Historię więzienia w Bojanowie, gdzie w latach 1952-56 poddawano procesowi "reedukacji" młode dziewczęta zaangażowane w powojenną działalność antykomunistyczną, można poznać dzięki książce dr. Agnieszki Sławińskiej, której promocja odbyła się we wtorek.
"Generalnie sporo wiemy o kobietach w konspiracji, które później siedziały w więzieniach stalinowskich. Natomiast losy młodych konspiratorek, które zostawały więźniarkami politycznymi są prawie nieznane, dlatego zdecydowałam się o tym napisać. Praktycznie nic nie napisano także o obozie w Bojanowie, w odróżnieniu od więzienia w Jaworznie. W okresie powojennym były bowiem dwa więzienia, gdzie przetrzymywano młodocianych więźniów politycznych - chłopców w Jaworznie, a dziewczęta właśnie w Bojanowie" - opowiadała autorka książki "Więźniarki polityczne z Bojanowa. Łagier dla dziewcząt w latach 1952-1956".
Trafiały tam głównie dziewczęta w wieku 16-24 lat, z rodzin patriotycznych. "Zazwyczaj ktoś z ich bliskich podczas okupacji również był w konspiracji, więc miały wzorce do naśladowania i - nie potrafiąc się pogodzić z otaczającą je rzeczywistością komunistyczną - zaczęły konspirować. Zakładały organizacje konspiracyjne, niektóre stawały na ich czele, inne były łączniczkami, brały udział w akcjach, pomagały partyzantom z lasu. Za to trafiały do aresztów śledczych, potem zapadał zazwyczaj wysoki wyrok. Przechodziły przez różne więzienia, a na koniec trafiały do Bojanowa" - mówiła Agnieszka Sławińska.
Dr Agnieszka Sławińska: Generalnie sporo wiemy o kobietach w konspiracji, które później siedziały w więzieniach stalinowskich. Natomiast losy młodych konspiratorek, które zostawały więźniarkami politycznymi są prawie nieznane, dlatego zdecydowałam się o tym napisać. Praktycznie nic nie napisano także o obozie w Bojanowie.
Więzienie w Bojanowie (obecnie woj. wielkopolskie) zostało, jak relacjonowała, utworzone dosyć późno, bo w 1952 r. i istniało przez cztery lata. "Dziewczęta siedziały tam razem z kryminalistkami, co było takim pierwszym upodleniem, które miało złamać ich odporność psychiczną. Podstawy takich więzień dla młodocianych więźniów politycznych położono w ZSRR. Na grunt polski przeniósł je prof. Aleksander Lewin, stosując tę teorię resocjalizacji, reedukacji obywateli zbuntowanych przeciwko systemowi komunistycznemu. Celem tych działań była zmiana umysłów tych dziewcząt, które brały udział w konspiracji niepodległościowej" - wyjaśniła autorka książki.
Jak podkreśliła, na pierwszy rzut oka warunki w Bojanowie wydawały się lepsze niż w innych więzieniach, co miało przekonać młode więźniarki do władzy ludowej. "Poddawano je tam procesowi reedukacji, który polegał przede wszystkim na przydziale do pracy. Jeśli nie chciały donosić, były to zajęcia cięższe. Otaczano je też siecią agentów, inwigilowano. Przy czym starano się także stworzyć takie warunki, by je przeciągnąć na swoją stronę. Dziewczęta mogły się również uczyć w szkole podstawowej i liceum korespondencyjnym. Do nauczania, by +zaoszczędzić+ na nauczycielach, sprowadzono dobrze wykształcone, starsze wiekiem więźniarki, byłe działaczki AK, które - wbrew intencjom władz - okazały się wsparciem dla dziewcząt" - mówiła Sławińska.
Największym środkiem represji była, jej zdaniem, indoktrynacja psychiczna. "Dziewczęta musiały brać udział w apelach, uczestniczyć w wykładach przedmiotów typowo partyjnych, wystawiać różnego rodzaju przedstawienia. Starały się jednak temu opierać, przemycać treści patriotyczne. Więc z jednej strony to była przymusowa indoktrynacja, a z drugiej walka o samą siebie, swoje przekonania, wytrwanie. Nie wszystkie niestety pozostały nieugięte, niektóre się +złamały+ i poszły na współpracę, była to jednak mniejszość" - przyznała.
Te które wytrwały, po wyjściu z więzienia także nie miały łatwego życia. Były traktowane jak obywatelki "drugiej kategorii", często zwalniane, inwigilowane. "Tylko niektóre z nich zdecydowały się później na protesty w 1968 r. czy działalność w Solidarności. Tak naprawdę wolność moje bohaterki odzyskały dopiero w 1990 r., a niektóre chyba nigdy faktycznie jej nie odzyskały, bo były cały czas uwięzione myślami w tym łagrze, bo tyle lat nie mogły wykrzyczeć tego, co przeżyły" - powiedziała Sławińska.
Dr Agnieszka Sławińska: Do więzienia w Bojanowie trafiło w sumie ok. 120 młodych więźniarek politycznych. Udało mi się dotrzeć do ok. 20 z nich. Publikacja jest oparta na ich wspomnieniach. Z niektórymi rozmawiałam, inne wolały się dzielić przeżyciami w formie pisanej. Duża część książki to materiały archiwalne głównie z IPN i Archiwum Akt Nowych. To m.in. akta spraw i listy więźniarek czy teczki funkcjonariuszy Służby Więziennej, którzy tam pracowali.
Do więzienia w Bojanowie trafiło w sumie, jak oceniła, ok. 120 młodych więźniarek politycznych. "Udało mi się dotrzeć do ok. 20 z nich. Publikacja jest oparta na ich wspomnieniach. Z niektórymi rozmawiałam, inne wolały się dzielić przeżyciami w formie pisanej. Nie wszystkie oczywiście były w stanie o tym mówić, a duża część niestety już nie żyje. Relacje, które znalazły się w książce są więc bardzo cenne. Udało mi się też pozyskać dwa zdjęcia z więzienia, byłe więźniarki dzieliły się ze mną także swoimi pamiętnikami z tego okresu. Duża część książki to materiały archiwalne głównie z IPN i Archiwum Akt Nowych. To m.in. akta spraw i listy więźniarek czy teczki funkcjonariuszy Służby Więziennej, którzy tam pracowali" - wymieniała.
"Mam nadzieję, że ta publikacja dotrze być może do byłych więźniarek, do których mnie nie udało się dotrzeć. I liczę, że nie jest to temat zamknięty, a jakiś etap odtwarzania historii łagru w Bojanowie. I mam nadzieję, że jeszcze jakieś byłe więźniarki się do mnie odezwą i będzie można wydać wydanie drugie czy nawet trzecie uzupełnione o nowe informacje" - podsumowała autorka.
Promocja książki odbyła się w stołecznym Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL. (PAP)
akn/ agz/