Warszawskiego zginęły również dwie siostry mojej matki” - powiedział Chłapowski.
W rozmowie z PAP Chłapowski zaznaczył, że polska emigracyjna arystokracja w Argentynie nie miała zbyt wielu możliwości, by udzielić pomocy pogrążonej w wojnie i znajdującej się pod okupacją Polsce.
„Nie wydaje mi się, aby można było powiedzieć, że polska arystokracja, którą widziałem w Argentynie podczas II wojny światowej, mogła wiele zrobić dla Polski. Owszem, ona miała pewne przewagi nad resztą społeczeństwa. Była – na przykład – dobrze wykształcona, posiadała środki finansowe i posiadłości ziemskie. Ale te ostatnie utraciła podczas wojny. W efekcie, jedynymi rzeczami, które się jej ostały, były tradycje rodzinne oraz duma z własnego nazwiska. Pewnie większe możliwości miały inne wielkie arystokratyczne rody europejskie – jacyś brytyjscy diukowie, włoscy książęta czy hiszpańscy hrabiowie. Ale ta polska emigracyjna szlachta, którą ja poznałem, nie miała żadnych politycznych koneksji, dzięki którym mogłaby coś zdziałać".
Dalsza część książki poświęcona jest głównie losom rodziny w nowej ojczyźnie. Sporo cierpkich słów autor poświęca dyktaturze Juana Perona, którą ocenia jednoznacznie negatywnie. Szczególnie krytycznie wypowiada się o peronistowskim kulcie jednostki: „Rozwinął się kult jednostki generała Perona i jego żony. Na każdym kroku spotykała wszystkich wątpliwa przyjemność oglądania obrazów, pomników, popiersi i ogromnych plakatów przedstawiających Perona. (…) Peron był pierwszym robotnikiem, pierwszym sportowcem, pierwszym żołnierzem i tak dalej. Nieustanne wielbienie go przyprawiało o mdłości”.
Książkę uzupełniają liczne archiwalne zdjęcia rodzinne Sobańskich, Chłapowskich i Orłowskich.
Wspomnienia autorstwa Macieja Chłapowskiego w Polsce wydała Fundacja im. Felixa hr. Sobańskiego.
Robert Jurszo
ls